Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Pov Chloe

Gdy zegar wskazywał wpół do trzeciej nad ranem, a tata już od godziny spał to ja po cichu wstałam z łóżka. Musiałam jak najszybciej załatwić sprawę z Niall'em. Wyszłam więc z sypialni taty i dość szybkim krokiem skierowałam się do więzienia blondyna. Na szczęście ktoś pomyślał tam o zamontowaniu żarówki, bo inaczej chyba bym się o coś przewróciła.

Jak już weszłam do tego pomieszczenia to zauważyłam, że Niall śpi. Był taki zmęczony, że zasnął na siedzącą. Powoli do niego podeszła i złapałam za ramię. Delikatnie go za nie potrząsnęłam.

- Chloe? - spytałam słabym głosem. Miałam nadzieję, że da radę sam dojść do swojego domu.

- To ja - szepnęłam i wzięłam leżący nieopodal nóż. Podejrzewałam, że tata za pomocą jego miał jutro odebrać życie Niall'owi.

- Jesteś w ciąży?

- Nie, pomyliłam się, nie noszę twojego dziecka.

- Szkoda - odpowiedział z żalem.

Jednym ruchem przecięłam krępujące go więzy.

- Co robisz?

- Uwalniam cię. Wracaj do domu i najlepiej wyjedź z kraju, tak by tata cię nie odnalazł - poradziłam mu. Nie było czasu do stracenia.

- Chodź ze mną, tym razem będę dla ciebie dobry już cię nigdy nie skrzywdze. Przysięgam - bardzo powoli się podniósł. I ustał chwiejąc się.

Także wstalam.

- Nie zrozumiałeś mnie. Ja już nie chcę z tobą być. Po tym co przeszliśmy nasz związek się już nie uda. Lepiej od razu to zakończyć.

- Nie rób tego, daj mi jeszcze jedną szansę, to będzie ta ostatnia. Nie zawiode cię tym razem - dotknął mojego ramienia. Zrobiłam kilka kroków w tył. To wszystko szło w bardzo niedobrym kierunku.

- Nie zgadzam się. Idź już - ponagliłam go. Naprawdę nie było zbyt wiele czasu. W każdej chwili tata lub Harry mogli nas nakryć. I podejrzewam, że wtedy Niall zostałby zabity na samym początku.

- Muszę mieć pewność, że nie zaprzestaniesz spotkania się ze mną. Inaczej Louis może mnie nawet zabić. Nie zależy mi na tym.

Przymknęłam oczy ze złości. On chyba jednak chciał umrzeć.

- Ale mi tak. Robię wszystko żebyś tylko przeżył, a ty wcale nie ułatwiasz mi zadania. Chcę byś żył, ale daleko ode mnie! - podniosłam głos, bo jak mówiłam normalnie to on w ogóle nie zwracał na to uwagi.

- Nie mów tak słońce - złapał mnie za ramiona. Tym razem w miarę delikatnie.

- Zbyt wiele razy już mnie raniłeś.

- Zmienię się. Nawet mogę pójść do psychologa jeśli będziesz tego chciała. Postaram się pracować nad sobą by zmniejszyć swoją agresję - no tym stwierdzeniem to naprawdę mnie pozytywnie zaskoczył. Nie sądziłam, że aż tak mu na mnie zależy.

- Mówisz serio?

- Oczywiście - zdaje sobie sprawę z tego, że dając mu kolejną szansę postąpiłabym szalenie nierozsądnie, ale nie mogłam się przed tym powstrzymać.

- Dobrze, jutro do ciebie przyjdę, ale chodź ze mną - poprowadziłam go na górę, a następnie wyprowadziłam z domu.

Teraz już Niall był w miarę bezpieczny.

Jak będzie sporo komentarzy to będzie jeszcze jeden.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro