Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 4.

  Znienacka coś wyskoczyło z akwenu, łapiąc Mpirę za tylną łapę i wpychając ją z impetem do wody. Ta tylko zdołała pisnąć i porządnie otrzeć pazurami skałę, gdy coś wciągnęło ją pod chabrową wodę.  

***

Fang niedawno się obudził. W jaskini nie było nikogo, został sam. Przez cały wieczór spał jak zabity.

 Promienie wpadały do groty, a przypływ zimnej wody nieco go rozbudził.

Słyszał krzyki bawiących się o poranku dzieci i głos najstarszego brata. Szybko jednak zakryły go inne, nachodzące na siebie dźwięki. 

Wstał chwiejnie. Łapy po nocnych drgawkach były wykończone. Potrząsnął tylnymi nakrapianymi szarymi kończynami, a następnie przednimi aby nieco je rozruszać. 

Małe barwne płatki polipów unosiły się w wodzie. Jeden z nich przepływał obok złotych oczu Fanga. Podniósł łeb, a mały miedziany płat opadł na samym czubku popielatego pancerza, ciągnącego się od nozdrzy po końcówkę szyi. Fang rozpromienił się i wciągnął wodę nosem, a gdy ją wypuścił, miedziany pąk poleciał w górę wraz z drobnymi bąbelkami wylatujących z otworów.

Odepchnął się od podwodnego meszku tylnymi stalowo-ciemnymi łapami i zrobił susła przypominającego skaczącego lisa. 

Zbliżał się do wyjścia, a łuna stawała się jaśniejsza. Opadała na jego płetwę grzbietową i pysk. Kaptur z łusek przy głowie, zaczął połyskiwać w blasku promieni przebijających się przez gładką taflę. Purpura płynnie przepływała przez turkusową barwę po bokach pyska Fanga. 

Spojrzał ślepiami przed siebie gdy cały wyszedł z nory. Krzyki bawiących się maluchów były teraz bardziej wyraźne. 

- Lan, poczekaj na mnie. - Powiedział piskliwy głosik gruszkowej samiczki,  przepływającej przez okoliczne groty.

 Fang zerknął na seledynowy trawnik półki skalnej, na której mieszkał. Słoneczne wiązki idealne padały na wyciągniętego Chai'a. Łapy z obsydianowymi skarpetkami na przednich kończynach, rozłożone były do przodu, utrzymując pysk. Małe ciemne zaokrąglone uszka, szarpały się co jakiś czas. Dwa pasy - pierwszy szmaragdowy, drugi miętowy - ciągnęły się nad okiem i najeżdżały delikatnie na krawędź wpół uśmiechniętego pyska Chai'a.

Podszedł do niego i uwalił się obok, spoglądając na brata pomrukującego z pieszczot słonka. Starszy brat nie zwrócił na to większej uwagi i z nad na wpół przymkniętych złotolitych szafirowych kocich oczu, spoglądał na miasto.

 Ruszył ciut ostrym popielatym ogonem, z małym rozwidleniem po boku. Po czym podniósł go do góry odsłaniając szkarłatny spód, który z przodu zakryty był pancerzem. Obserwował przy tym Fanga, któremu zamykały się oczy. Chai opuścił ogon na udo brata, specjalnie  nikło go dźgając. 

Czując ukłucie Fang dynamicznie otworzył oczy, jego ciało  napięło się  wzdrygając, a źrenica zmieniła się w pionową kreskę. Przerażone świecące ślepia spojrzały na oprawcę. 

- Auć, czemu to zrobiłeś? - Zapytał podenerwowany.

- Dlatego nigdy nie wygrasz z Mpirą. Wszystkiego się boisz. - Rzekł spokojnie Chai,  patrząc na niego  złotymi oczami.

Mina Fangowi zbladła, po czym wykrzywiła się w grymas. 

- Nieprawda -warknął.

- Jeżeli chcesz pokazać mi, że tak nie jest, pilnuj siostry jak wróci. Obserwuj, śledź i nie dopuść by zrobiła coś głupiego. - Gdy mówił jego tylne mandarynkowe kończyny z czarnymi pręgami zaczęły się rozjeżdżać. 

Fang wstał pośpiesznie i powędrował do jaskini. 

"Pokaże mu że jestem od niej lepszy. Udowodnię mu to " - myślał wściekle.

Zanurzył się w cieniu pieczary i odkrył swoją skrytkę z migotkami. Wziął parę kryształów i ponownie zakrył otwór. Udał się do konta, odwrócił ogonem do wejścia i zaczął wgryzać się w twardą skorupę rubinu. To był jego sposób na stres. Gryzł, drapał a czasem jadł w przypływie gniewu. 

Kawał krwistego strasu znalazł się w jego paszczy, a ostre zęby zaczęły go energicznie mielić. Po chwili migotka przepływała przez przełyk. Pożarł ją.

***

Oczy wychodziły Mpirze z orbit, postać wciągała ją coraz głębiej. 

Próbowała uderzyć " to coś ", które wciąż mocno trzymało jej łapę. Panika ogarnęła ją do granic możliwości. Widziała jak w zawrotnym tępię oddala się od powierzchni. Cała ta sytuacja, zdawała się Mpirze trwać godzinami, a w rzeczywistości zajęła parę sekund.

Z jej nozdrzy wydobył się dymek, woda na dnie była ciemna i lodowata. W net poczuła, że jej  kończona została uwolniona. Odwróciła się natychmiastowo, wysunęła ostre pazury i zaczęła skanować postać, która kryła się w mroku. 

Nadal ogarniała ją zgroza. Coś dotknęło ją w lazurową płetwę grzbietową. Serce przyśpieszyło, a skrzela zachłannie przepompowywały wodę. 

Porywczo się odwróciła i rzuciła z rozszerzoną paszczą i ostrymi niczym brzytwa szponami, skierowanymi w napastnika. Żywiołowo kłapała na oślep szczęką, będąc nad rywalem. 

Ogłupiała ją ognista wściekłość. Była pewna, że ten ktoś zrobił Premię krzywdę. 

- Ej, ej ,ej Mpira ! -Rozległ się przerażony wrzask nieznajomego - Przestań, to ja ! Prema !

Mpira dociskała ją do ciemnego dna. Mrok pokrył je w całości. 

- Udowodnij ! - Warknęła lekko zdyszana, mocniej przyciskając do gruntu zarys postaci.

- Miałyśmy się dzisiaj spotkać, obgadać plan naszej wycieczki. - Odparła nerwowo. 

Odruchowo puściła leżącą pod nią osóbkę, która po chwili znalazła się przed nią. Mpira była zdezorientowana.

 Prema odepchnęła się z niewyobrażalną siła od dna i poszybowała do góry, śmiejąc się przy tym do rozpuku. Mpira poszła w jej ślady. 

Odnalazła ją wzrokiem. Granatowo-fiołkowe futro Premy kołysało się lekko w lazurowej cieczy. Jej bordowy zaokrąglony róg ruszał się wraz z jej szafirowym łbem. Trzymała się łapami za brzuch i chichrała wniebogłosy.

- Oszalałaś, ta woda mogła by być żółta ! - Wykrzyczała.

- Ależ cię nabrałam. Nie pamiętam kiedy ostatnio cię tak wystraszyłam - Powiedziała z przerwami na śmiech. 

Mpira się wściekła, bała się o nią.

- Ha, ha, mi do śmiechu nadal nie jest. - Odparła naburmuszona zadzierając pysk. -Tym razem myślałam, że coś ci się stało. Jesteś tu sama, narażona na niebezpieczeństwa. - Dokończyła.

- Oj już nie przesadzaj. Nikt oprócz ciebie i twojego rodzeństwa od prawie ośmiu lat tu nie przychodzi. - Powiedziała znudzonym głosem Prema, kierując się na powierzchnię. 

Mpira poszybowała za nią. Jej przyjaciółka wyciągnęła łeb z wody i łapczywie wciągała powietrze gromadzące się w środku zaokrąglonego rogu. 

- Chodź, popłyniemy na nasz głaz - oznajmiła Prema. - Mam dosyć tego miejsca.

Dokładnie wiedziała o czym mówi jej towarzyszka. Chodziło jej o starą obrośniętą algami skałę. Był to ich punkt obserwacyjny, oddalony zaledwie o paręset metrów od zatoki. 

Mpira skinęła łbem i znów zanurzyła się w krystaliczno-turkusowej toni. Zaraz za nią płynęła Prema. Jej mały porośnięty gęstym futrem ogonek rozpływał się pod powierzchnią, a róg rozcinał wodę. Spojrzała akwamarynowymi oczyma na nią, płynącą obok. 

~~~~~~~~  

Witam wszystkich w zapowiedzianym rozdziale. Przepraszam, że na razie nic się nie dzieję, ale nie lubię gdy akcja jest zbyt szybko. 

Informacja dla śledzących deviantarta :

Wyczekujcie aktualnej wersji Fanga, dziś na pewno się pojawi.

(dla zapominalskich , link znajdziecie na moim profilu).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro