Rozdział 19 - Jak można pokochać przestępcę?
Cały tydzień zleciał w mgnieniu oka. Głównie skupiał się on na pogrzebie Edwarda, żałobie i uspokajaniu Levy. Juvia oczywiście uczestniczyła w tych wydarzeniach, ale w wolnym czasie zaglądała do biblioteki, aby dowiedzieć się coś o narzeczonym przyjaciółki. Wydawał się jej bardzo podejrzany. Nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru. Co dzień sięgała po ogromne księgi z życiorysem Edwarda. Bardzo dużo informacji zawierały osiągnięcia i pochwały dla księcia, ale gdzie wady? Ze znudzeniem czytała, jakie to zalety posiadał młody książę, gdy po chwili zauważyła braku kilku kartek. Zostały one wyrwane. Zdanie, które zostało zapisane przed oderwaną częścią, brzmiało następująco: „Nie mało w swym bogatym życiu popełnił błędów i nie wiedział niby o tym nikt, a tak naprawdę wszyscy wiedzieli tylko zakazano im ust otworzyć na tą sprawę. Książę Edward jako jedyny syn wyrządził tyle brudów, że nie można było jego duszy oczyścić z tych zarzutów, a najgorsze świństwa, jakie popełnił to były...". Nagle jej dusza ożywiła się. Wiedziała, że z tym człowiekiem było coś nie tak! Teraz wystarczyło znaleźć ukryte strony. Przejrzała wszystkie kartki po kolei, a potem odwróciła książkę do góry nogami i próbowała coś z niej „wytrzepać". Wypadły z niej kartki z potrzebnymi jej informacjami. Chyba szczęście jej dzisiaj dopisywało.
— Genialnie! — zawołała z radości, z hukiem zamknęła księgę i chwyciła ją w dłonie.
Miała dobry dowód, aby pokazać swej najdroższej przyjaciółce za jakiego zbira chciała wyjść za mąż. Pobiegła do wyjścia biblioteki i ruszyła do księżniczki Levy, aby ona mogła przestać rozpaczać nad kimś tak okrutnym i przebiegłym. Juvia zwolniła krok, a po chwili stanęła.
„Czyżby nie wiedziała nic o swoim narzeczonym?" — pomyślała nieco zaskoczona.
Wzruszyła ramionami i pobiegła dalej. Gdy znalazła się pod drzwiami, zapukała lekko i oczekiwała na jakąkolwiek odpowiedzieć. Zamiast tego usłyszała cichy szloch księżniczki i uspokajające słowa Gajeela. Chwyciła za klamkę.
— Posłuchaj mnie, Levy!
Weszła do środka.
~*~
Tajemnicza blondynka każdego ranka i wieczora odwiedzała celę, w której uwięziony był Gray oraz Lyon. Białowłosy, który najbardziej cieszył się na jej widok, co dzień zagadywał ją i komplementował. Oczywiście nie robił tego bez powodu. Po pierwsze: chciał wydostać siebie i partnera z więzienia. Po drugie: chciał się z nią zabawić, skoro był już z dziewczyną w dobry stosunkach.
W myślach samuraja krążyły tylko myśli wokół ucieczki i Juvii. Nawet nie wiedział ile był dni siedział w zimnej celi, ile to czasu nie widział uczennicy, jej niebieskich włosów, bladej twarzy i tego olśniewającego i ciepłego uśmiechu. Na samą myśl o niej robiło mu się dziwnie ciepło w tym lodowatym pomieszczeniu. Jednak zimniej, gdy wspominał, jak zranił ją aż dwa razy. Zerwał obietnicę. Znowu.
Niby jak mógł chronić Juvię, gdy za każdym razem pakowali się w niemałe kłopoty?
Westchnął i osunął się po murowanej ścianie.
— Stary, z tobą dzieje się coś dziwnego — przyznał Lyon, który od pewnego momentu obserwował Graya. — Nie wiem, czy to przez to miejsce, czy może przez panujące tu warunki, ale wiem jedno — Gray popatrzał z ironią na przyjaciela. — Cholernie tu zimno!
Czarnowłosy prychnął i rozmyślał nad swym nieszczęsnym losem.
~*~
— To niemożliwe! — krzyknęła rozzłoszczona Levy, chodząc w te i wewte.
— I ty chciałaś wyjść za takiego oszusta! — rzekła dosyć głośno Juvia.
— Dziewczyny, błagam, uspokójcie się — nalegał Gajeel, który od godziny słuchał obraźliwych słów opisujących księcia Edwarda.
— Co za palant! Zbir! Niegodziwiec! — Levy z wycieńczenia opadła na łóżko i wyrzuciła kartki za siebie.
Dwójka przyjaciół westchnęła głęboko i spojrzeli na siebie. Mieli dość już słuchania „jaki to książę był...", dlatego Juvia odebrała kartki z zapisami i schowała w księdze. Potem cała trójka rozłożyła się na miękkim łóżku i zapadła cisza.
— Levy — przerwała Juvia po dziesięciominutowej przerwie. — Nie chciałabyś zaręczyć się na nowo?
Księżniczka popatrzyła na przyjaciółkę z wyraźnym szokiem, a po chwili wybuchła śmiechem.
— Niby z kim? — zażartowała.
— Z Gajeelem — odpowiedziała śmiertelnie poważnie.
Levy spojrzała na towarzysza, który miał wbity wzrok w jej oblicze. Dziewczyna bardzo szybko się speszyła, a jej twarz konkurowała z odcieniem pomidora. Chłopak równie dobrze odwrócił wzrok, nie mówiąc o tym, że na jego policzkach pojawił się dostrzegalny rumieniec.
— C—c—c—co t—ty mów—wisz?! — wypaliła księżniczka.
— Przecież przyjaźnicie się od dziecka — Juvia zaczęła wyliczać na palcach. — Od zawsze najlepiej się rozumieliście, byliście nierozłączni, Gajeel po twoim porwaniu szukał cię przez kilkanaście lat, a gdy cię znalazł to nie mógł się od ciebie odczepić, każdy wie, że jesteście sobie przeznaczeni, potajemnie z bratem w dzieciństwie szykowaliśmy wam ślub... — przerwała, widząc jak oboje byli czerwoni po uszy.
Levy przelotnie zobaczyła reakcję przyjaciela, a potem znów się zarumieniła. Juvia zrozumiała, że lepiej będzie, gdy zostawi ich samych. Niechętnie wstała z łóżka i podeszła do drzwi. Chwyciła klamkę.
— Powodzenia! — krzyknęła za sobą, trzaskając drzwiami.
Z pokoju wyszła tak szybko, że nie zauważyła przebiegającej dziewczyny i zderzyła się z nią. Obie upadły na podłogę. Juvia nie przejmując się tym czy żyje, czy coś się jej stało, czy nie, odruchowo wstała i spojrzała na blondynkę.
— Nic ci się nie stało? — zapytała czule.
— N—nie nic — odpowiedziała potrącona dziewczyna.
Juvia wyciągnęła rękę ku blondynce. Nie zastanawiała się długo i skorzystała z pomocy. Obie spojrzały na siebie.
— Juvia, miło mi cię poznać — powiedziała niebieskowłosa.
— Angelica, mi również.
— Dokąd tak biegłaś? — dopytywała.
— Wracałam z więzienia — Juvia wytrzeszczała oczy. — Nie, nie o to chodzi! — Angelica zaczęła nerwowo wyjaśniać sytuację. — Po prostu daję jedzenie więźniom, bo to moja praca.
Juvia poczuła, że natrafiła na właściwą osobę. W jej oczach pojawiły się iskierki, a na twarzy ogromny uśmiech.
— Może miałabyś ochotę ze mną chwilę porozmawiać, Angelico? — zapytała słodkim głosikiem.
— Nie ma problemu — uśmiechnęła się i obie poszły do najbliższego pokoju, w którym mogłyby spokojnie odbyć pogawędkę.
~*~
— Nie boisz się tych zimnych i ciemnych cel? — spytała ze zmartwieniem Juvia.
— Ani trochę — odpowiedziała pewnie Angelica i wzięła łyk pomarańczowej herbaty.
— W więzieniu są zamknięci tylko źli ludzie — przyznała.
Była to prawda, jednak w tej chwili nie miała na myśli Graya ani brata. Zdawała sobie sprawę już od momentu, gdy została zatrzymana na komisariacie, że jej brat w tym uczestniczył. Szczerze to się nawet po nim tego spodziewała. Bardziej zszokowało ją imię Senseia. W ciągu dnia mogła powtórzyć „Gray" chyba z milion razy i nadal uważała, że to urocze imię. Nie to, co imię jej brata. Lyon. Zwykle, mówiła na niego po prostu „bracie". Myślę, że chyba każdy wie, co oznacza słowo „lion" w języku angielskim. Czasem nawet i Juvia nazywała go „Głupim Kotem".
Angelica zaprzeczyła ruchem głowy słów towarzyszki. Z niewiadomych powodów jej twarz oblał rumieniec.
— W więzieniu nie zawsze spotykam złych ludzi — odpowiedziała nieco rozmarzona.
— Co masz na myśli? — Juvii wydawało się, że blondynka została zaczarowana, dlatego że uśmiechała się sama do siebie.
— Spotkałam kogoś, kto niczym nie zawinił, ale siedzi biedaczek w tym zimnym lochu — pociągnęła nosem i otarła niewidzialną łzę. — Ale jest on tak uroczy i przystojny, że wprost nie mogę się oprzeć! — złapała się za głowę i bardziej się zarumieniła. — Jest idealny!
Juvia wytrzeszczyła oczy. Jak można pokochać przestępcę?
— Jak on wygląda? — zapytała z obawą w głosie, iż mógłby być to Gray.
— Jest wysoki, ma białe włosy, piękny uśmiech.... — Juvii wydawało się, że wymieniała w nieskończoność, ale opis idealnie pasował do jej brata.
Nie powiedziała Angelice, że opisała jej bliską osobę, ponieważ znała Lyona. Nigdy jakoś nie traktował poważnie dziewczyn, które pierwsze uwodzą mężczyzn. Zdaniem Lyona musi się to dziać na odwrót. Jednak nikt go nie rozumiał.
— Angelico, dziękuję za rozmowę, ale muszę coś jeszcze zrobić — przyznała Juvia.
— Nie ma za co — odpowiedziała blondynka, która przed chwilą skończyła wymieniać zalety ukochanego.
Juvia miała zamiar wyjść z pokoju i już nigdy nie spotkać naiwnej dziewczyny, ale coś jej się przypomniało.
— Właściwie... — zaczęła. — W której celi „ten chłopak" został zamknięty?
— Cela numer dziewięć.
— Czy ktoś jeszcze jest w tej celi? — dopytywała.
— Tak — odpowiedziała z lekka przestraszona. — Jakiś straszny mężczyzna, który patrzy na mnie, jakby chciał mnie zabić! — krzyknęła ze strachu, przypominając sobie jego oblicze.
Niebieskowłosa zaśmiała się. Rzuciła Angelice pożegnalne spojrzenie i powędrowała, któryś raz z kolei do przyjaciółki Levy. Po drodze wstąpiła do swojego pokoju po list gończy Graya i zdjęcie Lyona. Zapukała kilkukrotnie w drzwi, a następnie weszła, gdy usłyszała ciche „proszę". Zastała księżniczkę przy oknie. Wpatrywała się w niebo.
— Levy, możemy porozmawiać?
Księżniczka odwróciła się w stronę Juvii i powitała ją z uśmiechem.
— Zawsze.
Usiadły więc na łóżku, a Juvia nie miała zamiaru przedłużać monologu i przeszła do konkretów. W obie dłonie chwyciła kartki i pokazała je tak, aby Levy zauważyła imię i zdjęcie.
— Powiedz mi, czemu mój brat Lyon oraz mój przyjaciel Gray, zostali zamknięci w więzieniu? — rzekł stanowczo.
Levy wyglądała na lekko zmieszaną, ale po chwili spoważniała totalnie.
— Twój brat uczestniczył w wielu zbrodniach z własnej woli, ale jako towarzysz. Zwykle na czele stał on — wskazała palcem na zdjęcie Graya. — Zabił tyle ludzie, że nie powinien wcale się tu pokazywać tylko leżeć dwa metry pod ziemią. Na szczęście zdradził swoją tożsamość, gdy walczył przeciwko moim żołnierzom. Nietrudno było się domyślić, kim jest „Czarny książę" lub „Szybka śmierć".
Juvię zatkało, jednak czuła, że musi go uwolnić.
— On jest niewinny! — krzyknęła prosto w twarz przyjaciółce.
Księżniczka jedynie prychnęła z naiwności przyjaciółki i spojrzała na nią tak zimnym oraz poważnym wzrokiem, że Juvię przeszły ciarki.
— Więc daj mi dowód jego niewinności — księżniczka wyrwała z ręki list gończy Graya. — Jeżeli w ciągu tygodnia nie znajdziesz dowodu to... — porwała kartkę na dwie części. — twój przyjaciel umrze.
Niby w jaki sposób miała to zrobić?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro