Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 70

LILIANA

Trzeciego dnia po odejściu Kajetana spotykamy się na polanie nieopodal rodzinnego domu chłopaka. Słońce chowa się za horyzontem. Wiatr targa moimi włosami, gdy pochylam się i obserwuje wykopany przez Tobiasza dół.

– Czy to na pewno konieczne? – pyta Fabian z rękoma opartymi o biodra. – Nie wydaje wam się to głupie?

– Chcemy pożegnać przyjaciela – odpiera cicho Mimi ze wzrokiem wbitym w leżącą na ziemi łopatę. – To nie jest głupie. – Wrzuca do dołu breloczek w kształcie psa. – Marzył o takim.

– Widziałam książkę, którą dostał na urodziny – wspominam beznamiętnym tonem. – Cieszył się, jak małe dziecko, kiedy opowiadał mi o nieistniejącym psie.

Tobiasz wyciąga z plecaka drewnianą miniaturkę domku na drzewie.

– Zrobiliśmy go razem z Fabianem. – Zaciska usta i obraca w dłoniach figurkę. – To było ulubione miejsce Kaja.

– Zawsze powtarzał, że przyprowadzi do niego tylko wyjątkowych ludzi – wtrąca Fabian. – Chyba miał rację. – Posyła mi znaczące spojrzenie znad uniesionych brwi.

Zapadam się w sobie jeszcze bardziej i bardziej. Zagryzam dolną wargę. Modlę się, by nie pęknąć. Nie przy nich, nie teraz.

Błagalnie patrzę w stronę nieba. Jeden znak, proszę.

Mimi chwyta moją rękę.

– Kochał wyjątkowych ludzi – mówi. – Zawsze przyciągał dobro. Dzięki niemu jesteśmy tu razem.

– To dziwne – wypalam – że nadal się przyjaźnimy.

Fabian posyła mi kąśliwy uśmieszek.

– Wstrzymajmy się z tak dużymi deklaracjami.

Mrużę oczy.

– Wiesz, o co mi chodzi. To Kajetan ściągnął mnie do klubu. Po powrocie z drugiej strony powinniśmy chyba o sobie zapomnieć.

– Nie do końca – wtrąca Tobiasz. – Dużo o tym myślałem. Wcale nie chcieliśmy, żebyś dołączyła. Kaj powiedział ci, żebyś nigdy więcej nie przychodziła.

– Ale ty i tak musiałaś zrobić swoje – cmoka Fabian. – Od samego początku byłaś irytująca.

Przewracam oczami.

– To samo mogę powiedzieć o tobie.

Fabian wykonuje ledwo zauważalny ukłon w moją stronę.

– Do usług – odpiera z lekkością w głosie. – To, że tu stoisz, zawdzięczasz tylko sobie. Gdybyś posłuchała wtedy Kaja, nie byłoby cię w naszym życiu. Hej! – woła. – Uwierzycie, że nikt inny nie wpadł na reaktywację klubu?

Nadal nie mogę pogodzić się z tym, że klub fotograficzny w naszych czasach nigdy nie istniał.

Tobiasz wbija pięty w grząską ziemię.

– Ciekawe jak to wygląda z perspektywy innych ludzi – mówi, kołysząc się na boki. – Nagle zaczęliśmy ze sobą rozmawiać?

Mimi stuka palcem w brodę.

– To dziwne, ale przecież nie zapytamy, jak wyglądały ostatnie lata, podczas których teoretycznie nas nie było.

– Myślicie, że naprawdę nas nie było, czy... – rzuca Fabian i urywa, widząc wzrok Tobiasz. – Och, zaczyna się.

– Wiecie – Tobiasz posyła nam szeroki uśmiech – czytałem nieco o teorii wieloświatów. Może zastąpiły nas nasze klony?

Fabian poprawia zsuwające się z nosa okulary.

– Chyba nie do końca podoba mi się to, że nazywasz moje wcielenia z innych wszechświatów klonami.

W milczeniu wyciągam z kieszeni złożoną na pół kopertę i wrzucam ją do wykopanego dołu. Nabieram w dłoń ziemię i obserwuję, jak przykrywa wystającą z dna biel.

– Co tam nabazgrałaś? – pyta Mimi.

– Obietnicę – odpieram enigmatycznie i odsuwam się na bok. W powietrzu unoszą się drobiny kurzu i piachu.

Tobiasz zakopuje dół, po czym odrzuca łopatę za siebie. Wszystkie rzeczy, które w jakikolwiek sposób przypominały nam o Kajetanie, zostają pochłonięte przez wilgotną glebę.

– Może na zakończenie niech każdy z nas powie coś miłego o Kaju – proponuje. – Ja zacznę! No więc kiedyś, gdy byliśmy na wycieczce szkolnej, nie zdążyłem do łazienki. Na swoją obronę powiem, że miałem jakieś osiem lat! Od razu się popłakałem.

Fabian wywraca oczy.

– Jesteś taką...

– Beksą, wiem – dokańcza za niego Tobiasz. – Było lato. Kaj, jak tylko to zobaczył, oddał mi swoje spodnie i do końca dnia chodził w samej bieliźnie. Nie przeszkadzało mu to, że dzieciaki się z niego śmieją, a nauczyciele grożą niższą oceną z zachowania.

– Jakim cudem tego nie pamiętam? – zastanawia się na głos Fabian.

– Byłeś chory – odpowiada Tobiasz. – Nie pojechałeś, a my dzięki temu zyskaliśmy najlepszego przyjaciela. Twoja kolej. – Ściska jego dłoń.

– Dobra rzecz na temat Kaja... – Wzdycha Fabian. – Może pogadajmy o tym, jak nie oddał mi pieniędzy. Kto pamięta, jak próbował stworzyć wirtualne drzewo genealogiczne swojej rodziny i brakło mu kieszonkowego, żeby opłacić rejestrację? Ach! – Fabian teatralnie uderza się otwartą dłonią w czoło. – Ale przecież rozmawiamy o dobrych rzeczach. Hm. Pasuję.

Mimi sapie z niedowierzaniem.

– Może opowiedz o tym, jak uratował ci życie, co?

– Wielkie mi rzeczy. – Krzywi się. – Wyszedłem na ulicę, a on mnie odciągnął, bo nie zobaczyłem nadjeżdżającego samochodu. – Kręci nosem, po czym przeciera powieki zaciśniętą pięścią. Widzę, że jego oczy są zaczerwienione. – Kto następny? Nowa dziewczyna?

Zagryzam dolną wargę.

– Mam wiele dobrych wspomnień związanych z Kajetanem. Mówicie, że to nie on jest odpowiedzialny za moje pojawienie się w klubie. Może macie rację, ale gdyby nie on, nie stałabym tu teraz z wami. Wcześniej nie zależało mi na ludziach.

Nie mówię o tym, że nie pamiętam już, jakiego koloru były plamki na lewej tęczówce Kajetana. Zapomniałam już, jak brzmiał jego śmiech. Wieczorami, gdy leżę w łóżku, nieudolnie próbuję go odtworzyć, by choć na chwilę poczuć się mniej samotna.

Po moich policzkach zaczynają płynąć łzy.

– Spójrzcie – woła nagle Mimi i celuje w punkt na niebie. – Spadająca gwiazda!

Podążam za jej palcem i szeroko się uśmiecham. Po horyzoncie przesuwa się jasna smuga. Po chwili znika. Zostaje po niej jedynie wspomnienie.

Mimi przytula się do mojego boku.

– Myślicie, że Kaj z innego wymiaru jest szczęśliwy? – pyta, lecz nikt jej nie odpowiada.

Tego wieczora nie potrafię przestać się śmiać.

Podobno wszystko we wszechświecie ma swoje miejsce. Kiedy któraś z gwiazd spadnie, zastępuje ją następna. Nie przewidziałam, że możesz być jedną z nich. Odkąd odszedłeś, minęły dopiero dwa dni. Wydaje się, jakby była to wieczność. Każdej nocy obserwuję nieboskłon. Dotychczas nie udało mi się zaobserwować żadnej spadającej gwiazdy. Może to głupie, ale przez to żywię resztki nadziei, że wrócisz. Jeżeli jednak zobaczę przecinającą horyzont gwiazdę, uznam to za znak. Będę wiedziała, że jesteś szczęśliwy w miejscu, do którego trafiłeś i przestanę Cię szukać.

Czemu uważam, że byłbyś gwiazdą? Odpowiedź jest prosta: to ty nadałeś mojemu życiu blask.

Zabrzmiało to kiczowato. Wybacz.

Nie wierzę w to, że nigdy nie istniałeś. To niemożliwe. Nie dopuszczę do siebie myśli, że uczucia, jakie nosiłam w sercu, były iluzją. Gdybym mogła, powiedziałabym ci, że jesteś pierwszą osobą, która stała mi się tak bliska. Czasem czuję, że nie poznam już nikogo takiego, jak ty.

Wiem, o co zapytałbyś, gdybyś tylko mógł. Moje relacje z matką wyglądają tak samo. Nic się nie zmieniło. Po napisaniu matury, planuję stąd wyjechać.

Mimi i Gabriel są razem, poznaliśmy go dzień po Twoim odejściu. Miły chłopak, ale zdecydowanie za dużo gada. Jak Mimi wytrzymuje z kimś takim? Teraz pewnie byś się zaśmiał, bo przecież też dużo mówiłeś.

Ty (byłeś) jesteś wyjątkiem.

Wracając do Mimi – wiedziałeś, że chodzi na terapię? Opowiedziała mi o tym. Podobno mi ufa. Mówi, że się przyjaźnimy. Jestem pogodzona z tą myślą. Co więcej, nawet się z tego cieszę. Miło mieć przyjaciół.

Fabian dalej jest irytujący. Chce zamieszkać z Tobiaszem. To dopiero zagadka: jakim cudem Tobiasz jeszcze nie zwariował? Chyba nie poznam odpowiedzi, choć domyślam się, że musi pić dużo melisy. Ja przed jutrem wypiję jej całe wiadro.

Zastanawiasz się, co będzie jutro?

Jutro odbywa się Twoje oficjalne pożegnanie. Kiedy to piszę, uśmiecham się, bo ten pomysł wydaje mi się abstrakcją. Niestety jest to prawda. Jutro Cię pożegnamy.

Przepraszam za te mokre plamy.

(Nie mogę przestać płakać)

Wylałam wodę.

Jeżeli nie dasz mi żadnego znaku, będę na Ciebie czekała. Będę szukać Cię w każdej napotkanej gwieździe, nawet jeżeli oznacza to bezsenne noce do końca życia.

Natomiast jeśli zobaczę coś, co będzie świadczyło o tym, że naprawdę nie wrócisz, mogę obiecać Ci jedno.

Nigdy Cię nie zapomnę, Kaj.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro