Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 49

LILIANA

W połowie drogi wpadam na Fabiana. Zatrzymujemy się na krótką chwilę, aby posłać sobie skonsternowane spojrzenia, po czym wracamy do marszu. Oboje chcemy jak najszybciej znaleźć się w domu Mimi.

Fabian parska pod nosem.

– Wiedziałem, że tak będzie – rzuca. – Zwariował.

– Czemu po mnie zadzwoniłeś?

Fabian wdycha. Sprawia wrażenie, jakby ta czynność wiele go kosztowała.

– Bo tylko ty jesteś w stanie przemówić mu do rozsądku. Kompletny wariat. Zgadzasz się ze mną, prawda?

Po wysłuchaniu opowieści Kajetana, przyznaję Fabianowi rację.

Unoszę rękę, kiedy Mimi przystawia mi pod nos talerzyk z ciasteczkami.

– Nie, dziękuję. – szepczę do niej.

– To nie jest takie głupie – powtarza Tobiasz, patrząc na Fabiana. – Pomyśl tylko.

– Tak, tak. Laura jest matką Kaja. – Fabian macha lekceważąco ręką. – Może wszyscy od razu zgłoście się do zakładu zamkniętego, bo najwyraźniej każdy z was oszalał. Być może jestem następny i zaraz sam stwierdzę, że Kaj ma rację.

Spoglądam na siedzącego w rogu pomieszczenia Kajetana. Przytula podwinięte do piersi nogi. Jego nieobecne spojrzenie wbite jest w jeden punkt, którego nie potrafię dokładnie określić. Nie mam absolutnie żadnych wątpliwości co do tego, że nasza rozmowa nie jest dla niego interesująca.

Czołgam się w jego stronę.

– Wiesz, że to przez ciebie? – Kiwam głową w kierunku kłócącego się Fabiana i Tobiasza. – Nie potrafią się zdecydować, czy jesteś geniuszem, bo jakimś cudem połączyłeś wszystkie kropki i doszedłeś do takich, a nie innych wniosków, czy może twój móżdżek przypomina ziarnko piachu.

Kajetan mruga. Gdy ponownie otwiera oczy, jego spojrzenie wycelowane jest prosto we mnie.

– A ty jak uważasz? – pyta.

– Zwariowałeś.

– Tak myślałem, że to powiesz – stwierdza obojętnie. – Dla mnie to wszystko ma sens.

– Bo za wszelką cenę chcesz odnaleźć swoich biologicznych rodziców. Kiedy tylko pojawił się ktoś, kto jest do ciebie podobny, najpierw przebąkujesz coś o durnej teorii wieloświatów, a potem, kiedy i to przestaje się kleić, powracasz do korzeni i wmawiasz wszystkim, że Laura to twoja matka.

– Powiedz z ręką na sercu, że ani razu nie zastanawiałaś się nad tym, czy mam rację.

Och, na litość wszechświata.

– Nie. Ani razu się nad tym nie zastanawiałam.

Kajetan odchyla głowę i opiera ją o ścianę.

– Szkoda – mamrocze. – Może gdybyś to zrobiła, nie traktowałabyś mnie w taki sposób – dodaje.

Nie mam siły na to, by się z nim sprzeczać lub przekonywać go, że to kompletna bzdura. Bez słowa wstaję i siadam z powrotem na swoim miejscu.

– Mówiliśmy o tobie – oznajmia Mimi.

– O mnie? – Nie ukrywam zaskoczenia. – Czemu nagle zmieniliśmy temat? Może lepiej wróćmy do tego, że co najmniej jedno z nas oszalało.

Fabian czerwienieje na twarzy. Wyciąga telefon. Mocno stuka w ekran, a żyłka na jego czole zaczyna pulsować.

– Co to ma być? – pyta.

Prawie dostaję urządzeniem w twarz. Okazuje się, że strona wyświetlona na przeglądarce to jakieś forum. Mrużę oczy i czytam wytłuszczone litery.

Przewijam stronę i skanuję komentarze.

– Wow – wyduszam. – Trochę namieszaliśmy.

– Trochę? – powtarza podniesionym głosem Fabian. – Waszym zdaniem to są jakieś żarty? Ty – celuje palcem w Tobiasza – płacisz pieniędzmi pochodzącymi z naszych czasów! Potem ty – tym razem palec ląduję tuż przed moim nosem – wynosisz tam batona i gubisz opakowanie po nim...

– Zaraz, zaraz – przerywam i podnoszę dłonie. – Skąd niby pomysł, że to ja?

– Bo Tobiasz się wygadał! – Policzki Fabiana tętnią purpurą. – Wygadał się, że dał ci połowę tego cholernego batona! Ty! – Podchodzi i wyszarpuje koc, którym owinięty jest Kajetan. – Jednak możesz mieć rację – kończy łagodnie.

Kajetan na zmianę otwiera i zamyka usta.

– Co? – pyta z głupkowatą miną.

– Możesz mieć rację – powtarza Fabian. – Możliwe, że coś łączy cię z tymi ludźmi. A możliwe, że jesteście sobie zupełnie obcy, ale nie możemy tego w żaden sposób sprawdzić. Wystarczy, że weszliście do domu Laury i was przyłapała. Kaj, czy jest coś, o czym jeszcze chcesz nam powiedzieć?

Kajetana trzeba zmuszać do opowiedzenia wszystkiego, co działo się po włamaniu do domu Laury. Kilka razy urywa i siedzimy w kompletnej ciszy, czekając, aż wreszcie przejdzie do sedna. Dokładnie trzy razy patrzy na mnie, a wyrzuty sumienia, które targają jego sumieniem, widoczne są gołym okiem. Rzuca w moim kierunku nieme przeprosiny i dopiero wtedy kontynuuje.

– Jest żonaty – podsumowuję. – Czyli Laura jest kochanką. Myślicie, że ta kobieta o tym wie?

– Wątpię – odpowiada Tobiasz. – Kiedy śledziliśmy Laurę i tego faceta, wyglądali na ostrożnych.

– Ktoś wie – mówię.

Pokazuję reszcie zgromadzone na telefonie dowody. Otwieram galerię i wybieram zdjęcie z pogróżkami.

Mimi pochyla się i śledzi tekst.

– Lepiej przestań się z nim spotykać – czyta.

Kiwam głową.

– Wiem, kto to napisał. Jest jedna osoba, która robi te dziwne zawijasy przy literze a. – Przybliżam zdjęcie, by pokazać, o co dokładnie mi chodzi. – Widzicie? To całkiem charakterystyczna fala. Jak dotąd nie widziałam, żeby ktokolwiek miał podobny charakter pisma, dlatego od razu zwróciłam na to uwagę. – Z drugiej kieszeni wyciągam złożoną notatkę. Rozkładam ją i przystawiam obok telefonu. – Widzicie podobieństwo?

– Wygląda identycznie – stwierdza Mimi. – Skąd to masz?

– Dostałam – odpowiadam powoli – od Sary.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro