Rozdział 49
LILIANA
W połowie drogi wpadam na Fabiana. Zatrzymujemy się na krótką chwilę, aby posłać sobie skonsternowane spojrzenia, po czym wracamy do marszu. Oboje chcemy jak najszybciej znaleźć się w domu Mimi.
Fabian parska pod nosem.
– Wiedziałem, że tak będzie – rzuca. – Zwariował.
– Czemu po mnie zadzwoniłeś?
Fabian wdycha. Sprawia wrażenie, jakby ta czynność wiele go kosztowała.
– Bo tylko ty jesteś w stanie przemówić mu do rozsądku. Kompletny wariat. Zgadzasz się ze mną, prawda?
Po wysłuchaniu opowieści Kajetana, przyznaję Fabianowi rację.
Unoszę rękę, kiedy Mimi przystawia mi pod nos talerzyk z ciasteczkami.
– Nie, dziękuję. – szepczę do niej.
– To nie jest takie głupie – powtarza Tobiasz, patrząc na Fabiana. – Pomyśl tylko.
– Tak, tak. Laura jest matką Kaja. – Fabian macha lekceważąco ręką. – Może wszyscy od razu zgłoście się do zakładu zamkniętego, bo najwyraźniej każdy z was oszalał. Być może jestem następny i zaraz sam stwierdzę, że Kaj ma rację.
Spoglądam na siedzącego w rogu pomieszczenia Kajetana. Przytula podwinięte do piersi nogi. Jego nieobecne spojrzenie wbite jest w jeden punkt, którego nie potrafię dokładnie określić. Nie mam absolutnie żadnych wątpliwości co do tego, że nasza rozmowa nie jest dla niego interesująca.
Czołgam się w jego stronę.
– Wiesz, że to przez ciebie? – Kiwam głową w kierunku kłócącego się Fabiana i Tobiasza. – Nie potrafią się zdecydować, czy jesteś geniuszem, bo jakimś cudem połączyłeś wszystkie kropki i doszedłeś do takich, a nie innych wniosków, czy może twój móżdżek przypomina ziarnko piachu.
Kajetan mruga. Gdy ponownie otwiera oczy, jego spojrzenie wycelowane jest prosto we mnie.
– A ty jak uważasz? – pyta.
– Zwariowałeś.
– Tak myślałem, że to powiesz – stwierdza obojętnie. – Dla mnie to wszystko ma sens.
– Bo za wszelką cenę chcesz odnaleźć swoich biologicznych rodziców. Kiedy tylko pojawił się ktoś, kto jest do ciebie podobny, najpierw przebąkujesz coś o durnej teorii wieloświatów, a potem, kiedy i to przestaje się kleić, powracasz do korzeni i wmawiasz wszystkim, że Laura to twoja matka.
– Powiedz z ręką na sercu, że ani razu nie zastanawiałaś się nad tym, czy mam rację.
Och, na litość wszechświata.
– Nie. Ani razu się nad tym nie zastanawiałam.
Kajetan odchyla głowę i opiera ją o ścianę.
– Szkoda – mamrocze. – Może gdybyś to zrobiła, nie traktowałabyś mnie w taki sposób – dodaje.
Nie mam siły na to, by się z nim sprzeczać lub przekonywać go, że to kompletna bzdura. Bez słowa wstaję i siadam z powrotem na swoim miejscu.
– Mówiliśmy o tobie – oznajmia Mimi.
– O mnie? – Nie ukrywam zaskoczenia. – Czemu nagle zmieniliśmy temat? Może lepiej wróćmy do tego, że co najmniej jedno z nas oszalało.
Fabian czerwienieje na twarzy. Wyciąga telefon. Mocno stuka w ekran, a żyłka na jego czole zaczyna pulsować.
– Co to ma być? – pyta.
Prawie dostaję urządzeniem w twarz. Okazuje się, że strona wyświetlona na przeglądarce to jakieś forum. Mrużę oczy i czytam wytłuszczone litery.
Przewijam stronę i skanuję komentarze.
– Wow – wyduszam. – Trochę namieszaliśmy.
– Trochę? – powtarza podniesionym głosem Fabian. – Waszym zdaniem to są jakieś żarty? Ty – celuje palcem w Tobiasza – płacisz pieniędzmi pochodzącymi z naszych czasów! Potem ty – tym razem palec ląduję tuż przed moim nosem – wynosisz tam batona i gubisz opakowanie po nim...
– Zaraz, zaraz – przerywam i podnoszę dłonie. – Skąd niby pomysł, że to ja?
– Bo Tobiasz się wygadał! – Policzki Fabiana tętnią purpurą. – Wygadał się, że dał ci połowę tego cholernego batona! Ty! – Podchodzi i wyszarpuje koc, którym owinięty jest Kajetan. – Jednak możesz mieć rację – kończy łagodnie.
Kajetan na zmianę otwiera i zamyka usta.
– Co? – pyta z głupkowatą miną.
– Możesz mieć rację – powtarza Fabian. – Możliwe, że coś łączy cię z tymi ludźmi. A możliwe, że jesteście sobie zupełnie obcy, ale nie możemy tego w żaden sposób sprawdzić. Wystarczy, że weszliście do domu Laury i was przyłapała. Kaj, czy jest coś, o czym jeszcze chcesz nam powiedzieć?
Kajetana trzeba zmuszać do opowiedzenia wszystkiego, co działo się po włamaniu do domu Laury. Kilka razy urywa i siedzimy w kompletnej ciszy, czekając, aż wreszcie przejdzie do sedna. Dokładnie trzy razy patrzy na mnie, a wyrzuty sumienia, które targają jego sumieniem, widoczne są gołym okiem. Rzuca w moim kierunku nieme przeprosiny i dopiero wtedy kontynuuje.
– Jest żonaty – podsumowuję. – Czyli Laura jest kochanką. Myślicie, że ta kobieta o tym wie?
– Wątpię – odpowiada Tobiasz. – Kiedy śledziliśmy Laurę i tego faceta, wyglądali na ostrożnych.
– Ktoś wie – mówię.
Pokazuję reszcie zgromadzone na telefonie dowody. Otwieram galerię i wybieram zdjęcie z pogróżkami.
Mimi pochyla się i śledzi tekst.
– Lepiej przestań się z nim spotykać – czyta.
Kiwam głową.
– Wiem, kto to napisał. Jest jedna osoba, która robi te dziwne zawijasy przy literze a. – Przybliżam zdjęcie, by pokazać, o co dokładnie mi chodzi. – Widzicie? To całkiem charakterystyczna fala. Jak dotąd nie widziałam, żeby ktokolwiek miał podobny charakter pisma, dlatego od razu zwróciłam na to uwagę. – Z drugiej kieszeni wyciągam złożoną notatkę. Rozkładam ją i przystawiam obok telefonu. – Widzicie podobieństwo?
– Wygląda identycznie – stwierdza Mimi. – Skąd to masz?
– Dostałam – odpowiadam powoli – od Sary.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro