Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 48

TOBIASZ

Widok Fabiana przyprawia mnie o zawroty głowy. Wbijam stopy w podłogę, nie chcąc stracić równowagi.

– A więc zostaliśmy sami – stwierdzam.

Fabian siada na stole ze skrzyżowanymi na piersi ramionami.

– Cóż za spostrzegawcza uwaga.

Odchrząkuję.

– Wiesz... Chciałem porozmawiać.

Fabian przechyla głowę. Jego brwi szybują do góry. To jedyna reakcja, jaką mnie obdarza. Mija kilka dłuższych chwil i dociera do mnie, że chłopak wcale nie ma zamiaru się odezwać.

– Chciałem porozmawiać o tamtym dniu. – Biorę głęboki wdech, jednak nie jest on w stanie uspokoić mojego walącego serca i plączącego się języka. Zagryzam wargi. Okazuje się, że znalezienie odpowiednich słów jest nie lada wyzwaniem.

– Długo jeszcze mam czekać? – pyta Fabian wypranym z emocji głosem.

Nie pamiętam, by przyjaciel kiedykolwiek zwracał się do mnie w taki sposób.

Kręcę głową. Wnętrzności podchodzą mi do gardła. Z trudem przełykam ślinę, aby pozbyć się kwaśnego posmaku.

– Przepraszam – szepczę. – Skończony ze mnie dureń, co? – Przecieram zaciśniętą pięścią oczy. – Nie chciałem, żeby tak wyszło. – Kolejne słowa grzęzną mi w gardle. Mam wrażenie, jakby czyjaś dłoń zaciskała się na mojej szyi. – Nie mogę cię stracić – dodaję resztkami sił i na dobre się rozklejam.

Fabian zeskakuje ze stołu. Moją pierwszą myślą jest to, że wyjdzie, bo pewnie ma mnie dość. Nie obwiniałbym go, sam pewnie postąpiłbym tak samo. On jednak staje przede mną i uderza mnie w ramię.

– Głupek. – Owija rękę wokół mojego karku i przyciąga do siebie. – Nie stracisz.

Odkąd pamiętam, uwielbiam dotyk Fabiana. Jest kojący i sprawia, że czuję się bezpiecznie. Wyjątkowo.

W tej chwili jednak mam ochotę zwymiotować. Coś się zmieniło.

Teraz jest inaczej. Mam wrażenie, że jestem intruzem, a zachowanie Fabiana jedynie utwierdza mnie w tym przekonaniu. Chłopak nie oplata rękoma mojej talii (dlaczego, skoro zawsze to robił?), nie szepcze uspokajających słów (tęsknię za oddechem łaskoczącym moją szyję). Teraz Fabian klepie mnie dwukrotnie w plecy (delikatnie, ale moje wnętrzności i tak robią fikołka, a gorycz wypełnia moje usta) i odsuwa się na bezpieczną odległość (czemu stoisz tak daleko, Fabian?).

Zapada cisza. Co zabawne, zaczyna boleć mnie od niej głowa. Milczenie panujące pomiędzy mną a Fabianem jest irytująco głośne i rozsadza mi czaszkę. Doskonale wiem, że tylko ja mogę je przerwać. Oznajmiam więc drżącym głosem:

– Chcę, żebyś o czymś wiedział. Długo myślałem o tym, co się stało i chciałem powiedzieć...

– Nie. – Fabian unosi dłoń. Jego spojrzenie jest trudne do rozszyfrowania. – Nie chcę tego słuchać.

– Ale...

– Zapomnijmy o tym – mówi stanowczo. – To ja powinienem cię przeprosić. To moja wina. Popełniłem błąd.

Och.

Czyli tym dla ciebie jestem?

B ł ę d e m.

To śmieszne, jak wiele scenariuszy przewinęło się przez mój umysł w ciągu ostatnich dni i akurat wybrałeś najgorszy, myślę.

– Czy my... dalej się przyjaźnimy? – pytam, chociaż sam już nie wiem, czy chcę znać odpowiedź. Nie jestem pewien, czy będę w stanie być z tobą blisko, kiedy uważasz mnie za głupi błąd, myślę. Nie wiem, czy kiedykolwiek wybaczę ci, że właśnie dziś złamałeś mi serce.

– Coś czuję, że nigdy się od ciebie nie uwolnię – przyznaje Fabian, przewracając oczami.

– Nie – śmieję się, chociaż po moich policzkach dalej płyną łzy. – Nie uwolnisz.

Fabian zabiera z podłogi plecak. Przed wyjściem zatrzymuje się przede mną i sunie wzrokiem po mojej opuchniętej twarzy.

– Wyglądasz paskudnie – stwierdza. Klepie mnie po głowie i wychodzi.

Dotykam swoich włosów. Kiedy drzwi zamykają się z trzaskiem, przystawiam do ust zaciśniętą pięść. Wgryzam się w nią i zagłuszam głośny szloch.

***

Leżę na brzuchu, zagrzebany pod miękkim kocem. Pokój wypełnia słodki, migdałowy aromat. Wbijam spojrzenie w siedzącą na podłodze Mimi. Obok niej stoi talerzyk ze świeżymi ciasteczkami w kształcie serduszek. Głośno wzdycham, próbując zignorować ścisk w brzuchu.

– O czym chcieliście porozmawiać? – pyta Mimi.

Odwracam głowę. Kaj posyła mi szeroki uśmiech, kołysząc się na boki. Żaden z nas nie spodziewał tu się obecności drugiego.

– No dobrze – mówię. – Mogę zacząć, ale musicie obiecać, że będziecie ze mną szczerzy. No i nie będziecie się śmiać.

Kaj przystawia do skroni dwa palce.

– Masz to jak w banku – oznajmia. – No dalej, co to za grobowa mina? To coś poważnego?

Na jedynym wdechu wyznaję:

– Kilka dni temu Fabian mnie pocałował. Odepchnąłem go, a teraz nie wiem, jak to naprawić. Niby ze mną rozmawia, ale to nie jest to samo. Nic nie jest takie jak przedtem.

Kaj mruży oczy.

– Och, teraz wszystko rozumiem! Fabian wraz ze śliną przekazał ci swój wieczny pesymizm i dlatego nagle przestałeś się uśmiechać?

Po mojej twarzy przemyka grymas.

– Jeżeli miałeś podobną minę po tym, jak cię pocałował, to wcale nie dziwię się, że jest na ciebie wkurzony – zauważa Mimi.

– Byłem zaskoczony! – próbuję się bronić. – Chwila. – Podejrzliwie przyglądam się dwójce przyjaciół. – Czemu nikt z was nie jest?

Brwi Kaja szybują do góry.

– A niby czym? Każdy widział, jak na siebie patrzycie.

– Ciężko to przeoczyć – dodaje Mimi. – Wierz mi lub nie, ale Fabian jakoś nieszczególnie to ukrywa. No, może tylko przed tobą.

Mam ochotę schować się przed całym światem i do końca życia analizować każdy gest, który Fabian wykonał w moją stronę przez ostatnie lata.

– Nie wiem, w którym momencie to przegapiłem – szepczę.

– Chyba w każdym – stwierdza Kaj i szturcha mnie stopą. – Nie przejmuj się. Wszystko jakoś się ułoży. Pytanie tylko, co chcesz z tym zrobić?

Mimi sięga po ciastko. Wiśniowa marmolada zostaje w kąciku jej ust.

– Próbowałeś z nim rozmawiać? – dopytuje.

– Powiedział, że popełnił błąd. – Kiedy przypominam sobie te słowa, mój żołądek boleśnie się zaciska. – Kiedy mnie pocałował, odepchnąłem go, bo byłem wściekły – wyznaję cicho. – Nie dlatego, że się go brzydzę, wręcz przeciwnie. W pierwszej chwili byłem w szoku, a w drugiej pomyślałem, że mógł wybrać bardziej magiczny moment.

– Nie kłamałeś, mówiąc, że jesteś romantykiem! – Kaj wydaje się szczerze zaskoczony.

– Chyba sam musisz znaleźć odpowiednią chwilę, żeby go pocałować – podsuwa Mimi.

– Teraz? – Kaj przewraca oczami. – Już zniszczył ich pierwszy pocałunek. Musi zrobić coś lepszego.

– Zaplanuj waszą pierwszą randkę! – Mimi nie ukrywa podekscytowania.

– Chyba nie mam na to ochoty – odmrukuję. – Nie chcę stracić przyjaciela. Co, jeśli nam nie wyjdzie? To duże ryzyko, chyba nie jestem na to gotowy.

Mimi patrzy na mnie współczująco.

– Czujesz coś do niego?

Obracam zaciśniętą na nadgarstku bransoletkę. Koraliki mają ciemny, karmelowy kolor z jasnymi prześwitami pośrodku. Kiedy zaciskam powieki, przed sobą widzę hipnotyzujące oczy Fabiana i jego wywinięte w kpiącym uśmiechu usta. Robi mi się gorąco. Uświadomienie sobie uczuć, które noszę w sercu, jest ciężkie. Pewnego dnia Fabian był moim przyjacielem, a następnego pocałował mnie i wszystko się zmieniło. A może właśnie nie zmieniło się nic? Może nasza relacja zawsze wyglądała tak samo, a ja byłem głupcem i udawałem, że niczego nie widzę?

Kaj domyśla się, że nie mam zamiaru odpowiadać na pytanie.

– No dobrze – zaczyna – ja też muszę wam się do czegoś przyznać. – Wstaje z łóżka i zaczyna krążyć nerwowo po pokoju. – Kilka dni temu, kiedy z Lilianą włamaliśmy się do domu Laury... Zostaliśmy przyłapani.

– Wiemy – odpowiada Mimi. – Liliana o wszystkim nam powiedziała.

Kaj otwiera szerzej oczy.

– Fabian wie?

– Wie – parskam śmiechem. Przypominam sobie jego minę, gdy o wszystkim się dowiedział. Mogę przysiąc, że żyłka na jego czole niemal eksplodowała.

– Świetnie – mamrocze Kaj. – Przecież Fabian mnie zabije. – Łapie się za głowę.

Mimi obrzuca mnie sugestywnym spojrzeniem.

– Myślę, że ma na głowie inne sprawy.

Opadam twarzą na materac.

– Fantastycznie – mamroczę. Leżę tak krótką chwilę, wdychając mdły zapach wiśni i cynamonu. – Wracając do tematu Kaja. – Unoszę się do siadu i klaszczę. – Coś jeszcze chcesz nam powiedzieć?

– No... Okazało się, że mężczyzna, z którym spotyka się Laura... – Kaj krzywi się, po czym kończy szeptem: – On chyba... Chyba ma żonę.

– Co takiego? – woła Mimi. – Skąd wiesz?

– Widziałem, jak zakładał obrączkę.

– Ma żonę, wie o portalu – wyliczam powoli.

– Ale to nie wszystko. On wygląda jak ja! Nawet włosy poprawiamy w dokładnie taki sam sposób! Tobiasz? – Kaj podchodzi bliżej i kuca przede mną. Kładzie dłonie na łóżku po obu stronach moich uch. – Co wiesz na temat alternatywnych rzeczywistości? Skoro podróże w czasie są możliwe, to może jakimś cudem po przejściu przez szyb wentylacyjny wylądowaliśmy w innym wymiarze?

Czytałem kiedyś o międzywymiarowych podróżach, ale nigdy nie sądziłem, że coś takiego może nam się przydarzyć.

– Nie sądzę, żeby to było to – odpieram wreszcie. – To nie ma sensu.

Kaj spuszcza głowę.

– Laura jest w ciąży – szepcze. – Wiem, że dla was to pewnie głupota i nigdy mi nie uwierzycie, ale... Ja czuję, że to moja matka. Co, jeśli dobrze to ukrywa? Czasem zdarza się, że ktoś nie wie o tym, że jest w ciąży i dowiaduje się, kiedy zaczyna rodzić. Nie możemy tego wykluczyć. – Zawiesza na mnie błagalne spojrzenie. – Nie wykluczajmy tego – prosi żałośnie.

– W porządku – odpieram. – Przyjmijmy, że Laura naprawdę jest twoją matką. Urodziła cię i dopiero wtedy zginęła, tak? – Kaj kiwa głową. – Okej. Dobrze. – Biorę głęboki wdech. – W takim razie jak wyjaśnisz to, że masz osiemnaście lat? Powinieneś mieć...

– Wiem – przerywa. – Trzydzieści dziewięć. Wszystko dokładnie wyliczyłem. Wiem, że pewnie myślicie, że zwariowałem, ale... Laura musi być moją matką. Jestem tego pewien. Czuję to – podkreśla dobitnie.

Wyciągam z kieszeni telefon.

Kaj unosi brew.

– Co robisz? – pyta.

– Halo? – odzywa się w tym samym czasie głos po drugiej stronie.

– Kod czerwony – odpowiadam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro