Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 39

LILIANA

Dokładnie analizuję wieczór spędzony z członkami oryginalnego klubu fotograficznego. Od tego czasu minęło kilka dni, a pewne kwestie nie dają mi spokoju.

Czy Daniel miał wcześniej jakieś problemy z agresją? Czy w szkole istnieje specjalna teczka z przewinieniami, których dokonał? Czy próba pobicia Sary jest pierwszym incydentem, czy wcześniej zdarzało mu się podnieść rękę na dziewczyny?

Czy Sara na pewno jest zakochana w Laurze? A jeśli tak, to czy byłaby zdolna do pozbycia się jej, bo okazało się, że nie odwzajemnia zauroczenia?

Niewiele myślę, kiedy wyciągam telefon i wystukuję wiadomość.

Przewracam oczami. Dotykam ucha, które jeszcze pobolewa, ale przynajmniej przestała sączyć się z niego żółta wydzielina.

Mój telefon ponownie wibruje.

Siadam na łóżku. Moje palce stukają w migoczący ekran z prędkością światła.

Zeskakuję z łóżka i narzucam na siebie bluzę. Chwytam szczotkę i szarpię się ze splątanymi w kołtuny włosami. Po kilku nieudanych próbach poddaję się i naciągam na głowę kaptur.

Kiedy wychodzę z domu, przychodzi kolejna wiadomość.

Czytam ją kilkukrotnie i ostatecznie decyduję się nie odpowiadać. Nie ma słów, które wyraziłyby moją wdzięczność.

***

Do domku na drzewie przychodzę ostatnia. Drabina jest tak samo niestabilna, jak zapamiętałam, ale tym razem muszę poradzić sobie bez Kajetana, który pilnowałby, żebym nie spadła.

Kiedy pokonuję końcowe szczeble, docierają do mnie podniesione głosy.

– To wcale nie jest powód do tego, żeby rezygnować ze śledztwa! – krzyczy Kajetan, siedzący naprzeciwko Fabiana. Mimi przeskakuje wzrokiem z jednego chłopca na drugiego.

– Nie uważasz, że to dziwne? – odpiera Fabian. – Zegarek, Kaj. Zegarek!

– Może to... jakiś prototyp, a właściwy model został wypuszczony do sprzedaży później?

Z zacienionego rogu dochodzi parsknięcie. Wytężam wzrok. Tobiasz wygląda, jakby przez ostatnie noce w ogóle nie zmrużył oczu.

– Nic nie rozumiesz, Kaj – mówi cicho. – Ten zegarek został wyprodukowany kilkanaście lat temu, nie kilkadziesiąt. – Odchyla głowę i przymyka powieki. – To jest oryginał.

Fabian odwraca się do niego plecami. Zaciska pięści tak mocno, że jedna z kości przeskakuje, a towarzyszący temu dźwięk wprawia Mimi w osłupienie.

– Przestań – szepcze obrzydzona. Jej wzrok niespodziewanie ląduje na mnie – Hej, Liliana! Musisz tego posłuchać.

– Co takiego odkryliście? – pytam, mając nadzieję, że rozmowa o zaginięciu Laury odwróci uwagę od wiszącego nad nami konfliktu. Nastrój jest dziwnie niepokojący, ale nie potrafię jeszcze zlokalizować źródła kłopotów.

– Zegarek – odpiera Fabian. – Sobowtór Kaja miał zegarek.

Na litość gwiazd migoczących na niebie. Kazali mi tu przyjść z powodu jakiegoś durnego... zegarka?

– To o niczym nie świadczy – wtrąca Kajetan i zakłada ramiona na piersi. Wygląda jak obrażony bachor, któremu odebrano ulubioną zabawkę. – Uparłeś się tego cholernego zegarka...

Fabian macha rękoma.

– Bo został wyprodukowany w latach dwutysięcznych!

Otwieram oczy.

– To znaczy, że... – Zwilżam dolną wargę koniuszkiem języka i uśmiecham się pod nosem. – On wie o portalu.

– Nie wiem, dlaczego tak bardzo cieszy cię ta informacja – mamrocze Fabian. – To nie jest nic dobrego, wiesz o tym?

– Tak jakbyś wiedział, co jest dobre, a co złe – wypala bez zastanowienia Tobiasz.

Och, na litość wszechświata. Czyli tym razem to przez tę dwójkę atmosfera jest napięta, a powietrze przesiąknęło odorem nadchodzącej kłótni.

Kajetan w mało dyskretny sposób oczyszcza gardło, ściągając na siebie uwagę pozostałych.

– Wracając do głównego tematu, bo wybaczcie, ale przywykliśmy do waszych sprzeczek i najlepiej będzie je po prostu zignorować. – Mimi kiwa głową na znak zgody. – Zegarek. – Kajetan pstryka palcami. – To wcale nie świadczy o tym, że ten facet wie o portalu.

– Oczywiście, że wie – wtrącam z przebijającą w moim głosie powagą. – Co więcej, korzysta z niego regularnie.

Kajetan nie wygląda na przekonanego.

– Wcale nie musi korzystać z niego regularnie. Może zrobił to raz...

– ... kupił zegarek i wrócił? – dodaję uszczypliwie. – Ta, jasne. Jeżeli przyszedł tu raz, to na jednej wizycie na pewno się nie skończyło.

Chłopak nie daje za wygraną.

– Skąd pomysł, że akurat lata osiemdziesiąte są jego oryginalną linią czasową?

Wyrzucam ręce do góry.

– Oczywiście, że są. Przecież zna się z Laurą, rozmawiał z nią, zna to miasteczko i okolice, i... – zatrzymuję się, bo dopiero teraz dociera do mnie sens słów Kajetana. – Och. – Moje nogi drżą. – Masz rację! – Nie potrafię pohamować ekscytacji. Nie jestem w stanie ustać w jednym miejscu. Moje stopy lawirują pomiędzy siedzącymi na podłodze nastolatkami. – Masz rację – powtarzam – to nie musi być jego oryginalna linia czasowa. Być może nasze czasy nią są.

– To nie ma sensu – wtrąca Tobiasz, który sprawia wrażenie znudzonego naszą dyskusją. – Lata osiemdziesiąte na pewno są jego oryginalną linią czasową. – Widząc moje pytające spojrzenie, dodaje: – Wróciłem tam i nieco poszperałem. No, tak właściwie to śledziłem go. Pracuje w drukarni od wielu lat, rozmawiałem z właścicielem. Udawałem krewnego, który nie może się z nim skontaktować. Ma dwadzieścia dwa lata i pracuje tam, odkąd ukończył osiemnaście. Dobry pracownik, nie sprawia problemów, punktualny i miły. Zapytałem, czy ma dziewczynę, ale jak możesz się domyślać, właściciel drukarni nie wie takich rzeczy o swoim pracowniku.

Fabian odwraca się w stronę Tobiasza i gromi go spojrzeniem.

– Wróciłeś tam?

Tobiasz wzrusza ramionami.

– Dowiedziałem się więcej niż podczas wizyty z tobą.

Mimi kładzie rękę na kolanie Fabiana, próbując go uspokoić.

– Nie możemy podróżować na drugą stronę sami! – przypomina podniesionym tonem Fabian, ale Tobiasz pozostaje niewzruszony.

– Ze wszystkich osób na tym świecie, ty jesteś ostatnią, która ma prawo mówić o tym, co jest słuszne, a co nie – rzuca i wstaje z podłogi. – Spadam stąd. – Nie czekając na naszą reakcję, staje przy drabinie. Po chwili słyszymy, jak zeskakuje z niej na ziemię. Kroki chłopaka stają się coraz cichsze, aż w końcu kompletnie się rozmywają.

Fabian skubie wystającą ze spodni nitkę. Choć parska pod nosem, zauważam, że jego oczy lśnią bardziej niż zwykle.

Ostatni puzzel wskakuje na swoje miejsce.

Kucam obok i szturcham go łokciem. Kiedy posyłam mu współczujący uśmiech, on jedynie kręci głową i odwraca ją w bok.

– Co robimy? – pyta ze wzrokiem wbitym w Kajetana. – Nie możemy bezczynnie czekać. To niebezpieczne. Portal nie powinien być tak duży, a już na pewno nie powinien znajdować się w szkole. Dużo ryzykujemy, podróżując na drugą stronę. Myślałem nad tym i uważam, że powinniśmy przestać. To był durny pomysł. Co, jeśli nagle tam utkniemy?

Stukam palcem w brodę.

– A może... – podsuwam niepewnie – portal otworzył się nagle, a wcześniej wcale go tam nie było?

Fabian krzywi się, mierząc mnie spojrzeniem.

– A niby czemu miałby się otworzyć? Pewnego dnia stwierdził, że pojawi się w naszej szkole, bo...?

Wzruszam ramionami.

– Chyba tego musimy się dowiedzieć, czyż nie? – Uśmiecham się prowokacyjnie.

Fabian unosi brew, przybierając irytujący wyraz twarzy, który sugeruje o jego domniemanej wyższości nad rozmówcą.

– Fantastycznie. – Poprawia zsuwające się z nosa okulary. – A więc mamy w naszej grupie osobę, która myśli, że dziwny sobowtór z przeszłości to jej krewny, drugą, która uważa, że powinniśmy zapytać portal, dlaczego pojawił się akurat w naszej czasoprzestrzeni, i trzecią, która... – Fabian rozkłada ręce w geście bezradności. – Niechętnie to przyznaję, Mimi, ale jesteśmy ostatnimi osobami, które w obecnej sytuacji zachowały resztki rozumu.

Wzdycham.

– Nie podoba mi się Daniel – mówię, dobitnie ignorując przytyk Fabiana. – Trzeba przeszukać gabinet dyrektora. Musimy dowiedzieć się, czy miał wcześniej problemy z agresją, czy sytuacja z Sarą to jednorazowy wybryk. Jeżeli okaże się, że bywa agresywny, definitywnie stanie się głównym podejrzanym.

– Czemu akurat Daniel? – pyta Mimi.

– Jest dziwny – odpowiada jej Fabian. – Coś w jego spojrzeniu... – urywa. – Nie umiem tego określić. Gdy tylko go zobaczyłem, od razu coś w niepokojącego zaszyło się w moim umyśle.

– Pozostaje nam jeszcze dom Laury – odpieram tajemniczo. – Adres na pewno znajduje się gdzieś w gabinecie dyrektora.

Mimi uchyla usta.

– Chcesz włamać się do gabinetu dyrektora? – pyta.

Kajetan głośno przełyka ślinę.

– Chcesz włamać się do domu Laury? – upewnia się chłopak.

Posyłam mu niewinny uśmieszek.

– Rozumiem, że chcesz mi towarzyszyć?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro