Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ Prolog ~


•••

Dasz sobie radę. – Powtarzała w myślach. – Wiedziałaś na co się piszesz. Teraz już nie możesz się wycofać.

Wysoka, smukłej budowy dziewczyna, o ciemnorudych włosach uniosła głowę znad umywalki i spojrzała w lustro. Jej niebieskie oczy rozszerzyły się na widok własnego odbicia, a z ust wydobyło się ciche westchnięcie.

– Na Merlina... – Szepnęła, wciąż czujnie wpatrując się w swoje odbicie.

Z letargu wyrwały ją odgłosy zbliżających się kroków. Potrząsnęła głową, uśmiechnęła się krzywo i odwróciła się w stronę drzwi, akurat, kiedy do łazienki weszły dwie dziewczyny.

– Cześć! – Przywitała się uprzejmie jedna z nich, druga zaś kiwnęła jedynie głową na powitanie.

Rudowłosa odwzajemniła ten gest i ruszyła ku drzwiom.

– Ty jesteś Mary-Anne? Zgadza się?

Mary-Anne westchnęła ciężko w duchu. Zwróciła się ku dziewczynom i odparła krótko:

– Tak.

– Ja jestem Kinsley. – Dziewczyna o długich, blond lokach uśmiechnęła się przyjacielsko i wskazując na swoją, nieco mniej chętną do rozmów, towarzyszkę, dodała: – A to jest Darla.

Darla, niska dziewczyna o dużych, ciemnych oczach i krótkich, do ramion, brązowych włosach, uśmiechnęła się nieśmiało.

– Miło mi was poznać. – Rzekła Mary-Anne po czym ponownie skierowała się w stronę drzwi, kiedy Kinsley odezwała się z nieskrywanym zaciekawieniem w głosie.

– To musi być dla ciebie frustrujace... Zmiana szkoły i to na krótko przed ukończeniem poprzedniej. Nie zdążysz się tutaj porządnie zaaklimatyzować, a już ukończysz Hogwart.

Mary-Anne zmarszczyła brwi. Otworzyła usta, kiedy Kinsley kontynuowała, nie dając jej dojść do słowa:

– Rzekomo ta zmiana miała związek z rozwodem twoich rodziców, zgadza się? Wróciłaś z matką do Szkocji, tak? Wcześniej mieszkałaś w Portugalii, mam rację? I tam uczęszczałaś do Szkoły Magii? Podobało ci się tam?

Rudowłosa westchnęła w duchu. Zbliżyła się do drzwi, chwyciła za klamkę i posyłając Kinsley serdeczny uśmiech, odparła krótko:

– Tak.

Po tych słowach opuściła łazienkę. Zamknąwszy za sobą drzwi, oparła się o ścianę i zerknęła na swoje dłonie.

Przynajmniej już się nie trzęsą. – Pomyślała po czym wyprostowała się dumnie. Położyła dłoń na swojej klatce piersiowej i odetchnęła głęboko, wszak pod koszulą wyczuła naszyjnik, z którym się nie rozstawała.

Odepchnęła się od ściany i ruszyła ku drewnianym schodom, które prowadziły wprost do Pokoju Wspólnego. Uczniowie rzucali jej zaciekawione spojrzenia. Niektórzy byli bardziej dyskretni, inni zaś mniej. Słyszała ich szepty. Skrycie pochwaliła w myślach, niedawno poznaną, Kinsley i jej ekstrawertyczne usposobienie. Ona przynajmniej była bezpośrednia.

Mary-Anne rozejrzała się po Pokoju Wspólnym. Pokój był okrągły i obszerny. Na podłodze znajdował się granatowy dywan upstrzony gwiazdami, które widniały również na kopulastym sklepieniu pomieszczenia. Okna, sklepione łukowo, przedzielały ściany okryte niebiesko-brązowymi, jedwabnymi tkaninami. W pokoju znajdowało się wiele regałów, które były zapełnione przeróżnymi książkami. Naprzeciwko wejścia do Pokoju Wspólnego stał wysoki posąg Roweny Ravenclaw, wykonany z białego marmuru.

Dziewczyna przyglądała się uważnie podobiźnie jednej z założycielek Hogwartu, kiedy drzwi za jej plecami stanęły otworem. Odwróciła się i zamarła. W jej kierunku zmierzał wysoki chłopak, o bladej cerze i  jasnych włosach. Niósł ze sobą kilka, ciężkich książek, z którymi skierował się do najbliższego stołu, na którym je odłożył. Zdjął z siebie szkolną szatę, powiesił ją na oparciu krzesła i zasiadł do stołu, otwierając jedną z książek.

Mary-Anne uważnie się jemu przypatrywała.

– Czyżby wpadł ci w oko?

Rudowłosa zamrugała szybko i skierowała twarz ku osobie, stojącej obok niej. Była to Kinsley, która z zawadiackim uśmieszkiem spoglądała to na Mary-Anne, to na jasnowłosego chłopaka.

– Skądże. – Zaprzeczyła Mary-Anne. – Po prostu staram się oswoić z nowym otoczeniem i nowymi twarzami.

– Jeśli będziesz potrzebowała pomocy to daj mi znać. – Rzekła Kinsley z serdecznym uśmiechem. – A ten chłopak... – Nieco ściszyła głos. – Nazywa się Barty Crouch. Junior.

•••

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro