Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

kiwi set• larry stylinson one shot


Louis zawsze miał dużo pracy, ale tego dnia było jej jeszcze więcej, niż zazwyczaj. Zobaczył, że dzwoni jego córka- Sage, więc odebrał, nadal przeglądając dokumenty.

— Dzień dobry, słoneczko— wymamrotał, uśmiechając się do siebie, bo uświadomił sobie, że za nią tęsknił. Co drugi weekend spędzała u Evana, jej drugiego ojca, a byłego męża Louisa, więc mężczyzna zwykle odbierał ją w poniedziałek po szkole. Nie byli w dobrych stosunkach, Louis nadal nienawidził go za odejście i do końca się z tym nie pogodził, chociaż minęły 2 lata. Z jednej strony wystarczająco, ale Evan był pierwszą miłością Louisa i może właśnie to było przyczyną-był po prostu znudzony wieloletnim związkiem.

— Pamiętasz, że dzisiaj mnie nie odbierasz od razu po szkole, bo nagrywamy teledysk?

Oh, teledysk. Louis w tym całym zamieszaniu kompletnie o tym zapomniał, ale nie mógłby powiedzieć tego dziecku, więc lepszą opcją było udawanie. To tylko natłok obowiązków. Chciał zapewnić córce wszystko, czego potrzebowała, dlatego spędzał tyle czasu pracując.

— Jak mógłbym zapomnieć? Przypomnij mi tylko z kim ten teledysk? I poproś Evana, żeby wysłał mi adres.

Tomlinson nawet w rozmowach z córką nie nazywał Evana "tatą", bo według niego, wcale nim nie był. W końcu który tata zostawia dziecko z jednym rodzicem, bo znajduje sobie kochanka?

— Bądź po mnie o siódmej, Harry Styles— powiedziała dumnie. Louis słyszał to nazwisko, ale na pewno nie od córki. Zanotował sobie w pamięci, żeby to później sprawdzić.

— Baw się dobrze, kocham cię— powiedział na pożegnanie i się rozłączył, wracając do pracy.

Cały czas nazwisko Harry Styles go rozpraszało, dlatego postanowił w końcu sprawdzić, skąd może go znać. Wpisał w wyszukiwarkę i pierwszą piosenką było "Sign of the Times". Po kilku dźwiękach zdał sobie sprawę, że słyszał ją wielokrotnie w radiu.

Oglądając teledysk, nie mógł oderwać oczu od Harry'ego. To dziwne, ale piękno mężczyzny było aż onieśmielające. Każdy detal był idealny i Louis był pewny, że to jedna z najpiękniejszych osób, jakie kiedykolwiek widział. Był także ciekawy czy na żywo jego oczy są aż tak zielone, dołeczki aż tak widoczne, a jego głos aż tak głęboki, bo to nie było możliwe. Czy Harry Styles w ogóle jest prawdziwy?

Takim sposobem spędził kolejne kilka godzin na słuchaniu piosenek i oglądaniu wywiadów. W Harrym było coś takiego, że cały czas pragnął więcej i więcej. Był jak szczęście- jeśli raz prawdziwie go zasmakujemy, nie chcemy, żeby minęło.

Nie przyznałby się przed samym sobą, że osoba Harry'ego Stylesa go zauroczyła. Przecież wydawał się być dziwny, bo kto normalny nosi aż tak kolorowe garnitury, w teledysku lata, a w wywiadach cały czas żartuje (nie, Louis wcale się nie popłakał ze śmiechu, przecież jego żarty nawet nie są śmieszne, wcale)?

Mężczyzna zamknął laptopa i wyszedł z pracy, będąc złym na siebie, że nic nie zrobił. Cały czas starał się nie myśleć o mężczyźnie, ale cóż, nie działało.

***

Sage miała tylko 8 lat, ale była bardziej dojrzała, niż jej rówieśnicy. Wszystko przez rozwód rodziców- była sześciolatką, a już wtedy musiała przechodzić przez coś takiego. Dla każdego byłoby to bardzo trudne, ale dzieci w takim wieku nie do końca wszystko rozumieją, co sprawia, że wszystko jest jeszcze gorsze.

Dziewczynka cieszyła się, że będzie mogła wystąpić w teledysku Harry'ego. Nie była fanką, ale czasami słuchała jego piosenek. Poza tym Harry miał cudowne podejście do dzieci, wszystkie go pokochały od razu.

Za to Sage od razu stwierdziła, że byłby idealny dla Louisa. Miał wszystko- był przystojny, zabawny, troskliwy. Styles miał 29 lat, czyli był tylko o 3 lata od niego młodszy. To, że już od jakiegoś czasu szukała swojemu tacie chłopaka, utrzymywała w tajemnicy.

Postanowiła, że zrobi wszystko, żeby byli razem. Chciała zacząć od porozmawiania z Harrym. Jej plan był wręcz idealny. Podczas przerwy podeszła do niego z uśmiechem i zaczęła:

— Masz chłopaka?— Spytała, jakby było to pytanie o jego ulubiony kolor. Hako dziecko nie wiedziała, jakie pytania są odpowiednie. Podobno dzieci są szczere, ale Sage była wyjątkowo szczera, aż za bardzo.

Harry zakrztusił się muffinką, którą jadł, bo spodziewał się wszystkiego, ale nie tego. Ledwo udało mu się nie roześmiać, ale uśmiech sam cisnął mu się na usta.

— Nie, nie mam. Dlaczego pytasz?— Uniósł brwi i z ciekawością spojrzał na dziewczynkę.

— Z ciekawości. A szukasz kogoś?

— A co? Planujesz mnie uwieść i zostać moją dziewczyną?— Zaśmiał się, czekając na jej reakcję.

— Wcale nie— od razu zaprzeczyła.— Jestem tylko ciekawa.

— Wiesz, nie można szukać na siłę. Kiedy się w kimś zakochasz, będziesz to po prostu wiedziała. Jestem pewien, że poczekasz kilka, może kilkanaście lat i znajdziesz kogoś idealnego dla siebie.

— A ty mi powiesz, kiedy znajdziesz kogoś idealnego?

— Oczywiście, ale będziesz musiała obiecać na mały paluszek, że zachowasz to w tajemnicy.

Sage z uśmiechem wróciła na do wszystkich, bo teraz była pewna, że Harry i Louis będą do siebie pasować i zakochają się w sobie od razu.

***

Dwie godziny później, skończyli nagrywać pierwsze sceny i po wszystkich przyjeżdżali rodzice. Sage została tylko z kilkoma osobami, więc postanowiła zadzwonić do taty.

— Gdzie jesteś? Miałeś być 5 minut temu— powiedziała swoim "obrażonym" głosem, który zawsze działał na Louisa.

— Słoneczko, przepraszam, ale stoję w korku. Poczekaj jeszcze trochę, jestem blisko.

Po tym się rozłączył i już po upływie kilku minut, dziewczynka była ostatnią osobą, która została.

— Przepraszam, że musisz ze mną czekać. Mój tata zwykle się nie spóźnia— zrobiła smutną minę i spojrzała na Harry'ego.

— Jesteś naprawdę dobrym towarzystwem— posłał jej uśmiech i podał kremówkę, która miała służyć do teledysku, ale w końcu nikt nie widział, więc mogli jeść ile tylko chcieli.

— Mój tata zaraz tu będzie i go poznasz. Jestem pewna, że się polubicie. Też nie ma chłopaka. On jest najlepszy na świecie!— Zachichotała, przeżuwając ciastko. Była brudna na twarzy i wiedziała, że mówienie z pełną buzią jest niekulturalne, ale nawet się tym nie przejęła.

Harry nie zdążył odpowiedzieć, bo do pomieszczenia wszedł Louis i, oh. Styles nie spodziewał się takiego widoku. Mężczyzna miał około 30 lat i był naprawdę przystojny. Kiedy się zbliżał, nie mógł oderwać wzroku od jego niebieskich oczu (czy aż tak piękny odcień naprawdę istnieje?), zarysowanych kości policzkowych, obojczyków, które wystawały spod czarnej koszulki, a także nóg, które wyglądały niesamowicie w opinających rurkach. Czy można wyglądać aż tak idealnie?

Powrócił wzrokiem do jego oczu (zdecydował, że przypominały mu ocean w Kalifornii) i zobaczył, że nie był jedynym, który bezczelnie patrzył na drugiego.

— Dzień dobry, jestem Harry Styles— przywitał się i uścisnął mu dłoń, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Zawsze tak robił, ale w tym momencie chciał, żeby ta chwila trwała wiecznie. Dłoń mężczyzny była dużo mniejsza, ale bardzo gładka i idealnie pasowała do tej Harry'ego.

— Louis Tomlinson— odpowiedział, utrzymując kontakt wzrokowy.— Mam nadzieję, że Sage była grzeczna— zaśmiał się i dopiero wtedy spojrzał na dziewczynkę, która przypatrywała się im z czułym uśmiechem.

— No nie wiem, byłaś?— Zwrócił się do córki Louisa.

— Byłam! Może pójdę do samochodu, a wy umówicie się na kawę czy coś?— Zachichotała, dokładnie wiedząc, że zrobiła coś złego.

Louis popatrzył na nią zawstydzony i chciał przeprosić Harry'ego, ale na jego twarzy zobaczył tylko rozbawienie. Mężczyzna uśmiechał się, ukazując swoje dołeczki i to był tak cholernie uroczy widok. Szatyn miał ochotę oglądać to codziennie i ta myśl byłą w pewien sposób przerażająca. W końcu znali się kilkanaście minut.

Harry był jeszcze piękniejszy, niż na zdjęciach. Zupełnie jak róże- sfotografowane wyglądają ładnie, ale ich prawdziwe piękno można podziwiać tylko mając je przed sobą. Porównanie Harry'ego do róży było jak najbardziej trafne.

I Louis był zauroczony każdym szczegółem w Harrym Stylesie. Od jego pretensjonalnie kwiecistego garnituru, w którym tylko on wyglądał dobrze, po urocze dołeczki i loczki, oczy w kolorze szafiru, tatuaże i malinowe usta (czy on używa pomadki? pewnie tak). Po prostu Harrym było coś takiego, co czarowało każdą osobę, która go spotkała. I to Louis zamierzał sobie wmawiać.

Z rozmyślań wyrwał go głos Stylesa:

— Co o tym myślisz, Louis?— W jego głosie dosłownie można było usłyszeć czułość i radość.

— Decyzja należy do ciebie— wzruszył ramionami, udając, że wcale mu nie zależy.

— Do zobaczenia jutro— posłał mu uśmiech i zwrócił się do Sage.— Do zobaczenia, moja ulubiona aktorko.

— Myślałam, że Beau nią jest— wydęła wargi, ale nie potrafiła ukryć dumy.

— Teraz ty nią jesteś, ale zachowaj to w sekrecie.

Dziewczynka pokiwała głową, a Louis rozczulony przypatrywał się tej scenie.

— Pojedziemy już, dziękujemy za wszystko, Harry.

— Ja też dziękuję. Sage ma talent, nie zmarnujcie tego.

***

Louis nie mógł nic poradzić na to, że jego myśli zajmował Harry i tylko Harry. Przecież nawet go nie znał, więc co sprawiło, że mężczyzna aż tak na niego działał? To była zwykła jedna konwersacja. Nic wielkiego, nic znaczącego. Harry na pewno spotyka dziennie dziesiątki osób, jak Louis i mógł się założyć, że nawet nie zapamiętał jego imienia. Dlaczego miałby? To wszystko go dręczyło, aż wreszcie nie zasnął.

Następnego dnia odebrał Sage ze szkoły i od razu zawiózł na plan. Przyjechał kilka minut później, bo miał nadzieję, że Harry będzie już sam. I jak się okazało, był. Na widok Louisa uśmiechnął się szeroko i Louis poczuł, jakby cały wszechświat był na swoim miejscu, a liczyli się tylko on i Harry.

— Przyniosłem Starbucksa, pomyślałem, że się przyda po wyczerpującym dniu— powiedział na powitanie, jakby to było czymś naturalnym. Nie wiedział jak Styles na to zareaguje, ale chciał zrobić coś miłego.

— Dziękuję, Louis— uśmiech Harry'ego był jeszcze szerszy. To w ogóle możliwe?

Wziął łyka i uniósł brwi, wyglądając na zaskoczonego.

— Skąd wiedziałeś, jaką kawę zawsze piję?

Nie, Louis nie przyznałby, że usłyszał to w jednym z wywiadów, które oglądał przez kilka godzin, żeby dowiedzieć się jak najwięcej o mężczyźnie.

— Pasowała do ciebie. Zakładałem, że jesteś tradycjonalistą i najbardziej lubisz zwykłą czarną.

— Co umiesz ze mnie jeszcze wyczytać?

— Zakładam, że dużo— szatyn się zaśmiał i wziął łyka swojej herbaty.

— Zaimponuj mi w takim razie.

— Oh, myślałem, że już to zrobiłem— uniósł brwi z rozbawieniem.

Wywołał tym śmiech Harry'ego i ten dźwięk prawdopodobnie jest jedną z najlepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek słyszał. To było słodsze, niż miód. Albo czysty cukier. Albo wszystko, co istniało na tym świecie.

— Dlaczego tak zakładasz?— Styles starał się zachować powagę, ale nadal nie przestał się uśmiechać.

— Bo jesteś jak otwarta księga. Postaraj się być bardziej tajemniczy.

— Jeśli to wyzwanie, to jestem zmuszony je przyjąć.

— Może być jednym.

Louis czuł się przy Harrym tak naturalnie, jakby znali się przynajmniej kilka miesięcy. Nie wiedział, jak to działało, ale to w pewnym sensie dobre uczucie. Rzadko trafia się na osobę, która w pełni nas rozumie.

—Jutro nagrywamy ostatni raz— Styles odezwał się po chwili milczenia.

Oh. To nie może się tak skończyć. Louis zastanawiał się, czy jeszcze spotka Harry'ego. Chciałby, bo zdążył go polubić.

— Uhm i co potem?— Odpowiedział po kilkunastu długich sekundach i miał ochotę się walnąć w twarz. Głupie posunięcie.

— Gram jutro wieczorem koncert i może chciałbyś przyjść? Znaczy zrozumiem, jeśli masz plany albo nie lubisz takiego rodzaju muzyki, powinienem pomyśleć o tym na początku. Jakiej muzyki słuchasz, Louis? Przepraszam, jeśli poczułeś się niekomfortowo i-

— Przyjdę z chęcią— Louis mu przerwał pokręcił głową z wyraźnym rozbawieniem, bo takiego Harry'ego jeszcze nie widział. Mówił wolno, zbyt wolno, a to był jeden wielki bałagan mówiony 3 razy szybciej, niż zwykle.

— Dasz mi numer, żebym mógł ci wysłać detale?

Szatyn mu podyktował i w tym momencie do pomieszczenia weszła Sage. Przywitał się z nią i pomachał do Stylesa.

— Do zobaczenia jutro, Louis— Harry go pożegnał i odprowadził Louisa wzrokiem.

***

Już miał iść spać, kiedy jego telefon zabrzęczał.

Nieznany numer: Adres masz w załączniku. Przy wejściu powiedz tylko swoje imię i nazwisko, ochroniarz zaprowadzi cię do sekcji VIP pod sceną :)

I po chwili znowu.

Nieznany numer: Śpij dobrze, Lou

Lou. Louis znowu poczuł motylki w brzuchu, ale zwalił to na głód. Tego uczucia nawet nie można opisać słowami.

Zapisał kontakt i odpisał od razu.

Do Harry: Dziękuję, H. Nie mogę się doczekać

Zasnął z uśmiechem na ustach, nie dowierzając, że to się dzieje naprawdę.

***

Wyraz "ekscytacja" nie był wystarczający, żeby opisać to, co czuł Louis na myśl o tym dniu. Cały czas chodził uśmiechnięty i aż sam był zdziwiony. Za długo wybierał idealny strój, patrząc czy na pewno dobrze wygląda i przez to ledwo zdążył zawieźć Sage na plan.

Po skończonym nagrywaniu, odwiózł córkę do domu (gdzie czekała na nią jej opiekunka) i udał się pod dany przez Harry'ego adres. Ledwo znalazł miejsce do zaparkowania się, a jeszcze gorzej poszło mu przeciśnięcie się do wejścia.

Ochroniarz go wpuścił do środka bez żadnych pytań, a nawet zaprowadził go na jego miejsce, które było bardzo dobre. Louis uśmiechnął się na samą myśl o tym, że Harry wybrał je specjalnie dla niego.

Sprawdził godzinę i wychodziło na to, że do rozpoczęcia koncertu zostało jeszcze 20 minut, więc postanowił, że kupi coś z merchu, bo dlaczego nie? Najbardziej spodobała mu się jasnoniebieska bluza, więc zapłacił i założył ją na siebie. Chciał już zobaczyć minę Harry'ego, kiedy go zauważy.

Mężczyzna stwierdził, że support mu się podobał. Nie słyszał nigdy wcześniej o tym zespole, ale był dobry. Nawet bardzo.

Kiedy kurtyna opadła, a Louis wreszcie go zobaczył, zaniemówił. Miał na sobie kwiecisty garnitur, prześwitującą koszulę i powiedzenie, że wyglądał przepięknie i cholernie gorąco, to było za mało. Stał nieruchomo i po prostu go podziwiał, jakby był jakimś pieprzonym dziełem sztuki, ale Harry Styles był piękniejszy, niż wszystkie dzieła sztuki. Żadne nie było aż tak idealne.

Zlokalizował wzrokiem Louisa i uśmiechnął się, a wszystkie dziewczyny wokół niego zaczęły piszczeć, bo myślały, że to do nich.

Głos Stylesa, kiedy śpiewał, brzmiał jeszcze lepiej, niż na nagraniach. Był bardziej delikatny, a cała atmosfera, jaką tworzył, była cudowna. Louis zdał sobie sprawę, jak dobrym idolem jest Harry i jak wielkie szczęście mają wszystkie osoby zebrane tutaj, bo widać było, że kocha ich wszystkich i akceptuje takimi, jacy są, a jednocześnie zachęca do bycia sobą.

Jednym momentem, kiedy Harry zaśpiewał do Louisa, był wers "Just a little bit of your heart is all I want" i Louis wtedy czuł, jak zaczyna brakować mu powietrza. Miał ochotę zacząć krzyczeć, bo nie, nie wydawało mu się i mężczyzna patrzył wprost na niego, jakby nikt inny tutaj się nie liczył.

Koncert skończył się zdecydowanie za szybko, ale Tomlinson czuł się cholernie dobrze. Harry często się do niego uśmiechał i słał całusy w tamtą stronę, a Louis mógł bezkarnie na niego patrzeć i podziwiać jego tyłek za każdym razem, kiedy schylał się po wodę. Zanim wyszedł, wyciągnął telefon i wysłał krótkiego smsa o treści "spotkamy się gdzieś?", mając nadzieję, że mężczyzna będzie miał czas.

Od razu dostał odpowiedź.

Od Harry: Możemy spotkać się na kolację w mojej ulubionej restauracji, co o tym myślisz?

Do Harry: Idealnie, wyślij mi adres, to spotkamy się na miejscu

Louis dziwnie się czuł uśmiechając się do telefonu, jak idiota, ale to było dobre uczucie. Już po chwili dostał adres, więc wsiadł do samochodu i pojechał w wyznaczone miejsce. Jak się okazało, restauracja była dość blisko centrum.

Zdjął bluzę, zostając w samej koszuli i postanowił, że poczeka na Harry'ego na zewnątrz. Zapalił papierosa i poczuł, jak dym delikatnie drażni jego płuca. Uwielbiał to uczucie. Zawsze go uspokajało. Nadal był pod wpływem emocji i wiedział, że teraz będzie tylko lepiej.

Po upływie zaledwie kilku minut zjawił się Harry. Miał zdjętą marynarkę i został w samej prześwitującej koszuli, która idealnie ukazywała wszystkie jego tatuaże i Louis po prostu nie mógł oderwać od tego wzroku. Przygryzł wargę i uniósł wzrok. Musiał się pohamować, bo zachowywał się jak napalony nastolatek, co było po prostu żenujące, ale przy Harrym Stylesie nie dało się zachowywać inaczej.

— Hej, Louis— Harry się przywitał.— Było ci dobrze w mojej bluzie, ale tak wyglądasz jeszcze lepiej.

— Dziękuję— uśmiechnął się z satysfakcją i chciał powiedzieć coś w rodzaju "wyglądasz cudownie", ale się powstrzymał.

Weszli do środka i zostali zaprowadzeni do stolika. Po tym, w jaki sposób Harry rozmawiał z obsługą, stwierdził, że na pewno zna każdego i wszyscy go pokochali (Harry'ego nie da sie nie kochać). Złożyli zamówienia i dopiero wtedy Harry się odezwał:

— Jak ci się podobało?

— I tak wiesz co odpowiem, ale lubisz tego słuchać, narcyzie— Louis pokręcił głową z rozbawieniem, bo już zdążył go rozgryźć.

— Więc to powiedz— mężczyzna się roześmiał.

— Bawiłem się świetnie, masz ogromny talent, a do tego wyglądałeś cudownie.

On. Naprawdę. To. Powiedział.

— Moje dzienne zapotrzebowanie na komplementy właśnie zostało wypełnione, dziękuję.

— Chyba chciałeś powiedzieć "godzinne zapotrzebowanie", huh?

Harry się roześmiał i Louis stwierdził, że jest najbardziej zabawną osobą na świecie, zaraz po sobie samym, oczywiście.

Dostali swoje zamówienie i przez cały czas rozmawiali, śmiejąc się dużo. Czuli się w swoim towarzystwie tak naturalnie, jakby się znali od zawsze. To było nowe uczucie, ale może wreszcie odnaleźli swoje bratnie dusze?

— Uhm, mam pytanie— Harry powiedział zmieszany i nerwowo przygryzł wargę.

— Jakie?— Louis uniósł brwi i odłożył sztućce.

— Masz męża? Albo żonę? Bo pogubiłem się w tym wszystkim.

— Już nie. Miałem męża, ale zostawił mnie 2 lata temu. Długa historia.

— Jeśli będziesz potrzebował z kimś o tym porozmawiać, to jestem dla ciebie— Styles wymamrotał niepewnie, a Louis tylko pokiwał głową i posłał mu delikatny uśmiech.

Dobrze im się rozmawiało, więc zamówili jeszcze lody na deser. Harry się ubrudził, więc Louis nachylił się, żeby to zetrzeć chusteczką i wtedy miał tak cholerną ochotę go pocałować, że ledwo się powstrzymał. Nie wiedział tylko, że Harry chce tego samego, chociaż jego mina powinna dać do zrozumienia Louisowi, że tak jest.

Styles uparł się, że zapłaci, więc od razu po tym wyszli na zewnątrz.

— Kurwa, chcę cię tak bardzo— Harry wypalił, kiedy wyszli, zanim zdążył się ugryźć w język.

Louis popatrzył na niego zszokowany, a po chwili złączył ich usta i położył dłoń na karku Stylesa, przyciągając go jeszcze bliżej. Mężczyzna oddawał każdy pocałunek i czuli się, jakby wszystko było na swoim miejscu, a jedynie księżyc był tego świadkiem.

Z każdą sekundą pocałunek robił się coraz bardziej namiętny i wtedy Louis się od niego odsunął.

— Twój dom?— Zapytał szybko.

— Po prostu jedź za mną, dobrze?

Szatyn pokiwał głową i szybko wysłał wiadomość do opiekunki, że zapłaci jej potrójnie, jeśli zostanie na noc. Wiedział, że to zrobi, bo kilkukrotnie już to robiła.

Cały czas jechał za Harrym (z bardzo niewygodną erekcją), aż nie zatrzymali się przed jego domem, a raczej rezydencją, bo był ogromny i piękny. Mógłby się spodziewać po Harrym czegoś takiego, bo to było zdecydowanie w jego stylu.

Wjechał na posesję i szybko wysiadł z samochodu. Harry już się siłował z kluczem, żeby wreszcie otworzyć drzwi. Tomlinson wszedł za nim i zaczął się rozglądać, ale już po chwili całą swoją uwagę przeniósł na mężczyznę stojącego przed nim.

Złączył ich usta i lekko popchnął Harry'ego na ścianę za nim. Dodał język do pocałunku, co sprawiło, że Styles cichutko jęknął. Przeniósł swoje ręce na jego pośladki i lekko je ścisnął, na co Harry odsunął się od niego i już wtedy wyglądał, jak bałagan. Opuchnięte usta, zaróżowione policzki i erekcja, którą czuł przy swoim udzie.

— Cholernie mnie kusiłeś na koncercie, powinienem cię za to mocno wypieprzyć— wyszeptał, nachylając się do jego ucha i widział, jak Harry staje się jeszcze bardziej podniecony.

— Chodźmy na górę— Styles powiedział pośpiesznie i pociągnął Louisa za sobą do swojej sypialni. Już na wejściu Tomlinson zaczął rozpinać jego koszulę, przeklinając pod nosem.

— Więcej guzików się nie dało?— Uniósł brwi, kiedy wreszcie udało mu się ją zdjąć. Harry chciał coś odpowiedzieć, ale wtedy Louis zaczął go całować po szyi, na co z jego ust wyszedł tylko jęk.

Już po chwili został pociągnięty na łóżko, więc zaczął rozpinać koszulę szatyna, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy. Czuł się tak podniecony, że mógłby dojść od samego patrzenia na Louisa.

Tomlinson nachylił się nad nim i ponownie złączył ich usta. Całowanie Harry'ego było cudowne, więc nie mógł się powstrzymać, a smak jego ust doprowadzał go do szaleństwa.

Po chwili się odsunął i zaczął składać pocałunki najpierw na jego linii szczęki, potem na szyi, aż dotarł do obojczyków, gdzie wyssał malinkę. Chciał oznaczyć Harry'ego. Chciał, żeby Harry był tylko jego.

Dotarł do jego sutków i zassał każdy z nich, po czym przeniósł wzrok na twarz mężczyzny i Harry wyglądał po prostu przepięknie. Był pięknym, podnieconym, gorącym bałaganem i to wszystko przez Louisa.

— Jesteś cudowny— wymamrotał i zajął się zdjęciem jego spodni. Styles uniósł biodra, żeby ułatwić mu wszystko.

— Ty tak samo.

Od razu zdjął też bokserki i Harry był już tak cholernie twardy i błagający o spełnienie. Louis też się rozebrał i przez krótką chwilę po prostu podziwiał mężczyznę, chcąc jak najlepiej zapamiętać ten obraz.

— Lubrykant?

Styles tylko wskazał mu szafkę obok łóżka, więc szatyn to wyjął, od razu też znajdując paczkę prezerwatyw, skąd wyjął jedną i położył na łóżku.

Wycisnął trochę lubrykanta i uważnie patrząc na Harry'ego, wsunął w niego jeden palec i kurwa, on był tak bardzo ciasny.

Harry na to jęknął i zacisnął ręce na prześcieradle. To było tak cholernie dobre uczucie.

— Więcej... Proszę— wyszeptał, niemal błagając, więc Louis dołożył kolejny palec i zaczął go rozciągać. Drażnił się z nim, specjalnie omijając jego prostatę, ale to, jak Harry o to błagał, było cholernie gorące.

Z ust Harry'ego cały czas wydobywały się ciche sapnięcia i wtedy mężczyzna włożył w niego trzy palce, pieprząc go nimi.

— Już— Harry powiedział tylko jedno słowo i to wystarczyło, żeby Louis złożył krótki pocałunek na jego ustach i otworzył prezerwatywę, pośpiesznie ją zakładając.

Splótł ich palce i powoli się wsunął w Harry'ego. Jęknął na to uczucie, bo mężczyzna był tak bardzo ciasny. Dał mu chwilę czasu na przyzwyczajenie się, zanim zaczął wykonywać delikatne pchnięcia.

Harry jęczał coraz głośniej, i przeniósł jedną dłoń na swojego penisa, na co Louis ją zdjął.

— Zero dotykania— powiedział stanowczo i to wystarczyło, żeby Harry nawet o tym nie myślał.

Szatyn zaczął wykonywać coraz mocniejsze pchnięcia, trafiając w prostatę Harry'ego. Zaczął go całować i ten pocałunek był niechlujny i bardziej przypominał jęczenie sobie w usta, ale nadal to było cudowne uczucie. Ich ciała idealnie do siebie pasowały i dopełniały się, jakby zostali stworzeni tylko dla siebie.

Po jękach i wyrazie twarzy Stylesa wiedział, że jest blisko, sam był, bo przy nim inaczej się nie dało.

— Jesteś cholernie gorący, Lou— wyszeptał łamiącym się głosem i Louis zdecydowanie uwielbiał go takiego.

— Ty jeszcze bardziej, wiesz? Kurwa, uwielbiam cię.

Harry był już tak blisko i tak dobrze się czuł, że łzy zaczęły mu lecieć po policzkach. Już po chwili doszedł, krzycząc i zaciskając się na Louisie, co sprawiło, że szatyn też doszedł z imieniem Harry'ego na ustach.

Louis położył się obok i wyrzucił prezerwatywę, próbując unormować swój oddech. Oboje nic nie mówili przez długi czas, po prostu leżeli obok siebie i wsłuchiwali się w swoje oddechy.

— Spodziewałem się, że będziesz aż tak głośny— Louis wyszeptał z uśmiechem i dopiero wtedy Harry na niego spojrzał.

— Dlaczego?— Uniósł brwi.

— Bo jesteś cholernie uległy, pasowało to do ciebie.

Styles nie odpowiedział, tylko z czułym uśmiechem położył głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w bicie serca. Louis zaczął bawić się loczkami mężczyzny i wszystko było po prostu idealne. Czuli się, jakby odnaleźli swoje zaginione części. Jakby wreszcie dotarli do domu.

Tomlinson zobaczył, że Harry przysypia, więc podniósł się i złożył czuły pocałunek na jego czole.

— Musimy się umyć i tu posprzątać, jeśli mamy zamiar spać— zaśmiał się, oglądając bałagan, jaki zrobili.

— Mhm, zanieś mnie. Wszystko mnie przez ciebie boli— wymamrotał sennym głosem.

— Rusz się, bo jutro będziesz obciągał sobie sam.

Na te słowa Harry wywrócił oczami i podniósł się, a Louis uśmiechnął się triumfalnie. Stwierdzili, że wezmą szybki prysznic i już 5 minut później zmieniali pościel i byli gotowi do pójścia spać.

Harry się położył i poczekał na Louisa, który po chwili go objął, przyciągając do siebie. Czuł się, jakby miał w ramionach cały świat, coś cenniejszego, niż wszystkie dobra materialne, coś, o co powinien dbać. Może właśnie tak było.

— Sweet creature, had another talk about where it's going wrong but we're still young. We don't know where we're going but we know where we belong— Harry zaśpiewał i splótł ich palce.

— Dziękuję— Louis wyszeptał i nie wiedział za co dziękował, ale czuł, że powinien to powiedzieć.

Księżyc wpadał przez odsłonięte okna i wydawało się, jakby tylko on wiedział, co między nimi jest, a wszystkie gwiazdy świeciły tylko dla nich. Oboje zasypiali z uśmiechami na ustach i nie mogło być lepiej.

***

Harry obudził się wcześniej, więc zrobił im obu śniadanie. W tym czasie Louis zdążył się obudzić. Założył na siebie tylko niebieską bluzę z merchu Harry'ego (za dużą o przynajmniej dwa rozmiary) i zszedł na dół.

Dopiero wtedy mógł się przyjrzeć całemu wnętrzu i robiło wrażenie. Wszystko wyglądało pięknie i widać, że ten dom należał do Harry'ego, bo nikt inny by go tak nie urządził.

Wszedł do kuchni i zobaczył, że Styles ma na sobie taką samą bluzę, tylko różową. Stał przez chwilę w progu, obserwując go i pomyślał, że chciałby codziennie rano mieć taki widok.

Podszedł do niego i przytulił go od tyłu.

— Pięknie pachnie.

— Ja czy śniadanie?— Harry zażartował i odwrócił się do niego, zauważając, że są ubrani pasująco.

— Oba, jednak ty lepiej.

Zjedli, dużo rozmawiając, a Harry pokazał mu fragmenty teledysku, które jeszcze nie zostały złożone w całość. Wszystko wyglądało lepiej, niż się spodziewał.

— Od teraz ta piosenka będzie zdecydowanie moją ulubioną piosenką na albumie— Harry uśmiechnął się i objął Louisa.

— Dlaczego?

— Bo dzięki niej się poznaliśmy.

Louis nie odpowiedział, tylko mocniej się w niego wtulił. Zaczął się zakochiwać w Harrym i wszystko stało się zdecydowanie za szybko, ale postanowili dać sobie szansę. Harry był słodką istotą Louisa, a Louis był słodką istotą Harry'ego i nie mogło być lepiej.


hejka! dawno tu nic nie wstawiałam, ale poczułam nagły przypływ weny, więc oto jestem. chciałabym wrócić do regularnego pisania, ale szkoła mi na to nie pozwala. tęsknię. 

dajcie znać, czy wam się podobało! 

wasza, 

gaba. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro