4
~Odcinek 4~
|Nieoczekiwana niespodzianka|
▶️
🔱Jeon Jungkook🔱
Wiek: 17
Rodzinna firma: Jeon Enterprise
Rodzeństwo: Jeon Hyejeong
Klasa społeczna: S
— Panie Taehyung, kiedy oprowadzi mnie pan po szkole?
Chłopak zamrugał wielokrotnie, by wybudzić się z transu i wrócić do bolesnej rzeczywistości. Jungkook stał naprzeciwko z uniesioną brwią. Czekał na odpowiedź, tupiąc cicho nóżką.
— A tak, przepraszam... Chodź za mną —wyjąkał ledwo. Musiał odchrząknąć, by przywrócić swój głos do normalnego tonu.
Syn dyrektora powoli stąpał po szkole, upewniając się co jakiś czas, czy drugi na pewno cały czas za nim podążał. Milczał, pozwalając ciemnowłosemu dokładnie oglądać budynek.
— Nie zamierzasz mi opowiadać co gdzie jest? — warknął lekko zirytowany.
Głupie gadanie.
— Wybacz, po twojej prawej znajduje się biblioteka. Jeśli pójdziesz dalej prosto, znajdziesz się w szkolnym ogrodzie. — wyjaśniał z wymuszonym uśmiechem, starając się przy tym naśladować głos przewodników. — Jeśli kiedykolwiek będziesz miał potrzebę rozmowy z dyrektorem, jego gabinet znajdziesz tutaj, panie Jungkook.
— Od teraz nazywaj mnie po prostu Jungkook, nie lubię formalności — mruknął czarnowłosy, poprawiając krawat.
— Jak wolisz. — odrzekł zimno, kierując się do kolejnej lokalizacji, którą był sekretariat. — Jeśli przejdziesz korytarzem obok biblioteki, zwanej także rotundą, możesz udać się do biura tóż za rogiem. Powinieneś wpisać się tam na listę uczniów.
— Już jestem wpisany. Och, ale czekaj. Podałem się jako Min Jaehee, więc chyba będę musiał pójść tam jeszcze raz. — Kook powiedział tonem tak przesiąkniętym jadem, że przypadkowa osoba słysząca to, czułaby ciarki na plecach.
Uspokój się, Kim Taehyung.
Oboje weszli do sekretariatu, by zmienić imię nowego chłopaka na prawdziwe. Po wyjściu razem udali się do sali chemicznej. Ich plany zajęć wyglądały tak samo prawie każdego dnia, po za pewnymi wyjątkami.
Gospodarz otworzył drzwi, by przepuścić w nich Jungkooka. Brunet czuł pot na skroniach i bał się minąć próg klasy. Wiedział, że reakcja klasy nie będzie należeć do przyjemnych. W końcu był osobą, która najbardziej znęcała się nowym po jego pojawieniu się w szkole.
Kiedy nowy wszedł do sali, rozniosły się dookoła niego szepty na temat, że wygląda jakoś inaczej. Nauczycielka jednak zauważyła to, więc szybko ich uciszyła.
Taehyung szedł za nim niepewnie, spoglądając nerwowo w dół.
Gdy profesorka chciała zacząć prowadzić lekcje, Jungkook zgłosił się, by wyjść na środek z inicjatywą przedstawienia się.
— Witajcie, nazywam się Jeon Jungkook, to mój pierwszy dzień tutaj. Mam nadzieję, że wszyscy będziemy dobrze się dogadywać.
U niektórych studentów można było usłyszeć nerwowe zaciągnięcie się powietrzem. Ludzie, w przeciwieństwie do Tae, doskonale znali to nazwisko.
— A, zapomniałbym! — kontynuował. — Niektórzy mogą mnie kojarzyć jako Min Jaehee. — dodał sarkastycznie, a na jego ustach wymalował się perfekcyjny uśmiech.
W całym pomieszczeniu zapadła cisza. Nawet kobieta siedząca za biurkiem upuściła swój długopis. Siedzili z otwartymi buziami, nie wiedząc nawet, jak zareagować na pewne siebie przedstawienie Jungkooka. A Taehyung
A Taehyung wiedział, że tak będzie. Wiedział, że będzie miał przejebane do końca szkoły średniej, a może nawet wtedy, kiedy zacznie już pracować. Ale nie wiedział jednego. Mianowicie tego jak czarnowłosy chłopak o przenikliwym spojrzeniu zamierza go teraz traktować.
— P-panie Jeon, może pan już usiąść... — wyjąkała nauczycielka, poprawiając swój garnitur. Była tak samo, a może i gorzej, zaskoczona tą informacją.
Tae mógłby się założyć, że on czul to samo co kobieta za biurkiem.
Chłopak stojący na środku, uśmiechął się tylko w ramach odpowiedzi. Ruszył przed siebie, by zająć miejsce, na którym jeszcze ostatnio siedział Min Jaehee.
Uczniowie nie odważyli się odwrócić głów w jego kierunku. Zwłaszcza ci, którzy gnębili go, kiedy pojawił się jako zwykły, przeciętny człowiek. Ich życie było w niebezpieczeństwie. A co do Taehyunga, wszyscy przeczuwali, że zostanie zabity, zmiażdżony lub zesłany w odchłań piekieł.
_______________
Wbrew pozorom, reszta lekcji minęła raczej gładko. Mimo to Taehyung marzył tylko o tym, by opuścić mury szkoły.
Kiedy w porze lunchu, wszyscy udali się do stołówki, nikt nie ośmielił się usiąść obok syna dyrektora. Nawet Park Jimin, niby jego najlepszy kumpel.
Oczywiście Tae wiedział, że Jimin jest uroczą kluseczką, która za wszelką cenę unika kłopotów i niebezpiecznych sytuacji, ale nie mógł zrozumieć tego, że zostawił go samego na stołówce. Wszyscy siedzili ze spuszczonymi głowami, jakby chcieli ustrzec się od kontaktu wzrokowego z brunetem.
Z głośnym westchnięciem podszedł do stolika, przy którym jego przyjaciel siedział z dwójką innych chłopaków, Yoongim i Namjoonem. Nie miał zamiaru być nieudacznikiem i jeść pokryjomu w łazience, tak jak pokazują to na filmach.
Niziutki chłopaczek poczuł, że jego kolega się zbliża, jednak ignorował jego przeszywający wzrok i próbował bez zająknięcia kontynuować rozmowę.
— Jimin. — rzucił swoją tacę na stolik i rozsiadł się blisko swojego pulchnego kolegi. Jego ulubiona zupa prawie się rozlała, ale musiał pokazać, że nawet to ma w dupie.
— Namjoon, Yoongi. — przywitał się z nimi.
— C-co ty robisz? — zapytał przestraszony chłopaczek, odsuwając się.
— No bez jaj. To, że miałem do czynienia z tym John Jinkookiem czy jak go tam zwą, to nie znaczy, że nagle przestałeś być moim przyjacielem. — zadrwił.
— Tae...
— Jeon Jungkook. — ktoś go poprawił.
Cała czwórka odwróciła się w jednym kierunku, by zobaczyć wcześniej wspominanego ucznia. Ten uśmiechał się tylko chytrze, trzymając w rękach swoją tackę z jedzeniem.
Kurwa mać.
— U-um, nie miałem niczego złego na myśli... prawda, chłopaki? — chciał powołać się na swoich znajomych, jednak kiedy się odwrócił, ich nie było już w pomieszczeniu. — Chłopaki?
Jungkook wybuchnął złośliwym śmiechem i spojrzał na bruneta z politowaniem.
— Mogę usiąść z tobą? — zapytał, jednak zanim usłyszał jakąkolwiek zgodę, rozłożył swoje rzeczy obok.
— Pewnie. — przez moment się zawahał, jednak odpowiedział z fałszywym uśmiechem widząc, że czarnowłosy mu nie odpuści.
— Wiesz, myślałem, że możemy się poznać. Lepiej. — zaciągnął łyka kawy.
— Okej? — przeklinał się za swoją słabość, ale nie umiał powiedzieć niczego odpowiedniejszego, kiedy czuł jak wszyscy na stołówce, wiercą mu wzrokiem dziurę w głowie.
Nie podoba mi się ten pomysł.
— Zacznijmy od podstawowych informacji. Ile masz lat?
— Osiemnaście.
— Wychodzi na to, że jesteś starszy. Nadal mam siedemnaście, ale jeszcze trochę i będę już pełnoletni.
— Fajnie — wysyczał Taehyung. Nie podobało mu się to, że musiał być na każde zawołanie jakiegoś dzieciaka, jak się okazuje, młodszego niż on. — Moja kolej na pytanie. Dlaczego zdecydowałeś się przenieść do tej szkoły? Wyrzucili cię z poprzedniej? Jeśli tak, to w porządku, nie jesteś tu pierwszym takim przypadkiem. — zapytał niby niewinnie, biorąc kęs panini, które zostało przygotowane specjalnie dla niego.
Jungkook jednak nie był taki głupi jak mogłoby się zdawać. Zorientował się, że ruch Taehyunga był przemyślany, więc postanowił sobie zażartować.
— Więc... naprawdę nie zrobiłem nic złego. No może oprócz poderżnięcia kilku gardeł. Być może to przez to, że wypchnąłem znajomego z jednej klasy przez okno? Ale nie martw się, oczyściłem się z tego. To nie dlatego się przeniosłem, serio.
— O-och. — usta starszego zaczęły drgać.
Jasna cholera.
— Boże, Taehyung, przecież tylko się wygłupiam. To znaczy, koledzy żartują ze sobą, prawda?
— T-tak — mężczyzna zaśmiał się, by uwolnić z siebie stres, który nagle się w nim zebrał. Stracił już całą swoją pewność siebie, a panini nie wydawało już się być tak dobre jak chwilę temu.
Oboje nadal czuli wzrok reszty uczniów. Tak jakby chcieli się dowiedzieć o czym rozmawia ta dwójka. Tae bezszelestnie poprawił się na krześle i skupił się na wypiciu wody.
— Nie jesz już? Ugryzłeś to chociaż dwa razy? — zaśmiał się Kook, przy tym sam zaczął degustować swojego steka.
— Będę, będę — odpowiedział niepewnie, zmuszając się do jedzenia.
— Czy nie byłoby wspaniale, gdybyśmy stali się bliskimi przyjaciółmi? Nie chcę cię do niczego zmuszać, ale chciałbym mieć kogoś, komu mogę zaufać i z kim mogę pożartować. — zasugerował.
— O-oczywiście. Jeśli chcesz. — odpowiedział szybko, ponieważ świdrujący wzrok Jungkooka sprawiał, że starszy czuł się bardzo zakłopotany.
Przez chwilę wpatrywali się sobie w oczy. Taehyung zamrugał kilkukrotnie i spuścił wzrok, by trochę się uspokoić.
Młodszy tylko delikatnie się uśmiechął. Jego kości policzkowe uniosły się, tworząc urocze zmarszczki pod oczyma. Te królicze ząbki i usta ułożone w radosnym grymasie były takie autentyczne, takie przyjemnie. Ale Tae wiedział, że nie powinien mu ufać. Wiedział, że za tym uśmiechem może skrywać się coś więcej.
Wiedział.
(((((((a/n)))))))
To naprawdę nie moja wina, że tak długo nie było aktualizacji;;;;
taetaeholic wstawiła jeszcze jeden rozdział, pojawi się on na dniach, a tym czasem idę się uczyć o chorobach jednogenowych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro