Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6.12 Czas Oczekiwania

Zaraz po tym jak ochłonęła po odkryciu w sobie Sherlocka Holmes'a zaczęła się zastanawiać nad tym, dlaczego taki chłopak jak on flirtował z taką przeciętną, szarą myszką jak ona. Rodzice zawsze mówili jej, że jest piękną kobietą, ale to w końcu rodzice. Dla każdego rodzica ich dziecko jest najpiękniejsze na świecie. Nie miała prawa narzekać na swój wygląd, ale pod tym względem jest jak większość nastolatek. Choć są piękne to i tak zawsze znajdą powód do narzekań. Chłopcy oglądali się za nią i wielu byłoby chętnych na zawarcie znajomości, jednak każdy otrzymywał od niej przysłowiowego kosza. Miała piękne, czarne włosy, sięgające połowy pleców. Brązowe, duże oczy i czekoladową cerę. Jej twarz pokrywały delikatne, skromne piegi, które nazywała pocałunkami słońca. Była wysoka i szczupła, dla wielu dziewczyn jej figura była idealna. Nie miała kompleksów, ale nie wpadała też w samo zachwyt. Określała swój wygląd jako „w sam raz".


Siedziała teraz na brzegu łóżka i próbowała wrócić pamięcią do tamtego dnia. Do dnia, w którym ten chłopak pojawił się w jej monotonnym, szarym życiu. Jednak jej pamięć szwankowała, jak niemal za każdym razem kiedy próbowała przypomnieć sobie swoją wizytę w Los Angeles. Emily prześledziła każdy możliwy portal, żeby znaleźć jakieś informację o chłopaku, który zawrócił w głowie jej przyjaciółce. Miała zbyt wygórowane wyobrażenia o ich znajomości. Nie wie, że tak naprawdę rozmawiali dwa razy i nie dużo wynieśli z tych rozmów. Jednak Emily kiedy się na coś uprze, to nic i nikt nie jest w stanie jej tego wyperswadować. W jej głowie zrodziły się różne wizje, tej dwójki razem. Nie mogła odpuścić kiedy w końcu znalazł się chłopak, który spodobał się Laurze. Wyobrażała sobie jak siedzą razem na schodach przed szkołą i czekają na autobus. Jak spacerują po plaży, trzymając się za ręce. Jak śmieją się w głos, szczęśliwi, że są razem. Jak on patrzy na nią, w sposób w jaki każda dziewczyna marzy, żeby chłopak na nią spojrzał. Z jego oczu biła miłość, wielka miłość. Oj gdyby tylko znała prawdę. Nie zaprzątałaby sobie głowy pragnieniem połączenia ich, bo wiedziałaby, że nie ma do tego podstaw. Te wizje szybko prysły i Emily została gwałtowanie sprowadzona na ziemię.


- Nie, tylko nie to. - powiedziała chowając twarz w dłonie.


- Co się stało?- Laura wstała przestraszona i podeszła do niej.


- Ma narzeczoną. - spojrzała ze smutkiem na Laurę.


- Narzeczoną? - zbladła, spytała choć doskonale usłyszała co powiedziała Emily.


- Tak, przykro mi. Chociaż wiesz, jak to mówią.


- Jak mówią? - Laurze zaświeciły się oczy.


- Bramkarz też broni swojej bramki przed piłką, a ona i tak w nią wpada. - Laura spojrzała na nią z politowaniem i zaśmiała się. Na ten dźwięk Emily spadł kamień z serca. Bała się, że jej przyjaciółka się załamie.


- Dobra, dosyć tego, jaki film oglądamy? - spytała Laura, żeby zmienić temat.


- Ale tak po prostu? Poddajesz się? - spytała zawiedziona.


- Dziewczyno, ja rozmawiałam z nim dwa razy w życiu. To, że ci o nim opowiedziałam, nie znaczy, że się zakochałam czy, że planuje wesele. Ochłoń, to tylko chłopak.


- Tylko chłopak? To mogła być twoja przyszłość!


- Ale na szczęście nie będzie. W mojej, mam nadzieję świetlanej przyszłości, nie ma miejsca ani na Petera Harissona, ani na żadnego innego chłopaka.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro