60
Percy: Annabeth... Ta cała walka z potworami staje się męcząca.
Annabeth: *uczy się* ...
Percy: To znaczy... po co z nimi walczymy skoro i tak się puźniej odrodzą żebyśmy znów próbować nas zabić?
Annabeth: ...
Percy: I tak w kółko, aż się nie zestarzejemy i nie bedziemy mieć sił, by unieść miecz... Przez to wszystko chyba dostałem depresji...
Annabeth: ...
Percy: ...
Annabeth: ...
Percy: AnNaBeTh CzY tY MnIe SłUcHaSz??!!
Annabeth: *podnosi wzrok* Czy depresja nie jest czasem wyszukanym i przesadzonym określeniem nagłego przygnębienia lub złego samopoczucia? Czy to nie tylko chwila zwątpienia, która tam czy inaczej minie? A teraz jeśli chcesz zdać ze mną koledż, wyprowadzić się razem do miasta w Rzymie i założyć rodzinę radzę ci się zająć nauką.
Percy: *ze łzami* Annabeth... ty ignoranc- zaraz! nAPRAWDĘ CHCESZ ZAŁOŻYĆ ZA MNĄ RODZINĘ?!
Percy: *cieszy się skacząc po całym pokoju*
Annabeth: Taa... depresja... *mamrocze* po raz czwarty w cholernym tym tym tygodniu...
Hahah typowy Percy xd
Ale to trochę ja ostatnio...
Deprecha~...
.
.
.
No ciekawe dlaczego?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro