4
- Nie wiem, jak to ująć...
- Co się dzieje? Mów śmiało. - powiedział, starając się brzmieć spokojnie, ale w środku czuł narastające napięcie.
- Na studiach postanowiłem znaleźć pracę. - kontynuował Hongjoong, ale jego wzrok błądził po podłodze. - Mimo że moi rodzice są bogaci, chciałem zarobić własne pieniądze... I dołączyłem do mafii.
- Co?! - wykrzyknął, a jego serce zaczęło bić szybciej. Seonghwa zamarł na jego słowa. - Do mafii? Jak mogłeś?!
- Wiem, że to brzmi źle. - powiedział Hongjoong szybko. - Ale potrzebowali kogoś z moimi umiejętnościami. Jestem medykiem... leczę rany i pomagam ludziom w trudnych sytuacjach.
- Jak możesz być w mafii i mówić mi o pomocy? To absurd! - zapytał Seonghwa z gniewem.
- Nie byłem w tym dla pieniędzy! - odpowiedział Hongjoong zaciskając pięści.
- Chciałem pomóc ludziom, którzy nie mają nikogo innego! A mafia... mafia potrzebuje chemika do pewnych rzeczy, a ty jesteś idealny!
Seonghwa poczuł, jak gniew narasta w nim jak fala tsunami.
- Idealny? Chcesz mnie wciągnąć w to bagno? Nigdy więcej nie chcę mieć do czynienia z mafią! To nie jest życie!
- Seonghwa, proszę... - Hongjoong próbował go uspokoić. - Nie chcę cię zmuszać do niczego. Chcę tylko, żebyś wiedział, co się dzieje.
Seonghwa czuł się zdradzony po raz kolejny. Wszystkie te lata rywalizacji i przyjaźni wydawały się teraz niczym wobec tej nowej rzeczywistości. Ledwo uniknął śmierci przez mafię, a teraz ma do niej powrócić? Nie ma mowy.
- Jak mogłeś mi to zrobić? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi! A ty ukrywałeś przede mną coś takiego! Dlatego mnie odratowałeś! - wstał Seonghwa i patrzył na niego z wyrzutem.
- Nie chciałem cię ranić! - wykrzyczał Hongjoong z frustracją. Seonghwa zamknął oczy na chwilę. Jego umysł był chaotyczny. - Nie każdy w mafii jest zły! - Hongjoong podniósł głos. - Wiele osób tam jest zmuszonych do działania w ten sposób. Ja... ja staram się być kimś dobrym w tym złym świecie.
Seonghwa patrzył na niego z niedowierzaniem.
- Więc co? Chcesz mnie wciągnąć w to wszystko? Myślisz, że mogę być jebanych chemikiem? Nigdy nie chciałem mieć z tym nic wspólnego! Jaką pomoc możesz mi dać? Wciągniesz mnie w swoje brudne interesy?
Hongjoong spuścił wzrok na ziemię. Zapadła grobowa cisza. Seonghwa poczuł nagły przypływ emocji. Jego serce biło szybciej na myśl o otwarciu się przed kimś innym. Mimo gniewu i frustracji dostrzegał w Hongjoongu kogoś, kto naprawdę się o niego troszczy.
- Nie wiem... - zaczął Seonghwa, ale Hongjoong przerwał mu.
- Zrozum mnie. - powiedział Hongjoong. - Nie chcę być częścią tego świata na zawsze. Chcę wyjść z mafii i zacząć nowe życie. Ale potrzebuję kogoś takiego jak ty. Kogoś, kto ma umiejętności i wiedzę.
Seonghwa spojrzał mu prosto w oczy. Widział tam determinację i chęć zmiany. Może warto spróbować? Nie ma nic do stracenia.
- Wyjść stamtąd? Nie... to nie jest możliwe. - powiedział po chwili namysłu Seonghwa i machnął ręką w stronę blondyna. Nie zamierzał już dłużej rozmawiać. - Ja pass. Wychodzę. - oznajmił i chwycił za klamkę od drzwi.
- Jak stąd wyjdziesz, to oni cię znajdą i przekonają cię po swojemu. - powiedział Hongjoong stojąc w miejscu i nawet nie zamierzał go już zatrzymywać. Hwa się chwilę zawahał, ale w końcu wyszedł i ruszył w swoją stronę.
Seonghwa szedł ulicami Seulu, starając się zniknąć w tłumie. Po wydarzeniach w mieszkaniu Hongjoonga czuł, że jego życie znowu staje się chaotyczne. Mimo że starał się myśleć pozytywnie, nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś złego wisi w powietrzu. Nagle jego wzrok padł na grupę mężczyzn stojących na rogu ulicy. Ich postawy były pewne siebie, a spojrzenia przenikliwe. Znał ten typ ludzi. Ich aura była nie do pomylenia. Zaczęli się do niego zbliżać, a jego serce zaczęło bić szybciej.
,,Muszę stąd uciekać." pomyślał, a adrenalina zaczęła krążyć w jego żyłach. Rozejrzał się szybko, szukając drogi ucieczki. Ulice były pełne ludzi, ale on czuł się jak w pułapce. Seonghwa ruszył w przeciwnym kierunku, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Mężczyźni zaczęli go śledzić, a ich kroki były coraz głośniejsze. Czuł ich spojrzenia na plecach. Wiedział, że musiał działać szybko. Zaczął biec, przeciskając się przez tłum. Ludzie wokół niego zdawali się być nieświadomi zagrożenia. Rozmawiali, śmiali się i cieszyli życiem, podczas gdy on walczył o swoje przetrwanie. Seonghwa czuł, jak jego serce bije jak oszalałe, a oddech staje się coraz płytszy. W końcu dostrzegł małą alejkę prowadzącą w stronę bocznej uliczki. Nie zastanawiał się i skręcił w prawo. Biegł dalej, czując ból w klatce piersiowej i nogach, ale nie mógł się zatrzymać. Musiał znaleźć schronienie.
Alejka była wąska i ciemna. Otoczenie wydawało się bardziej przyjazne niż główna ulica. Seonghwa przyspieszył kroku, ale nagle usłyszał za sobą głośne głosy mężczyzn.
- Gdzie on jest? - jeden z nich krzyczał - Nie możemy go stracić! - odpowiedział inny. Seonghwa zaczął panikować i wiedział, że musi znaleźć miejsce, aby się ukryć. W końcu dostrzegł drzwi do opuszczonego budynku na końcu alejki. Bez chwili namysłu podbiegł do nich i wszedł do środka. Wnętrze było ciemne i zimne. Kurz unosił się w powietrzu, a światło z ulicy ledwo docierało do środka. Seonghwa zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie, próbując uspokoić oddech. Słychać było tylko bicie jego serca i szum krwi w uszach. Zatrzymał się na chwilę, aby ocenić sytuację. Kiedy spojrzał przez okno, zobaczył mężczyzn z mafii przeszukujących ulicę. Jego serce znów zabiło mocniej. Wiedział, że są blisko.
Przeszedł głębiej do wnętrza budynku, starając się unikać wszelkich dźwięków. Wszędzie wokół niego znajdowały się stare meble i porozrzucane przedmioty. Musiał być ostrożny. Seonghwa znalazł schronienie za dużą szafą, która stała w kącie pokoju. Zaszył się tam i próbował uspokoić oddech. Słychać było kroki na zewnątrz. Mężczyźni rozmawiali ze sobą, a ich głosy były pełne frustracji.
Wiedział, że jeśli go znajdą, to będzie koniec. Musiał być cicho i cierpliwy. Czas płynął wolno. Każdy dźwięk sprawiał, że jego serce biło szybciej. Po kilku minutach kroki zaczęły oddalać się od budynku. Seonghwa nasłuchiwał uważnie. Czy to możliwe, że udało mu się uciec? Kiedy był pewien, że mężczyźni odeszli, powoli wysunął się zza szafy i rozejrzał po pomieszczeniu.
Głucha cisza.
Stawiał ostrożnie kroki, a gdy wchodził do kolejnego pomieszczenia. Poczuł ból z tyłu głowy, a potem zamiast okurzonych mebli, widział ciemność.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro