Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jedenasty dzień...

Miałam rację, widziałam go. To był Luke.

Wstrząśnięta i oszołomiona słowami matki blondyna pojechałam prosto do domu. Nie docierało to do mnie. Tak bardzo pragnąłem to usłyszeć każdego dnia, a kiedy wreszcie to się stało, po prostu w to nie wierzyłam. Nie mogło to do mnie trafić. To była tak cudowna wiadomość, ale za razem smutna.

Oznaczało, że już trzy razy widziałam Luke'a, a on za każdym uciekał. Dlaczego? Dlaczego się chował? Nie chciał się ze mną spotkać? Nie tęsknił za mną? Nie kochał już? Nie cierpiał tak bardzo jak ja? Nie pamiętał? A może nie poznał?

Nie, na pewno musiał poznać. To nie mógł być przypadek, że kiedy go spotykałam, za chwilę znikał. Musiał wiedzieć, że to ja. Po co by inaczej się pojawiał w tych miejscach, w którym ja byłam?

O co chodziło? Dlaczego to robił? Nie chciał się spotkać? Spojrzeć mi w oczy, pocałować czy zamknąć w swoich ramionach?

To tak bardzo zabolało. Bolała mnie świadomość, że ode mnie uciekał. Po trzech latach wrócił nie wiadomo jak i skąd. Więc po raz kolejny pytam, dlaczego?

Zaparkowałam samochód pod domem i z westchnięciem oparłam się o fotel. Nie wiedziałam już co myśleć, bolała mnie od tego wszystkiego głowa. Jedyne czego pragnęłam to znaleźć się w ramionach Luke'a, abym mogłam wdychać jego zapach, patrzeć mu w oczy, bo ich widok był balsamem dla mojej zeschniętej duszy. Chciałam tylko jego.

Siedziałam w środku samochodu i nie zamierzałam się stamtąd ruszać. Nie chciałam wracać do domu, chciałam pobyć sama. Jednak długo to nie potrwało. Z mojego domu wyszły dwie dziewczyny o blond włosach. Kiedy tylko zauważyły moje auto, z telepatycznym porozumieniem nawet się na siebie nie patrząc, powędrowały do mojego Mercedesa. Taylor wsunęłam się na miejsce pasażera obok kierowcy, a Lauren na tylne siedzenie.

— Gadaj, czego się dowiedziałaś — powiedziała stanowczo młodsza z bliźniaczek, Taylor, po tym jak zamknęły za sobą drzwi.

Darując sobie jakiekolwiek przywitanie jak dziewczyny, umościłam się tak, aby mieć widok na obie. Patrzyłam na nie w chwili ciszy, po czym w końcu odpowiedziałam:

Luke jest w Sydney. To naprawdę jego widziałam przed szkołą i KFC.

— Nic z tego nie rozumiem — mruknęła Lauren.

— Dlaczego?

— Bo skoro jest w mieście i chodził za tobą, to dlaczego zawsze uciekał, pozwalając na to, żebyś myślała, że masz zwidy — odparła w odpowiedzi Taylor.

Matko, one cały czas będą mnie zadziwiać! Jedna zaczyna, druga kończy. To serio bliźniacza telepatia.

W ułamku sekundy, dosłownie w jednej chwili dostałam olśnienia. Nie byłam teraz niczego pewna, ale wiedziałam, że jeśli nie pojadę, to później mogę żałować. Z powrotem odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę lasu.

— Dokąd jedziesz?

— Pamiętacie jak mówiłam wam o domku letniskowym rodziców Luke'a? — Skinęły tylko głowami. Wywróciłam oczami. Dzisiaj po prostu denerwowała mnie ich synchronizacja. — Luke zawsze tam jeździł, kiedy chciał pobyć sam, pomyśleć albo miał jakiś problem. Jeśli dzisiaj tam go znajdę, to chyba będzie cud.

— Boże, czyli on naprawdę tu jest... — szepnęła Ty.

— Do mnie samej to nie dociera. Muszę go zobaczyć, aby to wszystko pojąć. — Zacisnęłam mocnej palce na kierownicy i dodałam gazu po wjechaniu na autostradę.

Mogłam jechać polnymi drogami, ale chciałam być na miejscu jak najszybciej i wolałam nie ryzykować ugrzęźnięciem w błocie, dlatego nie do końca przepisowo z autostrady zjechałam na pobocze i tamtą drogą kierowałam się na skraj lasu.

W tamtym miejscu razem z blondynem spędziliśmy połowę lata. Jeździliśmy nad jezioro codziennie lub wciskaliśmy rodzicom kłamstwa, że spędzamy noce u przyjaciół. Byłam wtedy tak niewyobrażalnie szczęśliwa, że kiedy teraz o tym myślałam, udzielała mi się odrobina tego nastroju.

Czułam ogromne zdeterminowane i mocne bicie serca w klatce piersiowej. Tak bardzo chciałam już być na miejscu i go zobaczyć. Bliźniaczku krzyczały na mnie, że jeśli nie zwolnię na tej kamienistej drodze, to później ja będę pchała samochód aż do domu.

Nie wyobrażam sobie, aby jego tam nie było. Stres tak bardzo ogarnął moje ciało, że mimowolnie zmniejszyłam nacisk nogi na pedał. Potrząsnęłam głową i wróciłam do normalnego stanu.

Zatrzymałam samochód kilka metrów wcześniej i oparłam się o zagłówek fotela. Moje serce teraz biło strasznie szybko, a ja próbowałam to unormować.

— Lex, w porządku? — Usłyszałam z tyłu Lauren.

— Tak, po prostu...

— Zaraz ci wyskoczy serce z piersi. — Dokończyła.

— Dokładnie. — Skinęłam głową.

Powoli wysiadłam z auta, a zaraz za mną bliźniaczki. Rozejrzałam się dookoła, wspominając tyle wspaniałych chwil spędzonych z chłopakiem. Mój wzrok utkwił w pomoście i mimowolnie uśmiechnęłam się lekko.

Obudziłam się z uśmiechem na ustach. Przeciągając się, dłonią szukałam mojej miłości po drugiej stronie łóżka. Była pusta. Pościel ciepła i rozwalona, ale Luke'a nie było. Wstałam i ziewnęłam. Narzuciłam na kostium kąpielowy - w którym spałam - plażową narzutkę i wyszłam z domu, uprzednio opłukując twarz chłodną wodą. Na boso podreptałam w stronę mola, na końcu którego spostrzegłam blondyna w bordowych kąpielówkach do połowy uda.

Odkąd tylko wstałam rozpierała mnie energia i dobry humor. Byłam pewna, że chłopak też się tak czuł i chcąc zaserwować nam trochę rozrywki, kiedy byłam dość blisko jego, rzuciłam się biegiem w stronę Luke'a. Wskoczyłam mu na plecy, głośno się śmiejąc i dałam mu całusa w policzek. Niestety chłopak się zachwiał i oboje wpadliśmy do chłodnej wody. Wynurzyłam się, głęboko oddychając, a zaraz za mną niebieskooki. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Przyciągnął mnie do siebie i złapał w tali. Pod wpływem jego dotyku moje ciało zadrżało ze względu na różnice temperatur. Niezbyt ciepła woda i jego gorące dłonie.

 Kocham cię, wariatko.  Połączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

Westchnęłam i próbowałam odgonić łzy zbierające się w kącikach oczu. Potarłam dłońmi o materiał jeansów i zrobiłam krok w stronę altanki. Usłyszałam szuranie kamyków za mną, więc odwróciłam się do dziewczyn.

— Poczekacie tutaj?




Gdzie jesteś, Luke? 














Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro