Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czwarty dzień...

Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Psychicznie nie miałam na nic siły. Chciałam jedynie leżeć w łóżku zakopana pod kołdrą, owinięta nią z każdej strony, tak aby świat nie miał do mnie dostępu. Moja podświadomość przejęła nade mną kontrolę, nie dając mi prawa do podważenia jakiejkolwiek decyzji wobec mojej osoby. Czułam się i zapewne wyglądałam jak totalne gówno zostawione na trawniku. Myśli o nim pojawiały się coraz częściej. Od dnia tego felernego spotkania przypadkowego chłopaka, który, jak Boga kocham, wyglądał jak mój Luke, byłam nijaka. Wszystko nie miało dla znaczenia, mogłam przejść obok kogoś lub czegoś z ogromną obojętnością, nie racząc nawet rzucić spojrzenia. W sumie i tak nie musiałam tego robić, bo jedyną rzeczą, która zajmowała mój czasu, było gnicie w łóżku i nieświeżej pościeli. Migrena nie odstępowała mnie na krok i nie pomagały żadne środki przeciwbólowe, lecz co się dziwić, kiedy ból nie jest spowodowany zmianą ciśnienia czy chorobą, a bombardowanymi myślami o chłopaku z lśniącymi, blond włosami, niebieskich jak letnie niebo oczach i tych ustach z kolczykiem, układających się w najpiękniejszy uśmiech we wszechświecie.

Po trzech latach mój organizm zrozumiał, że nie potrzebuje więcej bliskości chłopaka, choć ja nie bardzo, więc czułam się znośnie i na tyle dobrze by żyć. Miałam przyjaciół i kochającą rodzinę, którzy mnie wspierali i dzięki nim nie musiałam wariować, siedząc w czterech ścianach pod startą zasmarkanych chusteczek, a jednak odrzucałam jakąkolwiek pomoc, chcąc jedynie spokoju i ciszy. Kiedyś może bym tego nie zniosła, ale teraz był to stan, który mi odpowiadał.

Przed oczami jak klatki filmowej przelatywały mi chwilę spędzone z Luke'im. Tak bardzo za nim tęskniłam. Ludzie mówią, że czas leczy rany i pomaga zapomnieć, ale to nie prawda. Kiedy ktoś jest dla ciebie wszystkim i ofiarowuje się mu swoje serce, nie da się wymazać go z pamięci. Do zasranej śmierci jest cząstką ciebie, bez której nie możemy żyć. Zapominając o niej czy całkowicie ich wyrzucając, nie będziemy się nadawali do życia.

Tak jak ja nie umiałam zapomnieć o Lucasie Hemmingsie. O moim świecie, sercu, tlenie, mojej duszy i codzienności. To tak, jakbym miała zapomnieć o sobie.

— Lexi? — Odwróciłam się na drugi bok, po usłyszeniu swojego imienia. Zobaczyłam mamę opierającą się o framugę drzwi.

— Tak, mamo?

— Chodź na śniadanie.

— Nie jestem głodna — mruknęłam, chowając twarz w poduszce.

— Skarbie — westchnęła i usiadła na krawędzi łóżka. — Co się dzieje?

— Nie wiem, mamuś — westchnęłam ze smutkiem. — Nie mam zielonego pojęcia.

— Znowu zachowujesz się, jak po zniknięciu Luke'a.

— Bo ja tak  za nim tęsknię — załkałam, nie mogąc utrzymać już na wodzy cisnących się na zewnątrz łez. — Ja po prostu nie potrafię bez niego żyć.

— Kochanie... — Pogłaskała mnie po głowie, siadając zaraz za mną. — Minęły trzy lata. Musisz zapominać, dać sobie spokój.

— Jak mam o nim zapomnieć? — Oburzyłam się, czując również rozczarowanie. To już druga osoba, która wymagała ode mnie niemożliwego. Czy oni byli naprawdę tak ślepi na ludzkie uczucia? Czy musieli doświadczyć najpierw tych wstrętnych wydarzeń, aby zrozumieć co się wtedy czuje? — Ty byś potrafiła zapomnieć jak się oddycha? Albo o sobie samej? Nie da się. To wszystko do mnie wraca.

— Rany, naprawdę już nie wiem, jak ci pomóc. — Smutek w jej głosie był tak ogromny, że na sam jego dźwięk ściskało mi serce. Ból przeszywał mnie całą, dając do zrozumienia, że tak będzie wyglądać każdy, jeśli nie wezmę się w garść 

— Nikt mi nie pomoże. Tylko on — wymamrotałam, obracając się w stronę mamy, po czym wtuliłam się w jej pierś, czując nagle chęć poczucia bliskości ważnej mi osoby.

"Czekałam na Luke'a pod moim domem, ogromnie się stresując. Miał po mnie przyjechać i zabrać mnie na, jak on to określił, najlepszą randkę w moim życiu. Nie wiem, co powodowało u mnie to zdenerwowanie, ale byłam pewna, że wydarzy się coś, przez co się tak czułam. Dreszcze ekscytacji skakały po mnie, chcąc znaleźć jakiekolwiek miejsce rozładowania.

Byłam taka szczęśliwa, będąc z blondynem. Od zawsze mi się podobał, ale nie wierzyłam w to, że kiedyś odwzajemni moją miłością i to ja będę szczęściarą, żyjącą u jego boku. Uganiało się za nim tyle dziewczyn, więc dlaczego wybrał mnie? A tu proszę. Zorganizował dla mnie najlepszą randkę na święcie. Byłam w nim potajemnie zakochana od zawsze i wewnętrznie skakałam z radości, kiedy zaoferował mi związek.

Chciał, żebyśmy byli razem, powiedział, że mnie kocha!

Przede mną zatrzymała się czarna Honda, a po chwili wysiadł z niej niebieskooki. Uśmiechnął się szeroko, a jego tęczówki błysnęły pewnością siebie i radością. Podszedł do mnie, po czym przyciągnął do siebie, łapiąc w tali.

Ja też jestem obrzydliwie bogata w szczęście, Luke.

— Wyglądasz nieziemsko —  mruknął, lustrując mnie intensywnym spojrzeniem. Złapał za moje pośladki, powodując cichy pisk zaskoczenia z mojej strony — w końcu byliśmy przed moim domem — po czym pocałował mnie, przekazując tym gestem wiele uczuć.

Za każdym razem, kiedy czułam jego wargi, moje nogi miękły, a rozum szedł na urlop. Mogłam zrobić dla niego wszystko. Kochałam go tak bardzo, że oddałabym za niego życie. Szkoda, że tego nie wiedział.

Mimo późnej pory i panującej ciemności, widziałam go idealnie. Uliczna latarnia, oświetlała okolicę. Był ubrany w czarne spodnie i grafitową koszulę, którą w włożył w dolną część garderoby. Odpiął trzy pierwsze guziki, a rękawy podwinął do łokci. Wyglądał tak seksowanie, że to aż straszne.

—Ty też niczego sobie. — Mrugnęłam do niego zalotnie okiem.

— Niczego sobie? — Uniósł brwi zaskoczony.

— Mhm — mruknęłam, uśmiechając się zadziornie i muskając delikatnie jego wargi.

— A tak ... bardziej zrozumiale?

— Powiedzmy, że ... cholernie seksownie — westchnęłam, masując jego kark.

— Lexi Nelson — odparł rozbawiony. — Pierwszy raz słyszę od ciebie takie słowa.

— Weź. — Walnęłam go w ramię, czując, jaka robię się czerwona na twarzy. — W takim razie więcej już tego nie usłyszysz — powiedziałam obrażonym tonem głosu.

Podeszłam do samochodu i bez słowa wsiadłam do środka. Po chwili Luke pojawił się koło mnie, zajmując miejsce kierowcy.

— Oj, nie dąsaj się — zarechotał, po czym położył dłoń na moim nagim udzie i nachylił się w moją stronę. — Za to jaka ty jesteś seksowna — szepnął i ścisnął moją nogę.

Od razu zrobiło się gorąco tam na dole, a moje ciało lekko się spięło. Zawsze, kiedy błądził po moim ciele, odczuwałam ogromną przyjemność, ale gdy był bardzo blisko tych intymnych sfer, cała się spinałam. Nie doszło między nami do tak bliskich kontaktów, a teraz czułam, że jestem na to jak najbardziej gotowa. I bardzo tego chciałam.

Jechaliśmy dobre pół godziny w akompaniamencie piosenek One Republic i Fall Out Boy. Nie odzywaliśmy się do siebie, ale nie była to krepująca cisza. Wręcz przeciwnie. Byłam pogrążona w myślach o naszej dwójce, a blondyn raczej nie zamierzał mi w tym przeszkadzać.

— Lexi, skarbie, jesteśmy.

Dopiero jego ciepły oddech tuż przy moim uchu, przywrócił mnie do rzeczywistości.

I wtedy zdałam sobie sprawę, gdzie jesteśmy. Byliśmy na szczycie klifu. Wyszłam z auta z niemałym zaskoczeniem na twarzy. Rozglądałam się na wszystkie strony, chłonąc niebiański widok przed nami. Zachodzącemu słońcu towarzyszył szum morskich fal, obijających się o wysoką ścianę.

— Wow — mruknęłam uradowana tym widokiem. — Tu jest tak pięknie, Luke — szepnęłam, obracając głowę do tyłu i posyłając mu najbardziej szczery uśmiech, na jaki było mnie stać.

— Wiedziałem, że ci się tu spodoba. — Odwzajemnił gest, przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej. Przez wycięty materiał na plecach, czułam chłód pochodzący od jego koszuli, który po chwili zastąpiło ciepło emanujące z ciała chłopaka.

— Znasz mnie na wylot. — Musnęłam ustami delikatnie jego szczękę.

— Zgadza się. — Odwrócił nas o sto osiemdziesiąt stopni, a moim oczom ukazał się widok, jak z marzenia każdej kobiety. Kilkanaście wysokich, drewnianych pochodni wbitych w ziemię tworzących ścieżkę do stolika i cztery dookoła niego. Moje serce zalało się ogromną falą ciepła, na myśl o tym, ile musiał się natrudzić, aby zorganizować tę randkę. Zaciągnęłam się morską bryzą. Czułam się taka szczęśliwa. Czułam się wspaniale i na tyle pewna by powiedzieć mu, że odwzajemniam jego uczucia.

Kiedy wyznał mi miłość, nie potrafiłam mu odpowiedzieć tym samym. Coś mnie blokowało, choć od wieków marzyłam, abym mogła mu powiedzieć, jak bardzo go pokochałam. Jednak nie zraziło go to, bo dobrze mnie rozumiał, w przeciwieństwie do mnie samej.

— Luke?

Odwróciłam się w jego stronę i złączyłam nasze dłonie, nie spuszczając wzroku z jego pięknych, błękitnych tęczówek. To był najbardziej odpowiedzi moment, aby wyznać mu wszystkie moje uczucia. Choć serce obijało mi się o żebra z niewyobrażalną siłą, co zapewne Luke słyszał i widział, musiałam zrobić to teraz, nim bym spanikowała. Teraz nie rozumiem, czego wtedy się bałam. Wydawało mi się, że jak powiem Luke'owi o mojej miłości, on po prostu po jakimś czasie odejdzie, myśląc, że bardzo mógł mnie zranić. Bo jednak mnie nie kochał i to był tylko mój wymysł,  a ja stracę go całkowicie, nie mając z nim już nawet relacji przyjacielskich.

Ale Luke mnie kochał naprawdę.

— Tak?

— Nawet nie wiesz... — zaczęłam, biorąc głęboki wdech i patrząc wszędzie tylko nie na jego twarz.

No zrób to, Lexi. Powiedz!

— ... jak bardzo i jak długo cie kocham."

Gdzie jesteś, Luke?

Myślę o tobie każdego dnia...













Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro