Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

-Zero, gdzie jesteś? Zero! – czy on zawsze musi być taki irytujący. Nie może zająć się czymś innym?

-A gdzie mogę być Matt?

-A tu jesteś! Czemu ciągle siedzisz w tych książkach? Wyjdź na świat! Pooglądaj telewizje...

-Nie mam czasu. Jutro egzamin.

-Jaki egzamin?

-Na studia.

-A no tak, zapomniałem. Tobie to tylko nauka w głowie! Żadna zabawa! Ej, może pójdziemy dziś do klubu nocnego w świecie żywych?

-Zwariowałeś? Wiesz przecież, że za to grozi kara.

-Ale jestem pełnoletni i jako akie szkolenie przeszedłem, ty również, więc w czym problem?

-Słuchaj naprawdę mam dużo nauki. Nie mam czasu na takie zabawy.

-To może ubijemy interes?

-Jak się powiedzmy „zgodzę" to dasz mi spokój?

-Tak. Dam ci spokój, przygotujesz się na egzamin i ani słowem się do ciebie nie odezwę, przynajmniej dzisiaj, ale za to jutro idziemy do świata żywych.

-Może być ale do klubu nie wejdę. Wybierz jakieś inne miejsce żebym też miał jakieś szanse.

- Coś się wymyśli.

****

Dlaczego musi wybierać takie dziwne miejsca?

-Szpital psychiatryczny? Serio?

-Klubu nie chciałeś... Nie martw się już ci upatrzyłem taką jedną.

-Co zrobiłeś? Wiesz, że nie chce być w związku.

-Oj tam. Przesadzasz.

-A pyzatym ona jest chora.

-Ale pogadać z nią możesz. Przecież nie jesteś gejem.

-I ma mnie zobaczyć? Tylko ty jesteś taki mądry...

-Już nie marudź. Rano była na badaniach i nic nie jadła cały dzień. Pokój 34. To dobra okazja do rozmowy.

-No okey... Czekaj! Gdzie ty idziesz?

-Do klubu. Myślałeś, że będę tam siedział i patrzył jak kiepsko podrywasz.

-Ale z ciebie...

-Na razie!

Jak ja go nienawidzę! No ale dobra, przecież nie pozwolę dziewczynie głodować.

Dość szybko znalazłem stołówkę, wziąłem coś do jedzenia i zaniosłem pod jej drzwi i zapukałem. Latająca taca trochę przerażała ludzi ale nikt (w sensie lekarze) na to nie zwrócił uwagi. Oczywiście dziewczyna nie zauważyła mnie. Wzięła tacę trochę zdezorientowana i wróciła do pokoju. Trochę to potrwa zanim mnie zobaczy. Nawet nie jest brzydka. Choć z włosami trochę przesadziła.

Po kilku minutach do jej pokoju wszedł lekarz i ja razem z nim. Może czegoś się o niej dowiem.

-I jak się czujesz? Głos wrócił? To tylko efekt uboczny leków, nie musisz się martwić.

-Chyba wrócił – powiedziała niepewnie i dość cicho.

-To dobrze, bo mam dla ciebie wspaniałą wiadomość: idę na emeryturę! Spadała z łóżka. Przypadkiem nie powinna się cieszyć? Z wyglądu nie wygląda na miłego.

-Nie wygłupiaj się. Wiesz, że tego nie lubię. Wracając do sprawy – nawet nie zaczekał, jak się podniesie, co za kultura... – zostaniesz przeniesiona. Nie rób takiej zaskoczonej miny. Całe życie nie będziesz siedzieć w jednym miejscu!

-Gdzie?

-Nie mogę powiedzieć. To tajne. Mam tylko nadzieje, że będzie ci w nim lepiej niż tutaj. Jutro wyjeżdżasz.

-Już jutro?

-Tak.

-Coś jeszcze powinnam wiedzieć?

-Nie jestem pewien ile mogę ci powiedzieć. Mam nadzieję, że tyle wystarczy.

-Ktoś jeszcze się przenosi ? Leczyłeś kilka osób.

-Nie.

Powiedział i chyba można uznać rozmowę za skończoną. Chyba jeszcze mnie nie zauważyła albo jest w szoku po otrzymaniu takiej informacji. Lekarz wstał, błyskawicznie wyjął strzykawkę i wpuścił jakąś substancję w jej ramie. Nawet nie zdążyła zaprotestować. Po chwili przyszli jacyś lekarze i wynieśli ją z budynku. Wyniki będą dopiero za kilka dni, chyba nie będzie przeszkadzać jeśli zostanę trochę dłużej w świecie żywych? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro