Rozdział 11
Wszedłem do jej pokoju i mocno ją przytuliłem.
-Miałeś nie przychodzić.
-Ale zmieniłem zdanie. Nie cieszysz się?
-Nie wiem.
-Czemu masz tak zimno? Można tu zamarznąć.
-Nie wiem.
-A co wiesz?
-To, że nic nie wiem.
-Powinnaś się cieplej ubrać.
-Postaram się.
Spojrzałem jej w oczy. Są puste: nie widzę w nich żadnych uczuć, reakcji, po prostu pustka. Jakby w ogóle nic do mnie nie czuła. Dotknąłem jej policzka. Odsunęła się.
-Przestań. Nie chce cierpieć, choć już cierpię...
-Katie, co się z tobą dzieje? Nie jesteś sobą.
-Zostaw mnie w spokoju!
Dlaczego krzyczy? Przecież nic nie zrobiłem. Podszedłem do niej i przez uchylone drzwi łazienki dostrzegłem... Czy to aby na pewno jest szpital?
-Katie, przestań brać ich leki.
-Nie. One mi pomogą.
-Zaufaj mi.
Przytuliłem ją ostatni raz i udałem się do domu. Kurwa, mamy problem.
O co mu chodzi? Dlaczego mam przestać je brać? Co jest z nimi nie tak? Nie zależy mu na mnie, moim zdrowiu? No jasne, że mu nie zależy! Po co ja w ogóle żyję? Powinnam wcześniej zakończyć mój żywot – czy autorka jest normalna? – Nie chce mi się żyć. Idę spać.
Po jakimś czasie obudził mnie Kyle. Musiałam wziąć dodatkowe leki.
-I jak się czujesz?
-Chyba dobrze.
-To fajnie. Może uda mi się ciebie nawrócić.
-Mam taką nadzieję. – uśmiechnęłam się blado. Przysunął się do mnie. Jest blisko – za blisko.
Nie mogę się ruszyć. Co on mi dał za leki? To jest jakiś efekt uboczny? Całe moje ciało jest zdrętwiałe. Jego twarz jest coraz bliżej. Czy ja tego chcę? Kogo tak naprawdę kocham? Kyle jest moim lekarzem, nie wypada mieć z nim romans ale z drugiej strony może mogłabym wyjść wcześniej ze szpitala i zacząć normalne życie? Chyba Zero miał rację co do tych leków. Może mu na mnie w końcu zależy?
-Nie wiem, czy tego chcę. – powiedziałam cicho
-Nie obchodzi mnie to.
Po tych słowach mnie pocałował i chyba to był najgorszy mój pocałunek. Gwałtownie odsunęłam się od niego, uderzyłam w twarz i chciałam wybiec z pokoju ale zatrzymał mnie i znów natrętnie pocałował. Mam go dość! Co on sobie wyobraża? Że od razu rozbiorę się i rozłożę mu nogi? Chyba go coś boli.
Udało mi się od niego oderwać . Nie wiem dokąd biegnę.
Może powinnam mu pozwolić? Bym mogła zacząć nowe życie. Ale czy na pewno on może wyleczyć moje choroby psychiczne? Przecież niektórych albo większość nie da się wyleczyć, każdy głupi to wie. Zapewne do końca życia będę na lekach...
Nagle poczułam ostry zapach krwi. Tak krwi. CO TO MA BYĆ ?!?
J5
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro