Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

65


Niall jedzie dość szybko i co chwilę nerwowo spogląda w lusterka. Musiałabym być naprawdę głupia żeby nie zauważyć, że coś jest nie tak.

− Miałam o nic nie pytać, ale to wszystko jest bardzo dziwne. Uwierz, że wolę wiedzieć jeśli coś będzie mi grozić.

− Nic ci nie grozi – odpowiada spokojnym tonem. – Nigdy nie pozwolę by coś ci się stało.

Przewracam oczami na jego słowa. Skoro w takim pośpiechu uciekamy to znaczy, że jednak nie ma wszystkiego pod kontrolą. W każdej chwili ktoś może ostrzelać nasze auto.

− Wolę byś mówił konkretami. Chce wiedzieć co się dzieje – mój głos przybiera ostrego tonu. Nie dam mu się tak łatwo zbyć. To jest poważna sytuacja.

− Miałem mały przypał z sporym przerzutem kokainy.

− Policja czy jacyś inni bandyci cię szukają? – żadna z tych opcji mi się nie podoba i nie jestem pewna, która jest gorsza dla niego. Dla mnie by było lepiej jakby go przymknęli, bo wtedy mi by nic nie zagrażało.

− Tak naprawdę to jedni i drudzy, ale możesz być pewna, że to nic, nie z takimi rzeczami sobie radziłem – on chyba śmie żartować. Przecież ledwo co wylazł z więzienia, a teraz mi mówi, że z łatwością sobie poradzi z policją i mafią.

Jak nic zaraz wpadniemy.

A ja przez to, że jestem formalnie jego żoną także oberwę. Po co ja do cholery się tu pchałam, było trzeba siedzieć z lodową damą.

− Wątpię i zastanawiam się po cholerę ci to było. Dopiero co mówiłeś, że chcesz to rzucić w cholerę, a rzucasz się na głęboką wodę.

− Nie jestem nieudacznikiem! – wrzeszczy uderzając pięścią w kierownicę. Jedziemy tak szybko, że samochód zaczyna zjeżdżać. Niall jednak szybko opanowywuje auto.

Serce zaczyna mi szybciej bić. Już myślałam, że będzie po nas.

− Nie jesteś – zapewniam go. – Po prostu nie powinieneś się tym zajmować. Jesteś dużo lepszy od mojego brata i mu podobnych. Nie marnuj sobie życia.

− Nie zapominaj, że teraz moje życie jest połączone z twoim – mówi wściekłym tonem. Najwidoczniej nie dał mi się przekonać. Dalej jest na mnie zły. – Dla pewności nie pojedziemy do domu tylko w głąb Szkocji. Nie mam tu żadnej nieruchomości, więc nikt nie będzie się spodziewał, że wybiorę to miejsce.

Przez jakieś dwie godziny jedziemy w całkowitej ciszy.

Jestem zmęczona, więc opieram głowę o szybę, wiem, że nie jest to bezpieczne, ale w obecnej sytuacji mam to gdzieś.

− Nie znoszę jak ktoś we mnie nie wierzy, matka co chwilę mówiła mi, że bez niej zginę. Nie tylko dla ciebie wyprowadziłem się z domu.

− Od razu widać, że lodowa dama ma trudny charakter – parska śmiechem na moje słowa. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że powiedziałam to na głos.

− Lodowa dama? Wiesz, że to nawet do niej pasuje.

Nagle czuję jego dłoń na moim kolanie.

− Potrzebuję wsparcia Ava. Chcę wiedzieć, że w każdej chwili mogę na ciebie liczyć kochanie, ja jestem dla ciebie w stanie zrobić wszystko i byłoby mi miło gdybym wiedział, że mogę oczekiwać od ciebie tego samego.

No co mam zrobić? Nie kocham go tak jak on by tego oczekiwał i z tym nic już raczej nie da się zrobić, ale jeśli chce bym go wspierała, to tego nie mogę mu odmówić.

− Nie mogę teraz działać przeciwko tobie.

Uśmiecha się lekko na moje słowa.

− To bardzo dobrze, bo zauważyłem, że jakiś samochód ciągle za nami jedzie. Umiesz strzelać?

Kiwam głową na tak.

− Ale uczyłam się jedynie na strzelnicy – szybko tłumaczę.

− To musi nam wystarczyć, broń jest w schowku.

W co ja się kurwa wpakowałam?

Liczę na waszą opinię

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro