Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

63

Nie cieszy mnie obecnie jego entuzjazm, bo on zamiast uświadomić sobie, że powinien sam stąd uciec to zamierza mnie ciągnąć ze sobą. A ja nie zamierzam wyjechać z nim do dalekiej Ameryki. Tam już całkowicie zostałabym odcięta od tego co znam.

A przecież Niall co jakiś czas ma swoje ataki złości i ja nie mogę być zdana jedynie na niego.

− Ja na pewno nie wyjadę – informuje go pewnie.

Teraz to jestem na siebie wściekła, że w ogóle zaczęłam o tym mówić. Mogłam siedzieć cicho.

– Przecież sama dopiero co o tym mówiłaś – komunikuje marszcząc brwi. Wiem, że zachowuje się dziwnie, ale nie mogę przenieść się na inny kontynent przez kilka nieprzemyślanych słów.

– Tak, ale miałam na myśli ciebie, a nie nas dwoje – od razu pochmurnieje po uświadomieniu sobie, że tak naprawdę znowu miałam na myśli rozstanie. On naiwnie dalej się łudzi, że coś może nas połączyć.

– Czyli wszystko zostaje po staremu – oznajmia i znowu siada.

Wydaje się, że jego humor jeszcze się pogorszył.

Przed niezręczną ciszą ratuje nas pukanie do drzwi. Wstaje i otwieram kelnerowi, który tak samo jak w filmach przywiózł jedzenie na takim niewysokim wózku. Na pewno ciężko jest go prowadzić.

– Mam państwa zamówienie – mówi po angielsku co jest dla mnie wybawieniem, bo słabo znam szkocki. Wykłada talerze na stolik. – Mogę jeszcze w czymś pomóc? – pyta się młody chłopak będący najpewniej w moim wieku.

– Nie. Idź już sobie – oznajmia Niall oschłym głosem.

– Dziękujemy – szybko wtrącam nim ten chłopak wychodzi.

Nie powinno się tak traktować ludzi. Praca każdego ma jakieś znaczenie. To, że ma on więcej pieniędzy od tego chłopaka nie czyni go w niczym lepszym.

– Nawet zwykłego kelnera traktujesz lepiej ode mnie? – wypomina mi zupełnie jakbym zrobiła coś złego.

– Weźmy się lepiej za to jedzenie, bo dopiero byłeś taki głodny.

Nic mi nie odpowiada tylko dalej jemy w ciszy.

***

Niall ciągle robi coś na swoim telefonie, a ja wyglądam przez okno.

Jestem tu dopiero drugi dzień, a już mam wszystkiego dość. Ciągle nudzę się w tym miejscu.

– Kiedy wreszcie wrócimy do domu? – pytam patrząc na widok za oknem. Pada. Czyli nic nowego.

– Jak załatwię swoje sprawy, wiedziałaś na co się piszesz, a jednak tak nalegałaś by ze mną jechać. Nie próbuj, więc narzekać – od wczoraj ma naprawdę straszy humor.

Zamiast sobie pomóc to jedynie wszystko pogorszyłam. Czasem muszę się gryźć w język jeśli nie chcę mnie znowu zaczął mnie gwałcić.

– Tylko się spytałam. A i przypominam ci, że obiecałeś, że spędzimy trochę czasu razem. Mam ochotę na wycieczkę do starbucksa po jakąś wymyślą kawę. Napiłabym się pistacjowego latte, a może nawet dyniowego. Liczę też na jakąś ładną torebkę.

– Masz kilka torebek.

Jest dobrze, dał mi się wciągnąć w rozmowę.

– No i co z tego, Naucz się wreszcie, że kobieta nigdy nie ma zbyt wiele butów i torebek. Ciesz się, że dziś chcę od ciebie jedynie torebkę.

– Dostaniesz to co tylko będziesz chciała – oznajmia, a następnie chowa telefon. – Ja daje ci to czego pragniesz, a ty myślisz tylko nad tym jak się ode mnie uwolnić.

Pov Niall

Znowu wyciągam telefon z kieszeni i spoglądam na wyświetlacz. Muszę dziś być ciągle w gotowości.

Musiałem się zgodzić na ten olbrzymi przemyt. Dzięki temu zdobędę mnóstwo kasy, a co najważniejsze niepodważalną pozycję dzięki, której już nikt nie zdoła mi odebrać Avy.

Jeszcze do wczoraj miałem w sobie przynajmniej niewielkie złudzenia co do tej uczuć względem mnie.

Teraz już jednak wiem, że muszę ją siłą przy sobie zatrzymać.

Ona nigdy nie będzie ze mną z własnej woli.

Miałam dodać jutro, ale co mi tam. Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro