Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

61


− Już mam dość tej drogi – mówię do Nialla. Już od ponad pięciu jesteśmy w drodze. Od tego siedzenia bolą mnie już plecy.

– Mogłaś zostać w domu mojej matki – przypomina mi. Od jakiegoś czasu ma bardzo podły humor.

– Przecież wiesz, że od razu doszło by między nami do konfliktu i dzwoniłabym do ciebie z pretensjami. Tylko byś się niepotrzebnie denerwował.

Przeciągam się na siedzeniu.

– Może chcesz żebym cię zmieniła? – pytam, bo on na pewno też już musi być zmęczony.

– Nie, ale za chwilę zjedziemy na stację po kawę.

Powinnam mieć gdzieś to co on czuje, ale martwi mnie jego złe samopoczucie. Czyżby miał jakieś problemy?

– Jeśli chcesz się wygadać to możesz, nie raz słuchałam o kłopotach Briana. Może ci nie pomogę, ale przynajmniej będzie ci lżej. W końcu ostatnio sam mówiłeś, że chcesz bym zachowywała się jak prawdziwa żona.

– Muszę się spotkać z ludźmi, których naprawdę nie trawię, są bardzo niebezpieczni i po to po części przez nich wpakowałem się w te problemy z prawem.

– To będąc tutaj dokonałeś tego gwałtu? – pytam drżącym głosem.

Kurwa niepotrzebnie tak drążyłam temat.

– Oni specjalnie mnie w to wrobili. Podstawili tę dziewczynę, córkę prokuratora. Półtora roku spędziłem za kratkami, bo oni sobie postanowili ze mnie zakpić. Nie mam pojęcia jak się w takiej sytuacji zachować – mówi wściekle, a następnie zjeżdza na stację benzynową.

Wyłącza silnik i siedzi nieruchomo. Sama nie mam pojęcia czemu, ale chwytam go za dłoń.

– Było, ale minęło. Odsiedziałeś, bo skrzywdziałeś tę dziewczynę, w takich kwestiach nie zamie rzam cię w żaden sposób usprawiedliwiać. Teraz mamy inne życie i proszę byś nie tracił zdrowego rozsądku. Załatw te sprawy jak najszybciej się tylko da i wrócimy do domu – oznajmiam, a następnie wychodzę i idę do sklepu by kupić nam kawę.

Z dwoma największymi kubkami kawy latte wracam do auta. Niall nadal siedzi w tym samym miejscu.

– Wzięłam też kilka saszetek brązowego cukru – informuje go, bo w odróżnieniu ode mnie to on słodzi. Ja wolę ograniczać cukier.

– Chyba to dobrze, że cię ze sobą zabrałem – informuje mnie jak zaczynamy jechać. – Dalej uważam, że jesteś dla mnie nagrodą za wszystko co mnie spotkało.

***

– Moim zdaniem to przepłaciłeś za ten pokój – mówię po wejściu do tego apartamentu. Za te wszystkie udogodnienia musiał na pewno słono zapłacić, a żadnego tak naprawdę nie potrzebujemy.

– Nie będziemy się gnieździć w byle dziurze. Ma ci tu być wygodnie – no tak przecież będę musiała ciągle tu siedzieć bez komórki i internetu. Jednak dobrze, że mam tu telewizor.

– A jak wrócisz to mogę liczyć na przynajmniej krótki spacer? Tak by rozprostować kości – kładę się na tym mięciutkim łóżku. Kurwa jednak wycofuje wcześniejsze słowa. Tu jest dobrze.

– Takie życzenia z przyjemnością spełniam.

Przybliża się do mnie, a następnie nachyla nade mną i składa krótki pocałunek na moich ustach.

– To już idę. Będę bardzo tęsknił i obiecuję, że wrócę jak najszybciej się tylko da – wyciąga w moją stronę dłoń, a ja oddaje mu swój telefon. Chowa go do kieszeni. – Jest tu telefon do recepcji, jeśli będziesz chciała coś zjeść to zadzwoń i ci przyniosą. Od razu uprzedzam, że obsługa zamknie cię znowu na klucz.

– Przecież nawet gdybym wyszła to nie pojechałabym do Louisa. On jest prawie siedem godzin ode mnie. Mógłbyś mi chociaż odrobinę zaufać i nie zamykać mnie na klucz. Nie jestem ubezwłasnowolniona.

Miałam nie poruszać tej kwestii, ale nie umiem teraz siedzieć cicho.

– Takie były ustalenia i nie zamierzam ich zmieniać. Będę później – komunikuje, a następnie wychodzi, a ja słyszę jak przekręca się zamek.

A ja jak głupia się łudziłam, że mi zaufa.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro