Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

42


Piję właśnie butelkę jakiegoś alkoholu, którego znalazłam w szafce. Potrzebuję się upić, na chwilę oderwać od tej strasznej rzeczywistości. Wyrzekłam się Louisa, a Niall'owi to nadal za mało. Zamierza jeszcze mnie zmusić do urodzenia jego dziecka.

Przecież ja mam jedynie dwadzieścia dwa lata i wystarczająco już skomplikowane życie. Bachor z genami Horan'ów nie jest mi do niczego potrzebny.

— Jest już północ, a ty dalej nie śpisz — nagle dociera do mnie głos mojego męża. Jak zwykle pojawia się wtedy kiedy nie trzeba.

— Skończyły się czasy kiedy ktoś mi mówił kiedy mam się kłaść spać — komunikuje i nalewam sobie znowu tego bursztynowego płynu. Jest to cholernie mocne i dobrze.

— Będziesz spała do południa, a ja sądziłem, że chcesz z samego rana jechać do szpitala. Poza tym jak będziesz pijana to pewno nie będzie możliwości wyciągnięcia tej spirali.

Zabiera mi butelkę i szklankę, która była na stole. Jeszcze dziś mówił, że nam się tu czuć jak u siebie i, że to mój dom, a teraz mi zabiera picie. Kurwa przecież jestem już od pewnego czasu pełnoletnia.

— Za kogo ty się uważasz pieprzony hipokryto — wstaje i patrzę na niego wyzywająco. — No już uderz mnie! A najlepiej pobij, bo tylko tak potrafisz reagować jak coś nie idzie po twojej myśli. A tak właśnie się dzieje, nie będzie żadnego dziecka! Jak tylko będę miała możliwość to odejdę od ciebie.

— Jesteś pijana i nie wiesz co mówisz — oznajmia spokojnie, a następnie łapie mnie za nadgarstek i ciągnie w głąb domu. Staram mu się opierać, ale ni cholery mi to nie wychodzi.

— Wcale nie, ja naprawdę tak myślę! Nie znoszę cię! — warczę na niego, a on prowadzi mnie prosto do jego sypialni. Nie lubię tego miejsca, bardzo źle mi się kojarzy.

— Ależ oczywiście skarbie. Zawsze to lepsze od obojętności. Kąpiel, prysznic czy nie masz na to ochoty? — pyta się mnie, a ja ostatnie czego chce to właśnie to by oglądał mnie nago. A tym bardziej by mnie dotykał.

— Jutro

— Ręce do góry — rozkazuje, a ja sama nie wiem czemu to nie robię. On ściąga mi moją koszulkę i z szafki wyciąga inną. A następnie pomaga mi ją ubrać. Następnie rozpina moje spodnie, ale je ja już sama ściągam. — A teraz idziesz spać. Mam nadzieję, że nie będziesz żygać, bo nie uśmiecha mi się pół nocy siedzieć przy tobie w łazience.

— Nikt ci nie każe, a tak w ogóle to idź sobie stąd — siadam na łóżku, a następnie się na nim kładę.

Kurwa chyba niepotrzebnie piłam, bo wracają do mnie wszystkie wspomnienia związane z Louis'em. To jak bardzo byłam z nim szczęśliwa. Po moich policzkach zaczyna spływać pojedyncze łzy.

Czemu nie mogę z nim być?

— Ava — Niall mnie dotyka, ale ja go odpycha. On jednak jest nieustępliwy i bierze mnie w swoje ramiona. — Przecież masz teraz mnie skarbie.

Jego usta zaczynają muskać moją szyję. Jest to przyjemne, a ja wreszcie czuję się kochana. Może to wcale nie jest taki głupi pomysł. Czemu nie wykorzystać go do swojej przyjemności.

— Pieprz mnie — rozkazuje mu, a on się uśmiecha. Jego dłonie błądzą po moim ciele. Czuję jak ściąga moje majtki. Dopiero co załóżona koszulka zostaje ze mnie ściągnięta i rzucona na podłogę. To samo dzieje się z moim stanikiem.

Przez chwilę leżę, a on się rozbiera.

— Możesz być pewna, że zaraz się tobą zajmę kochanie — mówi i szybki do mnie wraca. Łapie go za kark i zaczynam całować.

Ma miękkie usta, przyjemne.

Jak tylko kończymy pocałunek to on popycha mnie bym leżała płasko, a następnie rozszerza moje usta i chowa tam swoją twarz. Z moich ust wyrywa się niewielki krzyk gdy jego usta zaczynają pieścić moja łechtaczkę.

Przymykam oczy i oddaje się tej przyjemności.

Liczę na waszą opinię

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro