29
Mierzę bronią w ochroniarzy, którzy idą w moją stronę. Nie dam się im zabić. Niall sobie zasłużył na tę kulkę mógł mnie posłuchać i się do mnie nie zbliżać. Ostrzegałam go, a on i tak naruszył moją przestrzeń osobistą.
— Odsuńcie się ode mnie! Chcę jedynie stąd wyjść! — niech mnie tylko stąd wypuszczą, a już nigdy tu nie wrócę. Jeśli Brian nie będzie chciał mnie ukryć to zwrócę się do Louisa, on na pewno mi pomoże.
Ochroniarze patrzą na siebie, a lodowa dama wzywa pomoc.
— No już brać ją! — wrzeszczy po wezwaniu pogotowia. Kątem oka spoglądam na Nialla i to jest właśnie mój błąd jeden z mężczyzn wytrąca mi broń i uderza mnie w twarz. Ból jest tak wielki, że aż się zataczam. Wtedy drugi łapie mnie za ręce i je wykręca, a następnie wyprowadza z pokoju.
— Co zamierzacie ze mną zrobić? — pytam starając się ukryć strach. Wiem, że ta baba z ogromną ochotą skazałaby mnie na śmierć.
Wychowała gwałciciela i jeszcze się dziwi, że się przed nim broniłam.
Ciągną mnie poniżej parteru, a ja już naprawdę zaczynam się bać. Najgorsze jest jednak to, że najpewniej mnie nie zastrzelą tylko poddadzą jakimś strasznym torturom.
Ona mi tak łatwo nie odpuści
Zostaje wepchnięta do ciemnego pomieszczenia i to z taką siłą, że upadam na kolona. Jestem pewna, że będę miała na nich siniaki.
Jeden z ochroniarzy boleśnie łapie mnie za nadgarstek i ciągnie do ściany, a następnie przypina mój nadgarstek do jednej z grubszych rur.
— Nie pasowało ci w luksusie to ty teraz będzie twoje miejsce — mówi, a następnie wychodzi wcześniej gasząc światło. Siadam na podłodze, bo rura jest na tyle prosta, że mogę poruszać kajdankami.
Jest tu bardzo zimno, więc się kulę.
Nie mam pojęcia ile czasu tu spędziłam, ale na pewno długo, bo zdążyłam się zdrzemnąć. Jestem głodna i bardzo chce mi się pić. I to na tyle, że wolałam i prosiłam żeby ktoś mi przyniósł wodę.
Nikt jednak nie raczył się odezwać na moje błagania.
A może po prostu chcą bym umarła tu z pragnienia? To by było nawet do nich podobne. Dla mnie to nie jest jednak dobra wiadomość, bo to oznacza, że będę się męczyła przynajmniej tydzień. A teraz minął dopiero jeden dzień.
Budzę się na delikatny dotyk na ramieniu. Otwieram oczy, ale od razu je mrożę przez światło, od którego już zdążyłam ale odzwyczaić. Kolejny raz, ale teraz wolniej unoszę powieki i widzę przed sobą Nialla.
Kurwa czy on musi mnie nawet dręczyć nawet w snach?
— Ava powiedź coś do mnie — prosi i znowu klepie mnie w ramię. Przyglądam się mu i zauważam, że w tym miejscu co go postrzeliła wystaje mu bandaż. Czyżby to nie był sen?
— Chodźmy stąd, ona dostaje to na co zasłużyła — słyszę głos lodowej damy.
Skoro oni oboje się tu pojawili to już jest koszmar na jawie.
— Jakim prawem tak traktujesz moją żonę? Jest tu zimno i wydaje mi się, że ona nic nie jadła ani nie piła od czasu gdy byliśmy razem. Ava może się przez to rozchorować, a i jeszcze wydaje mi się, że ma ślad po uderzeniu! — Niall wrzeszczy tak głośno, że aż mrożę oczy.
Jest zbyt głośny, a ja marzę tylko o tym by spać.
— Ona cię mogła zabić!
Czuję jak Niall uwalnia moją obolałą dłoń z kajdanek. Pociera też moją rękę.
— To nie twoja sprawa — odpowiada jej. — Ava musisz wstać i ze mną iść bo niestety nie mam siły cię zanieść — powoli wstaje, ale czuję zawrót głowy i upadam.
Liczę na waszą opinię
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro