Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13


Wychodzę z łazienki w koszulce i spodenkach, które pełnią funkcję piżamy. Niall siedzi na łóżku w samych bokserkach i wyraźnie na mnie czeka. Nie zmierzam wdawać się z nim w dyskusje.

— Mogę zgasić światło, bo jestem zmęczona i chcę spać — komunikuje, a następnie zajmuje swoją stronę łóżka.

— Martwiłem się, że coś ci się stało. Co przez ten czas robiłaś? Dzwoniłem do Briana i wiem, że nie byłaś u niego, podobno też nie masz zbyt wielu koleżanek, więc taki cel twojej nieobecności także odpada — Brian to powinien zacząć ze mną współpracować, muszę z nim uzgodnić by dawał mi alibi. Nie zrezygnuje z odwiedzania Louisa.

— Byłam w kawiarni — nie mogę powiedzieć, że byłam na zakupach, bo nic ze sobą nie przyniosłam. Mogłam wstąpić do sklepu po pierwszy lepszy ciuch.

— Tyle godzin? Nie jestem na tyle głupi żeby w to uwierzyć — gwałtownie się podnosi. Teraz to naprawdę wygląda na wzburzonego.

— Miałam dość siedzenia tutaj, więc pojechałam do kawiarni, a tam włączyłam sobie ebooka na telefonie i wypiłam ze trzy kawy i gorącą czekoladę. Wyłączyłam powiadomienia, bo nie chciałam żeby ktoś mi przeszkadzał. Straciłam poczucie czasu, a tak w ogóle to nie rozumiem po co ja ci się tłumaczę, ja cię nie pytam gdzie ty chodzisz.

— Jeśli chcesz to mogę ci mówić gdzie wychodzę, ja nie mam z tym problemu

— Tylko, że ty mnie w ogóle nie interesujesz — oznajmiam, a następnie kładę się i przykrywam swoim kocem.

— Okaż chociaż minimum zainteresowania mną, już jesteśmy razem, więc powinniśmy się dogadać. Ja jestem na tak, lubię cię Ava... — wchodzę mu w słowa, które o mam już dość tego pieprzenia.

— Prosiłam żebyś zgasił światło — nie wypowiada już ani słowa więcej tylko gasi lampkę, A następnie czuję jak zajmuje swoją stronę łóżka.

Budzę się z samego rana i od razu idę do kuchni by coś zjeść. Nie interesują mnie te wspólne śniadania. Podczas nich czuję się jak piąte koło u wozu. Matka Nialla wyraźnie się stara bym za dobrze się tu nie poczuła.

Sama wyjmuje jedzenie z lodówki. Nie proszę o nic Suzie. Ona i tak ciągle szuka powodu by mi coś wrednego powiedzieć. Zupełnie jakbym wyrządziła jej jakąś krzywdę samym przyjazdem tutaj.

— Nareszcie zrozumiałaś gdzie jest twoje miejsce — już za nim się odezwała to już wiedziałam, że ta lodowa dama tu zmierza. Przez to, że non stop nosi szpilki z daleka ją słychać. — Powinnaś też zrozumieć, że twoim zadaniem jej służenie mojemu synowi. Nie dorastasz mu do pięt i powinnaś się zająć sprawianiem mu przyjemności, a nie zmartwień jak tam w miało miejsce wczoraj.

— Mam gdzie to co sobie o mnie myślicie — odpowiadam jej nawet na nią nie spoglądając. Łatwo można zgadnąć jej strój i wygląd, bo przecież ta zimna dama nie wyszłaby ze swojej sypialni bez nienagannego stroju i makijażu.

— Bezczelna gówniara! Że też ktoś taki jak ty śmie mówić do mnie w taki sposób!

Gwałtownie wstaje.

Mam już dość tych ciągłych pretensji w stosunku do mnie. Przecież do tej pory nic jej nie zrobiłam.

— Nie możesz po prostu mnie ignorować? Mi to wychodzi.

— Niall wczoraj tyle czasu się zamartwiał o kogoś tak bezużytecznego jak ty. Szkoda, że jakiś samochód cię nie rozjechał — jej głos wręcz ocieka tym jadem.

Jakim prawem uważa się za kogoś lepszego ode mnie.

— Ja też mam nadzieję, że Niall wpadnie pod ciężarówkę albo trafi go jakaś zbłąkana kula — na jej nabotoksowanej twarzy pojawia się grymas. Bierze zamach i uderza mnie w twarz.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro