Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Chłopczyk włączył swój miecz świetlny o kolorze pomarańczowym, następnie delikatnie nim wymachując. Na jego buźce pojawił się szeroki uśmiech pełen szczęścia, a wpatrując się w intensywną barwę wypowiedział ciche "Wow" na co brązowowłosa zachichotała pod nosem. Dla niego rzecz ta była czymś niesamowitym co można było po nim zauważyć.

- Gratuluje w stworzeniu swojego pierwszego miecza świetlnego. Pewnie chciałbyś go wypróbować.

Jego oczy przeszły na nią. Gdy wyłączył broń energicznie kiwnął główką. Oboje wyszli na zewnątrz i ruszyli w stronę lasu. Zatrzymali się przy torze, który kobieta stworzyła dla niego. Pokazała na stertę kamieni tworzących nieokreślony posąg.

- Twoim pierwszym zadaniem jest walka z tym.

- Z kamieniami? - zapytał zaskoczony.

- Pokażę ci.

Wyjęła swój miecz stając w wygodnej pozycji. Skoncentrowała się po czym włączyła broń celując nią w słup kamieni, ale ich nie dotykając, tak jak to robiła gdy jeszcze żył Luke. Sześciolatek wpatrywał się w nią jak w obrazek z otwartą buzią. Po chwili skończyła odsuwając się.

- To było niesamowite! - powiedział - Też mogę spróbować?

- Oczywiście.

Warc podszedł do kolumny powtarzając ruchy swojej mistrzyni. Zdeterminowanie chłopca przeszło i na nią, a za każdym razem gdy miał iskierki w oczach robiło jej się ciepło na sercu. Chęć do życia wtedy do niej powracała, bo miała kogoś kogo chciała chronić bez względu na wszystko. Ten mały chłopiec, na którego przypadkowo trafiła przywrócił jej barwy do życia. Po skończonym treningu wrócili do bazy. Odprowadziła go do pokoju, a sama pokierowała się do swojego. Otworzyła drzwi, a gdy jej wzrok powędrował w stronę biurka zesztywniała. Stał tam oparty o mebel generał ruchu oporu z notatkami kobiety w rękach. Spojrzał na nią zimnym wzrokiem.

- Kiedy chciałaś nam o tym powiedzieć? - zapytał beznamiętnie.

- Co masz na myśli?

- Nie udawaj głupiej. Ten kamień jest do ożywiania zmarłych.

- Tak, ale jeszcze nie wiem dokładnie jak to zrobić i...

- Planujesz wskrzesić JEGO.

- Chodzi ci o... Daj mi wytłumaczyć...

- Tak, tego POTWORA!

- Nie nazywaj go tak! - warknęła trzaskając drzwiami na co podskoczył.

- Zamiast ożywić Leie Organe lub innych niewinnych ludzi to chcesz przywrócić mordercę, zdrajcę i dawnego przywódcę Najwyższego Porządku? Czy ty do reszty oszalałaś?!

- On nie jest zły! On był tylko zagubiony...

- On jest naszym wrogiem!

- Nic o nim nie wiesz!! Ja go znam bardzo dobrze i wiem, że cierpiał! Wiem co przeżywał!

- O, czyli mieliście bliższe relacje? Ciekawe.

- Nie zrozumiesz tego.

- Nie pozwolę, by on wrócił. Nie pozwolę by ruch oporu znowu ucierpiał! Nie masz prawa go ożywiać!

- Przestań! On jest dobry! Przeszedł na jasną stronę, nie jest już zagrożeniem.

- Nie wierzę ci - powiedział z zaciśniętymi zębami - Po tym co zrobiłaś utraciłaś moje zaufanie.

- A co miałam zrobić? Wiedziałam, że tak zareagujesz. Później gdybym wszystko ustaliła powiedziałabym ci co chcę zrobić.

- Ożywisz naszą panią generał...

- Proszę cię, przestań... - powiedziała ze łzami w oczach.

- Jeżeli ożywisz JEGO, tego potwora zrobię coś czego mogę żałować. Będę musiał wygnać cię z rebelii, nie chcę tego robić Rey, ale jeżeli nie zostawisz mi wyboru to to zrobię...

Na te słowa po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Zacisnęła pięści ciężko oddychając.

- Nie zrobisz tego - powiedziała załamanym głosem.

- Zrobię, chociaż to mnie będzie bardzo bolało. Jesteś jedną z najbliższych mi osób i... I ja nie chcę cię uważać za wroga.

- Poe...

- Nigdy nie uznam Kylo Rena za dobrą osobę, a tym bardziej za jednego z nas. Nienawidzę go Rey i tego nie umiem zmienić.

- On... Uratował mi życie...

- A wcześniej próbował namówić cię do dołączenia do niego. On dla mnie zawsze będzie potworem...

- Wyjdź stąd.

- Posłuchaj...

- Wyjdź! - wydarła się.

Mężczyzna rzucił dziennikiem o ziemię, a gdy wychodziło po jego policzku popłynęła samotna łza. Brązowooka zaczęła się trząść z powodu nadmiernego szlochu. Oparła się o drzwi, po których osunęła się na podłogę. Schowała twarz w dłoniach, a jej płacz rozniósł się po całym pokoju. Po niedługim czasie zasnęła.

¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬

Kobieta zeszła z pokładu statku. Ludzie wokół zaczęli wiwatować, śmiać się oraz płakać ze szczęścia z powodu zwycięstwa nad Najwyższym Porządkiem. Jednak jedyną osobą, która nie miała uśmiechu na twarzy była Rey. Bohaterka, która pokonała wielkiego imperatora Palpatine, która dała nadzieję oraz zwycięstwo rebelii, a przede wszystkim przyniosła pokój i wolność dla galaktyki. Westchnęła i oddaliła się na bok. Cieszyła się ich szczęściem, wiedziała, że dużo przeszli, a koniec wojny oznaczał dla nich nowy początek i nową lepszą przyszłość, na którą czekali tyle lat. W środku jednak była roztrzaskana na kilka małych kawałków. Ból przenikający ją całą był w niektórych momentach nie do zniesienia i ledwo powstrzymywała się od płaczu. To czego teraz chciała to upaść i już nie wstać, a następnie spotkać się z Benem. Marzyła o tym by znowu zobaczyć ten piękny uśmiech, którym ją obdarował przed śmiercią. Poczuła coś mokrego na policzku, od razu to wytarła i odetchnęła by się uspokoić.

- Rey! - odwróciła się w stronę nawołującego ją głosu.

Poczuła jak silne ramiona ją otaczają dzięki czemu się uspokoiła. Mężczyzna po chwili odsunął się w zakłopotaniu.

- Wiem, że już się przytulaliśmy, ale...

- Dobrze, że nic ci nie jest, Finn - wysłała w jego stronę ciepły uśmiech co odwzajemnił.

- Będziemy świętować zwycięstwo. Chodź.

Radosny czarnowłosy zaczął kierować się w stronę tłumu, jednak gdy nie zauważył koło siebie swojej przyjaciółki zatrzymał się i spojrzał w jej kierunku.

- Rey? - powiedział zmartwionym głosem.

- Zaraz dołączę.

- Na pewno wszystko w porządku?

- Tak, tak. Idź już, zaraz przyjdę.

Posłuchał jej i odszedł od niej z niechęcią. Nabrała kilka oddechów, a po dłuższej chwili poszła dołączyć do przyjaciół.

~~~

- A widzelysce teo stumowca co go sestseliłem? Zlobił BUM! - wykrzyknął Poe wymachując rękami w powietrzu.

Rey wysłała mu zirytowane spojrzenie czego nie zauważył.

- Jja zlobiłem lepse KABUM - powiedział ze zmarszczonymi brwiami czarnowłosy popychając go w stronę talerza z jedzeniem.

- Ejj, ty tupku!

Brązowowłosy wywalił go z krzesła przez co Finn się potoczył. Rey wstała.

- Przestańcie!

Wzrok osób siedzących przy stole skierował się na nią.

- Ja... Idę do pokoju - oznajmiła.

- Ale jesce sie z nami nie napilas - odparł Poe wstajac na nogi.

- Zostaw jom - odszeł Finn z trudem się podnosząc - Moze jest zmencona.

- Dokładnie - zgodziła się - Dobranoc.

- Dobranoc! - odpowiedzieli wszyscy dalej zagłębiając się w konserwację.

Kobieta wróciła do pokoju i rzuciła się na łóżko chowając twarz w poduszkę.

- O Ben...

Po jej policzku popłynęła łza, a za nią kolejna. Zasnęła w szybkim tempie otaczając poduszkę ramionami.

Kolejne dni były dla niej jeszcze cięższe. Dzienny płacz stał się jej rytuałem co oczywiście martwiło jej przyjaciół. Przychodzili do niej każdego ranka by wyciągnąć ją na podniebny lot lub nawet poćwiczyć jednak za każdym razem odmawiała. Powód jej zachowania był dla nich nieznany, a dowiedzenie się czegoś na ten temat było tak naprawdę niemożliwe. Od ich wygranej minął już ponad tydzień, brązowowłosa w pewnym stopniu doszła już do siebie i pomagała ruchowi oporu przy pomocy w odbudowie pokoju w galaktyce, ale widać było jej ponury nastrój.

- Rey?

Kobieta pilnująca dostaw odwróciła się do czarnowłosego z pytającym spojrzeniem.

- Jak się czujesz?

- Dobrze.

- Od samego początku gdy wróciliśmy dziwnie się zachowywałaś. Może opowiesz mi o tym?

- Ja...

Westchnęła masując się po skroni.

- To nie takie łatwe.

- Rozumiem. Tyle, że jak mi powiesz będzie ci lepiej. Jesteśmy przyjaciółmi, możemy sobie mówić o wszystkim.

- Eh, masz racje. Dobrze powiem ci, ale nie tutaj.

- Ja też jestem ciekaw dlaczego bohaterka ruchu oporu jest taka smutna.

Poe podszedł do nich z założonymi rękami.

- Gdy skończę możemy porozmawiać w moim pokoju.

Kiwnęli głowami i odeszli wracając do obowiązków.

~~~

- Czyli... Płaczesz, ponieważ Kylo Ren nie żyje? Super - oznajmił z sarkazmem Dameron po czym dostał z łokcia od byłego szturmowca - Ała!

- To moja wina, że nie żyje. Byłam zbyt słaba.

- Rey...

- Czekaj. Chciał ci pomóc w zabiciu Palpatine, a później oddał za ciebie życie dzięki czemu ty jesteś teraz z nami, tak?

- Tak... Nie umiem tego wyjaśnić, ale wiem co czuł i myślę, że byliśmy w podobnych sytuacjach...

- Podobnych?! Kobieto on był mord...

Wysłała w jego stronę ostrzegawcze spojrzenie dlatego przerwał swoją wypowiedź.

- Rey. Tak jak i ty także straciliśmy bliskich nam ludzi więc wiem co czujesz. Wydaję mi się, że jeżeli chcesz iść do przodu wyszkol nowych Jedi. I nie mów, że nie dasz rady!

- Nie jestem jeszcze wystarczająco silna.

- To idź potrenuj - oznajmił Poe opierając się o ścianę - Znajdź jakieś... miejsce i daj z siebie wszystko.

W oczach brązowookiej pojawiła się determinacja. Wstała z krzesła szeroko się uśmiechając.

- Macie racje - przyznała.

Podeszła do szafy wyjmując z niej ciuchy oraz kilka innych rzeczy.

- C-co robisz?

Dziewczyna obróciła się w stronę Finna.

- Lecę znaleźć Moc. A moim pierwszym celem będzie Tatooine.

¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬

Kobieta obudziła się jęcząc z powodu bólu pleców. W tamtej chwili obiecała sobie, że już nigdy nie zaśnie pod drzwiami. Pierwsze co zrobiła to spojrzała na notatki rozwalone po podłodze, podniosła je i przysiadła się do biurka. Złapała za książkę wczytując się dokładnie w lekturę by ją zakończyć i postanowić co dalej. Nie zamierzała zmienić decyzji.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro