3
- Ile zwiedziłaś? - zaczął wypytywać w czasie drogi.
- Nawet dużo. Jednak większość życia spędziłam na Jakku - wyjaśniła.
- Też mieszkałaś na Jakku?!
- Tak, ale wtedy jeszcze nie byłam Jedi.
- A kim?
- Szczerze to nikim.
- Na pewno kimś byłaś...
- Byłam zbieraczką złomu.
- Zbieraczką... złomu?
- Tak. Teraz jednak jestem Jedi. Zamiast cofać się w przeszłość powinniśmy iść w przyszłość nie zapominając oczywiście o dawnych czasach.
- Rozumiem. A ty masz rodziców?
Dziewczynie na myśl o nich zniknął uśmiech.
- Miałam. Gdy byłam w podobnym wieku co ty. Porwali ich... I także zabili - wyjaśniła.
- Czyli nie tylko ja straciłem rodziców... - powiedział z bólem w głosie.
Spojrzała na niego zauważając łzy w jego oczach. Włączyła automatycznego pilota tym samym zwalniając i odwracając się do chłopca.
- Jeżeli chcesz to teraz ja będę twoją rodziną.
- Jak to?
- Wiem co przechodzisz i dlatego musimy się trzymać razem, dobrze?
- Dobrze, dziękuję ci - wysłał jej mały uśmiech co odwzajemniła wycierając mu łzy.
- Chciałabym byś poznał moich przyjaciół. Na pewno się zaprzyjaźnicie, to dobrzy ludzie no i droidy.
- Droidy? - w jego głosie było słychać podekscytowanie.
- Tak. Zobaczysz, ale na razie musimy się skupić na tym by tam dolecieć - oznajmiła.
Gdy z powrotem spojrzała na drogę ujrzała coś co doszczętnie ją zatkało. Przed nimi znajdowała się planeta, którą otaczał dziwny pył przypominający burzę. Z kosmosu było także widać dziwne wzory i huragany występujące na planecie.
- C-co to?
- Nie wiem Warc, ale coś mi mówi że musimy to sprawdzić.
- Nic nam się nie stanie?
- Nie, ochronie cię. Obiecuję.
Skierowała statek na tajemniczy obiekt, by po chwili wylądować. Brązowowłosa zabezpieczyła statek następnie zwracając się do chłopca.
- Trzymaj - podała mu megafon - Cały czas będziemy w kontakcie. Nigdzie nie wychodź masz zostać na statku, dobrze?
- Tak.
- Broń jest przy centrum sterowania na wszelki wypadek. Będziesz umiał się nią obsługiwać, jeżeli coś się pojawi?
- Chyba tak...
- Gdy wyjdę zamkniesz wejście, w porządku?
- Tak, pani kapitan.
Uśmiechnęła się do niego i wyszła na zewnątrz. W dłoni trzymała miecz świetlny na wszelki wypadek tym samym rozglądając się ze wszystkich stron. Coś kazało jej tu wylądować. Bała się, jednak nie mogła tego tak po prostu zignorować. Nagle poczuła, że grunt pod jej stopami rozpada się, a ona spada w dół. Zderzając się z ziemią jęknęła czując ból z prawego boku. Pomału wstała.
- Co się stało?
Dźwięk dochodził z urządzenia, które przy sobie miała. Chwyciła je od razy odpowiadając.
- To nic takiego. Nie zauważyłam dziury - wyjaśniła.
- Dobrze, uważaj.
Z powrotem schowała megafon idąc dalej. Po włączeniu miecza świetlnego ukazało się jej dziwne miejsce. Na ścianach znajdywały się świecące paski upodabniające się do jakiejś części maszyny. Miejsce było zniszczone i bardzo stare jednak jeszcze się trzymało. Po chwili dotarła do nowego pomieszczenia, którego nie mogła opisać. Na jego środku znajdowało się wzniesienie, a na nim dziwny kamień z nieznanymi jej dotąd wzorami. Po przeszukaniu do końca całego miejsca nie znalazła nic ciekawego oprócz książki napisanej podobnymi symbolami co na kamieniu oraz na ścianach budowli. Nie znała tego języka więc w tej chwili nie mogła się niczego dowiedzieć. Kilka minut później wróciła na statek.
- I jak? - zapytał chłopczyk z niepokojem.
- Nie wiem. Znalazłam tylko jakiś kamień, książkę i tyle.
- A co w niej pisało?
- Nie wiem, ponieważ nie znam tego języka. Powinniśmy wrócić na wyznaczony kurs.
Pokiwał głową zgadzając się z nią i oboje ruszyli na mostek.
~~~
Dzięki temu, że do celu dotarli używając hipernapędu byli tam w krótkim czasie. Przed nimi leciał krążownik republiki. Wlecieli na jej pokład bez problemu.
- To tutaj? - zapytał zaskoczony - Tu mieszkasz?
- Tak to tutaj, ale nie mieszkam tu. Mój dom jest tam gdzie rodzina, przyjaciele - odpowiedziała - Chodź poznacie się.
Po otworzeniu statku i wyjściu z niego wszyscy, byli tak zajęci swoimi sprawami, że jej nie zauważyli. Stała tam gdy nagle usłyszała bieg i krzyki z jej prawej.
- Rey! Rey, wróciłaś!
Niespodziewanie została zamknięta w ciepłym uścisku swojego bliskiego przyjaciela, Finna. Odwzajemniła go od razu.
- Witamy panią Jedi.
Spojrzała kątek oka na Damerona stojącego z założonymi rękami i cwaniackim uśmieszkiem.
- Mi ciebie też miło widzieć, dowódco - rzekła.
- A ten mały to kto? - zapytał - Znowu się w coś pakujesz?
- To mój nowy uczeń.
- No dobrze. Jak masz na imię? - zwrócił się do chłopca.
- Warc.
- Pierwszy raz słyszę takie imię... Nawet fajne. Witamy na pokładzie rebelii. Ja mam na imię Poe.
- A ja Finn - przywitał się drugi kucając przed chłopcem.
- Zaraz przedstawię ci resztę jednak teraz muszę porozmawiać z wami - zwróciła się do przyjaciół - Znalazłam coś... Dziwnego.
- Dziwnego? - zapytali w tym samym czasie.
- Wiedziałem, że to się nie skończy w normalny sposób... - wymamrotał pod nosem dowódca ruchu oporu.
- Przesadzasz. Czekajcie.
Weszła na statek, a po chwili wróciła do nich razem z torbą.
- Chodźmy w inne miejsce - zaproponowała - Prowadź kapitanie.
- No dobrze, chodźmy.
~~~
- Że gdzie ty do cholery byłaś?! - wydarł się Dameron.
- No na tamtej planecie i...
- Tamten układ jest zakazany! Nie można do niego tak po prostu wlatywać!
- Niby czemu? Zresztą to było przypadkiem...
- Tak, jasne. Uważaj bo ci uwierzę. Powinnaś z tym wrócić i odłożyć...
- Muszę się dowiedzieć co to jest. I mnie nie powstrzymasz.
Mężczyzna złapał się za głowę.
- Finn, powiedz jej coś.
- Niby co?
- Żeby się w to nie wtrącała!
- Ale może to jest coś co może nam pomóc...
- I ty przeciwko mnie... - wymamrotał niezadowolony - No dobra zobacz sobie co to jest, ale jeżeli to coś niebezpiecznego uduszę cię, bo to ty to przywiozłaś na statek - ostrzegł.
- Dobrze, spokojnie.
Wyszła z jego biura i pokierowała się z chłopcem do C-3PO, którego miała zastać na mostku tak jak oznajmił wcześniej Poe.
- C-3PO!
Droid odwrócił się w jej stronę od razu do niej podchodząc razem z R2-D2 i BB-8.
- Rey, wróciłaś - powiedział uradowany - Jak dobrze. Martwiłem się.
Dziewczyna poczuła jak coś puka ją w nogę. Spoglądając na dół napotkała BB-8 oraz R2-D2.
- Też za wami tęskniłam.
Droidy następnie podeszły do chłopca przyglądając mu się z każdej strony, ona natomiast wróciła do rozmowy.
- Nie musiałeś się martwić. Szukałam cię właśnie, potrzebuję twojej pomocy.
- Oh, naprawdę? Zrobię co w mojej mocy by ci jej udzielić.
Brązowowłosa otworzyła na pierwszej stronie książkę pokazując mu ją.
- Znasz ten język?
- Tak, ale pochodzi z zakazanego regiony. Skąd ty...
- To na razie nieważne. Możesz to przetłumaczyć?
- Tak, ale wole tu tego nie robić.
- W porządku.
- A ten malec to kto? - pokazał na sześciolatka stojącego koło niej.
- To Warc. Mój uczeń.
- To wspaniale! Musisz mi wszystko opowiedzieć.
- Najpierw musisz mi przetłumaczyć ten tekst. Ja jeszcze mam kilka spraw do załatwienia - podała mu książkę.
Pożegnała się z przyjacielem idąc następnie z chłopcem w celu pokazania mu statku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro