Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

†1†

★Bill★

Kolejny dzień w pracy. Kawiarenka o nazwie "Makona". Wraz z przyjaciółmi ją założyłem, a pracuje tu ja i pani Samantha. Jest ona bardzo miłą kobietą po czterdziestce i często tu przychodzi ze swoim synem Luciusem.

Nie przedstawiłem się! Nazywam się Bill Cipher. Tak, ten Bill. Jest już pięć lat po wojnie, a ja nadal nie mogę uwierzyć, że ludzie mi wybaczyli... To zasługa rodziny Pines i Dippera...

Zbliżała się godzina zamknięcia. Samantha jeszcze trochę zostaje, dlatego dalej jej klucz, aby zamknęła.
- Dobranoc pani - Pożegnałem się.
- Dobranoc Trójkąciku - zaśmiała się i zaraz po tym wyszedłem z lokalu.
Skierowałem się do domu mojej Sosenki. Nie mogę się doczekać aż go zobaczę! Jest moim chłopakiem dwóch lat, a on wciąż nie może się do tego przyzwyczaić co jest urocze. Przyznam iż sam w to nie wierze. Ja, demon który chciał to wszystko zniszczyć teraz ma normalne życie wśród tych wszystkich ludzi.

Gdy byłem już pod domem, grzecznie zapukałem i otworzyła mi jego siostra.
- Bill! Jesteś nam trochę potrzebny. Dipper złapał okresu i wścieka się na wszystko i wszystkich - Zachichotała i wpuściła mnie do środka.

★Dipper★
Mam ochotę zniszczyć wszystko co mnie spotka po drodze. Jeden z naszych gitarzystów stwierdził, że nie wystąpi, ponieważ jedzie sobie akurat tego dnia do babci! Tak jakby nie mógł następnego! I przez to musieliśmy odwołać występ.
- Dippeeeer! Ktoś do ciebie! - zasilała Mabel. Jeżeli to ten dureń, to niech się pieprzy!
Spojrzałem w stronę drzwi i zauważyłem Billa. Jeszcze lepiej...
- Sosenko moja, powiedz co się dzieje - Usiadł obok mnie.
- Jeszcze raz nazwiesz mnie Sosenką, a przysięgam, że na sosence to tu zawiśniesz głową w dół.
- Zły humorek? Chodź, zrobię ci kakao i pogadamy o tym.
- Nie jestem dzieckiem abyś robił mi kakao!
- Ale lubisz je przecież...
- No i? Weź się ode mnie odczep! Najlepiej stąd wyjdź i nie wracaj! - chciałem pobyć sam, a z nim na pewno tego nie osiągnę.
- N-no dobrze... - wstał z kanapy i ruszył w stronę drzwi - Jakby co to dzwoń... - wyszedł.

Usiadłem na kanapie, nawet nie wiem kiedy z niej wstałem...
- Czy ty jesteś normalny? On chciał ci pomóc, a ty go wyganiasz! - Krzyczała moja siostra.
- Nie chce pomocy! Nie potrzebuje je...

Naszą wymianę zdań przerwał huk... Huk uderzenia samochodem o ciało... Szybko wybiegliśmy na zewnątrz, a tam na ziemi leżał poturbowany Bill...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro