Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jeden dzień z wielu

Obudziłam się równo z budzikiem, czyli o ósmej trzydzieści. Wtuliłam twarz mocniej w poduszkę, głośno wzdychając, bo nie miałam zbytniej ochoty wstawać, jednak było mi szkoda dnia. Po upływie kilkunastu minut podniosłam się wreszcie z łóżka i założyłam na siebie jego bluzę. Miałam ją od dwóch lat, a ona po tylu praniach dalej pachnie nim. Moim Luke'iem. Mimo włączonego ogrzewanie zawsze rano było mi zimno. Będąc przyzwyczajoną do częstego nocowania u chłopaka lub jego u mnie, moje ciało pragnęło tego ciepła, które mi dawał. Mogłabym odczuwać nawet wstrętną duchotę, po tym jakby opatulił mnie ramionami ze wszystkich stron, aby tylko był ze mną. Poszłam do łazienki, gdzie tylko przepłukałam, jaśniejszą niż zwykle, twarz chłodną wodą i związałam włosy w kucyka. W kuchni zastałam mojego tatę, który buszował w lodówce.

— Już nie śpisz? — spytałam i ziewnęłam, przykuwając uwagę mężczyznę.

— Cześć, skarbie. — Podszedł i mnie przytulił, na co lekko się uśmiechnęłam.  — Wcześnie zasnąłem, wyspałem się chyba za cały ostatni tydzień.

— W końcu mogłeś odpocząć. Ostatnio zbyt dużo pracujesz — mruknęłam z niezadowoleniem, wrzucając kromki do tostera.

— Musiałem zastąpić Dave'a — odparł, posyłając mi lekko uśmiech.

— Ale cały tydzień? — Spojrzałam na niego z powątpieniem. — I do tego trzy dni z dwiema zmianami. Nie tylko ty pracujesz na komisariacie. Za to ile pracujesz, powinieneś awansować o dwa stanowiska. Komendant nie mógł wybrać kogoś jeszcze na to zastępstwo? — Podniosłam głos, jednocześnie odkładając nóż zbyt głośno.

— Lexi, nie martw się tak — westchnął. — Lubię swoją pracę, a przejęcie obowiązków Dave'a to siedzenie za biurkiem ze stertą papierów.

— A wiesz, że praca psychiczna męczy bardziej niż fizyczna?

— Czemu, ty akurat musisz studiować psychologię? — jęknął z rozbawieniem.

— Lubię to. Zawsze mnie ciekawiło ludzkie myślenie czy ... to jak funkcjonujemy — odparłam, siadając do stołu, po czym zaczęłam kontynuowałam smarowanie grzanek dżemem.

— Jesteś kompletnie inna niż twój brat.

— Przesadzasz. Mamy inne zainteresowania.

— Eh, nie będę się z tobą kłócić — burknął pod nosem, a ja zachichotałam. Nigdy nie mogliśmy się dogadać, zawsze obydwoje chcieliśmy mieć ostatni zdanie, a mimo to mieliśmy chyba ze sobą najlepszy kontakt.

Cały ranek spędziłam na uzupełnianiu notatek z uczelni i nauce na przyszły egzamin. Miałam dużo do nadrobienia, ale że starałam się systematycznie uczyć, nie miałam większego problemu z nowym materiałem.

Zbliżała się godzina czternasta, co oznaczało, że musiałam przygotować obiad, gdyż mama aktualnie była pracy, a wtedy to mi przypadał ten obowiązek. Przeszłam przez cały dom, aby znaleźć się w kuchni. Stając za wyspą kuchenną, widziałam Shawna Nelsona, który leżał na kanapie i rozmawiał przez telefon, najpewniej z mamą. Spojrzał na mnie, a ja bezgłośnie spytałam, o której godzinie będzie mama w domu, stukając palcem w nadgarstek.

— Za dwie godziny.

Postawiłam na płycie indukcyjnej garnek z oliwą i wrzuciłam pokrojoną cebulę. Kiedy się zeszkliła, dodałam przygotowane wcześniej przez tatę klopsiki. Zamieszałam drewnianą łyżką, uśmiechając się na delikatny zapach wydostający się na naczynia. Włączyłam radio, nie mogąc już znieść tej ciszy. Widząc, że mięsne kulki były idealnie przysmażone, podeszłam do lodówki, aby wyjąć z niej słoik z passatą pomidorową, z której chciałam zrobić sos.

Zesztywniałam z ze szklaną butelką w dłoni, kiedy zaczęła się kolejna piosenka. Nie słyszałam tego utworu od roku. To była jego ulubiona piosenka.

Pamiętam, jak za każdym razem śpiewał ją z uśmiechem na ustach. Mimo, że nie był to typ muzyki, którego słuchał, uwielbiał ją. Widział w niej kompletnie inny przekaz niż wszyscy inni. Na gitarze zawsze na rozgrzewkę grał właśnie tę melodię. Patrzyłam na niego jak zaczarowana, gdzie przeciągał smukłymi palcami po strunach. Robił to z taką delikatnością i wprawą.

Kochałam go tak bardzo, że nie potrzebowałam nikogo i niczego innego. Dalej go kocham. Wystarczyło, że miałam jego obok siebie, a czułam, że życiowa pustka, której doświadcza każdy człowiek, została zapełniona.

"Wbiegłam po schodach i zatrzymałam się przed mahoniowymi drzwiami. Już na korytarzu słyszałam dźwięki gitary. Znów gra Demons - Imagine Dragons. Uśmiechnęłam się szeroko na myśl o Luke'u z gitarą na kolanach. Byłam pewna, że patrzył się na swój notatnik nieobecnym wzrokiem. Uchyliłam drzwi i po cichu wsunęłam się do pokoju. Siedział na łóżku tyłem do drzwi, a przodem do okna. Jak zawsze. Klapnęłam koło niego i dopiero wtedy zwróciłam na siebie jego uwagę.

— Lexi. — Uśmiechnął się m mój widok.

— Cześć, Luke. — Złapałam go za policzki i przywarłam do niego ustami.

— Tęskniłem za tobą — wyszeptał między pocałunkami. — Następnym razem jedziesz ze mną na zawody.

— Dla ciebie wszystko — mruknęłam, szczerząc się, kiedy odłożył gitarę i popchnął mnie delikatnie na łóżko.

— Tak bardzo cię kocham. — Przygryzł moją wargę.

— Ja ciebie też, Luke. — Przyciągnęłam go do siebie, aby zniwelować jakąkolwiek dzielącą nas przestrzeń. — Tak bardzo cię kocham."

— Lexi! Spaliłaś klopsiki! 

Wzdrygnęłam się przestraszona, słysząc krzyk mojego brata, który wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego że smutkiem, nieświadomie ocierając łzę z policzka, po czym przeniosłam wzrok na lekko dymiący się garnek. Nawet nie zauważyłam obecności Dylana stojącego obok, a tym bardziej trzasku drzwi oznaczającego jego powrót do domu.

Moje oczy się zaszkliły, a z ust wydostało się ciche sapnięcie. Łzy wzbierały się pod powiekami na samo wspomnienie o moim ukochanym. Tak bardzo za nim tęskniłam. Każdego dnia odczuwałam ból spowodowany brakiem jego obecności.

— Gdzieś tak uciekła? — spytał, podchodząc do mnie.

— Tak za nim tęsknię — wtuliłam się bruneta, szlochając.

Gdzie jesteś, Luke?

Myślę o tobie każdego dnia...












Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro