Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Długo mnie tu nie było... Ale no cóż, powróciłam! I zapraszam do czytania

~~~~~~~~~~~

Usiadłem na ławce, przy drzewie w ogródku szpitalnym. Jest tutaj tak cicho i spokojnie, że ledwo co przespana noc z Tsurugim daje się we znaki. Ziewnąłem i po raz kolejny spojrzałem na wyświetlacz telefonu, aby sprawdzić godzinę. Spóźnia się. Po chwili poczułem jak, ktoś zakrywa mi oczy i chichocze cicho za mną.

-Taiyou... Chcesz, żebym dostał zawału? - spytałem, a rudzielec zaśmiał się głośniej, po czym dosiadł się do mnie z szerokim uśmiechem.

-Nie martw się! Zawał dopiero po pięćdziesiątce. - zaśmiał się znów i objął mnie ramieniem. No dobrze, to się robi troszkę dziwne...

- Czy coś się stało? Jeszcze niedawno byłeś gotowy udusić Tsurugiego razem ze mną, a teraz zmiana o sto osiemdziesiąt stopni... - powiedziałem i lekko się odsunąłem, aby jego ręka spadła. On miał raczej inne plany. Przysunął mnie do siebie i położył swoją rękę na moim kolanie.

- Dlaczego się odsuwasz? Zrobiłem coś nie tak? A co do pytania... Tobie nigdy bym nic nie zrobił, ale tamtemu z chęcią urwałbym łeb, za to, że mi cię podebrał... - wyszeptał mi do ucha, a jego dłoń zawędrowała wyżej. W tej chwili nie poznawałem go... Byłem wręcz wystraszony tym, co usłyszałem.

-T-taiyou... o czym ty mówisz? - spytałem i spróbowałem strzepać jego rękę, lecz on tylko mocniej ścisnął moje udo. Zabolało mnie to, ale w tej chwili nie chciałem mu pokazywać, że ma nade mną jakąkolwiek władzę.

-Powiedz... robiliście to już? Wydaje mi się, że nawet jeśli tak, to nie byłoby to, co ja mógłbym ci dać. Co ty na to Tenma? - znów podrażnił moje ucho swoim aksamitnym i delikatnym szeptem. Jednak tym razem delikatnie przygryzł jego płatek. Tego było za wiele! Odepchnąłem go od siebie tak mocno, jak tylko mogłem i spojrzałem na niego wściekły.

-Prędzej sobie połamię obie nogi! - wykrzyczałem, po czym jak najszybciej mogłem, wybiegłem poza terenu szpitala. Byłem przerażony stroną Taiyou, którą mi właśnie pokazał. Owszem, lubię go, ale tylko i wyłącznie jako przyjaciela. Dobiegłem na boisko nad rzeką i usiadłem na schodkach. Schowałem głowę między kolanami i zacisnąłem oczy. To jakiś koszmar. Nagle, otrzeźwił mnie dźwięk powiadomienia. Wyciągnąłem telefon i ze strachem w oczach zobaczyłem, od kogo dostałem powiadomienie.

Od: Taiyou

*wysyła zdjęcie*

Szkoda, gdyby twój ,,tatuś” to zobaczył, prawda? :*

Byłem zszokowany. Ktoś nam wtedy robił zdjęcia? Jaki ja byłem głupi. Tsurugi ostrzegał mnie, ale oczywiście musiałem się uprzeć.

Do: Taiyou

Czego chcesz?

Na odpowiedź nie musiałem czekać długo... gdyż on z pewnością nie musiał się zastanawiać nad odpowiedzią.

Od: Taiyou

Bardzo dobrze wiesz, czego chce... Daj mi to, a twój ,,tatuś” będzie żył w słodkiej niewiedzy, a ty dalej będziesz miał cukierkowe życie, kochanie...

Dlaczego akurat ja? Ten rudzielec za każdym razem, kiedy wychodzi na boisko, zgarnia najwięcej pisków i krzyków od strony napalonych na piłkarzy nastolatek, w tym i cichych westchnień Aoi. A teraz jestem rozdarty między powiedzeniem Tsurugiemu o tym a milczeniem i posłusznym spełnianiu zachcianek Taiyou w zamian za milczenie. W tych chwilach chciałbym naprawdę polecieć gdzieś, gdzie nawet słońce nie dosięga.

~~~~~~~

Jak myślicie? Co zrobi Tenma? Następny rozdział postaram się wstawić w środę lub czwartek!

Bayoo!~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro