Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⚡️

Weszłam do pubu i rozejrzałam się. Nie zauważyłam osoby z która miałam się spotkać wiec ruszyłam w stronę baru. Postanowiłam zamówić sobie drinka na zabicie czasu.
-Jedna Margarita.-powiedziałam do barmana, na co ten kiwną głowa i zaczął przygotowywać drinka. W tym czasie ja jeszcze raz rozejrzałam się po lokalu i tym razem zauważyłam znajoma twarz, wiec gdy odebrałam drinka ruszyłam w stronę.
Był to dość wysoki brunet o zielonych oczach. Dziś był ubrany w mocno niebieska, chyba chabrową koszulkę z mała kieszonka na piersi i jeansy.
-Cześć Barry.-przywitałam się siadając obok.
-Cześć Scarlet, dawno się nie widzieliśmy.-odparł Allen a na jego twarz wkradł się uśmiech.
-Tak trochę minęło chyba dwa miesiące.-uśmiechnęłam się, a potem zapytałam.- Co cie tu sprowadza?
-Cisco ustawił mi randkę bez możliwości odmówienia, a ty co tu robisz?-odparł biorąc łyk piwa.
-Czekam na Cisco.-odparłam biorąc łyk drinka.
-Słyszałem, że podczas twojego zniknięcia pracowałaś nad czymś. Co to takiego?-zarzucił temat Barry.
-Dużo drobnych rzeczy-odparłam i wzięłam luka drinka, a potem kontynuowałam.- Na przykład stworzyłam i podeszwę do twojego kostiumu. Aktualnie kończę tworzyć nanoboty które umieszczę w twojej błyskawicy żeby w momencie możliwych ran lub powstania dziur w kostiumie, pomagały ci się szybciej zregenerować lub zakryły gola skórę.-odparłam.
-Czyli Cisco nie żartował z tym, że Flash zawrócił ci lekko w głowie.-przewróciłam oczami i wzięłam kolejnego łyka.
-Po prostu martwię się o twoje bezpieczeństwo.-odparłam i poprosiłam barmana o jeszcze raz to samo. W tym samym czasie Barry spojrzał na mój nadgarstek.
-A ty nadal nie chcesz się pogodzić z mocą.-bardziej stwierdził niż zapytał.
-To nie jest dla mnie.-odparłam.- Z resztą nie rozumiem czemu to jest złe, macie już najszybszego człowieka na świecie, po co wam drugi?
-Jak to komuś powiesz dalej to się wyprę, ale czasami chciałbym żeby ktoś był ze mną na miejscu i osłaniał mi plecy.
- Rozumiem cie Barry.-odparłam i wzięłam łyk z nowego drinka.- To możemy kiedyś pobiegać razem, ale jak będę na to gotowa.
      Po tych moich słowach usłyszeliśmy dźwięk powiadomienia z telefonu oboje je wyjęliśmy i przeczytaliśmy wiadomości.
-Wyglada na to że Cisco próbuje nas swatać.-stwierdził Barry, a ja przytaknęłam.
-To teraz ty opowiadaj, co u ciebie się zmieniło?

***

Rozmawialiśmy już dłuższy czas i popijaliśmy różne napoje procentowe, co u mnie skutkwało mocnym wstawieniem, ponieważ bransoletka blokowała każdy aspekt mojej mocy, wliczając w to superszybki mentabolizm.
Na jego niekorzyść działał też fakt, że nagle pojawiło się karaoke, więc ucieszona, jak małe dziecko poszłam w tamtą stronę, a Barry chcąc, nie chcąc poszedł za mną. Trzeba było mu to przyznać był dobrym przyjacielem.
Gdy wybrałam piosenkę i weszliśmy na scenę chłopak nachylił się.
-Jestem fatalnym śpiewakiem.-wyznał.
-Spójnie ja też.-odparłam i muzyka zaczęła lecieć jak się okazało ja i Barry nie śpiewaliśmy tak tragicznie nasze głosy świetnie się łączyły i razem stworzyliśmy coś wspaniałego z piosenki Smooth Criminal. Po tym jak skończyliśmy śpiewać usłyszeliśmy fale oklasków i zeszliśmy ze sceny.
Nagle moja bransoletka zaczęłam migać, a ja w panice zaczęłam szukać w torebce zapasowej, jednak nic nie znalazłam, więc spojrzałam na Barrego.
-Zabierz minie do celi, bo zrobię wszystkim krzywdę.-brunet tylko ledwie kiwną głowa i w swoim superszybkim tempie znaleźliśmy się przy celi. Allen ją otworzył.
Chciałam do niej wejść, ale Barry złapał mnie za rękę, zatrzymując w ten sposób. Gdy odwróciłam głowę w jego stronę i nim się obejrzałam stało się coś niesamowitego. Allen mnie pocałował. Przez krótko chwile myślałam ze umiem latać. Jednak gdy pocałunek się przedłużał poczułam jak bransoleta spada mi z ręki w tym momencie odepchnęła chłopaka i wbiegłam do celi która się za mną zamknęła.
Tam przeszła przesadnie fala elektryczności która skierowałam na podłogę by nie wybiła szyby i nie zrobiła chłopakowi krzywdy, następne co pamietam to ciemność.

***

Już duższa chwile siedziałam w celi po obudzeniu gdy przyszedł Cisco.
- Ja ci się podoba wystrój tego pudełka?-zapytał z uśmiechem.
-Nawet spoko jakbym miała tutaj narzędzia to bym czuła się jak za dzieciaka.-odparłam przypominając sobie dzień w którym postanowiłam być taka jak tata i zrobiłam sobie w schowku na miotły mały gabinet, może pracownie.
-Od czego masz mnie przyniosłem ci coś.- odparł i wskazał na moja bransoletkę.
-Działa?-zapytałam.
-I tak i nie podoadowałem ja na tyle by utrzymywała twoje moce w ryzach na czas podróży, ale potem raczej się wyłączy stwierdził.
-Ile osób jedzie z nami?- zapytałam.
-Ty, ja, Catline, Barry i Iris.-powiedział jakby to była oczywistość.
-Nie, pojedziemy tylko ty i ja. Ramon nie chce narażać dużej ilości osób jeśli mam się wyzbyć nadmiaru mocy chce żeby obok mnie była tylko jedna osoba i to za zabezpieczeniami.-powiedziałam i wyjęłam z specjalnego podajnika moja bransoletkę.-Zgoda?
-Weźmy chociaż Barrego.-powiedział Cisco, spojrzałam na kamerę i zrozumiałam że nas słuchają wiec postanowiłam urzywać tylko hiszpańskiego.
-Cisco nie chce by widział moje słabości. Pojedzmy tylko we dwoje mój przyjacielu.- piwiedziałam dość płynnie mimo że mój hiszpański trochę zardzewiał.
-Czy ci na nim zależy?-zapytał Cisco, a przez jego wymowę w hiszpańskim dostałam kompleksów, ponieważ czarnowłosy mówił w tym języku dużo lepiej niż ja mimo, że oboje mieliśmy korzenie latynoskie.
-Jak ktokolwiek mnie o to spyta to się wyprę, ale chyba go kocham.-powiedziałam i poczułam jak kamień spada mi z serca jednak poczułam chwilowy ucisk w gardle, jakby chciało spowrotem pochłonąć słowa, które przez nie przeszły.
- Dobrze Scar pojedziemy sami zakładaj bransoletkę.-jak powiedział tak zrobiłam, a chłopak otworzył drzwi celi przez które przeszłam.
-Wybacz Cisco ale muszę coś jeszcze zrobić.-powiedziałam i poszłam na dwór pomyśleć, gdy po chwili przyszedł Barry.
-Cisco mi powiedział mi że nie chcesz nas zabrać ze sobą. Co jest Scar?-powiedział stając obok mnie.
-Wczoraj było za intensywnie Barry, nie jestem osobą, która się do tego nadaje.-powiedziałam i wskazałam całe to miejsce.-Przykro mi Barry, ale jeśli kiedykolwiek miałoby coś pójść naprzód to musiałabym nauczyć się żyć. A musimy przyznać że do samego faktu zaakceptowania ich daleka droga. -podeszłam do Barrego który chciał dać mi nadzieje i złożyłam pocałunek na jego ustach.-Wczorajszy wieczór niech zostanie snem.
Odeszłam od niego nadal czując na ustach jego wargi i jego perfumy na moich włosach. Jednak w oczach miałam łzy które powoli spływały po policzkach by następnie rozbić się na ziemi. W tamtej chwili tak bardzo chciałam żeby mnie zatrzymał ale tak się nie stało. Nasz wieczór trafił do snów.

Koniec.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro