Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. To się mogło skończyć gorzej.

Nathan

Jak oni to robią?! Zabierają nam piłkę i omijają nas bez żadnego problemu. Na szczęście ich strzały nie są tak mocne i Markowi udawało się je obronić.

I do tego ich taktykiem był jakiś błękitnowłosy Cadence. Cały czas miał na uszach słuchawki i wydawał polecenia pozostałym. Ale nie można tego nazwać zwykłymi hasłami typu "podaj do kogośtam", ale to brzmi mniej więcej tak:

- Przyspiesz! Osiem bitów!

I weź tu człowieku bądź mądry i ich zrozum.

Jude podał piłkę do Sue. Znowu udało im się ją zabrać. Ich napastnik biegł na bramkę. Użył hissatsu, ale bez skutku. Przynajmniej tyle.

Jude

Od dłuższego czasu przyglądałem się temu Cadence'owi. Mój wzrok padł na jego stopę, w równym rytmie uderzającą o ziemię. Mamrotał coś pod nosem.

- Zwolnij o cztery!

Zawodnik uniknął Nathana, próbującego odebrać mu piłkę wślizgiem.

Na gracza Mary Times Memorial ruszył Erick. Znowu padło polecenie od ich taktyka. Zauważyłem, jak zawodnik przez ułamek sekundy obie nogi przytrzymuje obok siebie w powietrzu. Mój wzrok skierował się na Cadence'a, wystukujacego butem rytm. I nagle wszystko stało się jasne.

- Co...?! To niemożliwe... Oni naprawdę to robią? - byłem w szoku. Po chwili usłyszałem gwizdek kończący pierwszą połowę. Zeszliśmy z boiska.

- Już rozumiem, o co chodzi - drużyna wpatrywała się we mnie z oczekiwaniem. - Gdy staramy się ich ominąć lub odebrać piłkę, on - wskazałem głową Cadence'a - odmierza czas zawodników i wydaje polecenia pozostałym, w zależności od tego, jak szybko się poruszamy. Skupia się na rytmie naszej gry.

- Więc to dlatego nie byliśmy w stanie wyjść z własnej strefy  - odezwał się Mark.

- Ale to nie jest nawet kilka sekund - zauważył Erick. - Więc jakim cudem wydaje polecenia tak szybko? Jak może momentalnie obliczać rytm?

- Musi mieć słuch absolutny - odezwała się Yuriko, stojąca nieco z boku. - Albo jest po prostu tak zdolny, że dał radę opanować to do perfekcji.

- Co to ten słuch absolutny? - Jack zwrócił się do niej.

- Umiejętność rozpoznawania wysokości i częstotliwości dźwięków i natychmiastowego interpretowania ich. Może on w jakiś sposób zapamiętuje dźwięki rytmu biegania i potrafi określić, co należy zmienić, żeby nas zmylić.

Spojrzałem z podziwem na brunetę. Zarumieniła się lekko.

- Gdy Cadence poleca im zwolnić, zatrzymują się na ułamek sekundy w powietrzu lub dłużej przytrzymują jedną nogę na ziemi. Powinniście też spróbować. Gdy będą biec, by odebrać wam piłkę, ich taktyk poleci im zmianę tempa albo rytmu. Wtedy wy również je zmieniajcie i ich sposób się nie powiedzie. Czasem to kwestia dosłownie jednej chwili.

- Yuri ma rację - odezwałem się. - W ten sposób nie zabiorą nam piłki i uda nam się dotrzeć pod bramkę.

Minęło jeszcze kilka minut i wróciliśmy na boisko.

Tori podała do mnie piłkę. Usłyszałem krzyk Cadence'a:

- Przyspiesz! Dziewięć bitów!

Na chwilę dosłownie zawisłem w powietrzu. Udało mi się ominąć przeciwnika. Podałem do Ericka. Obok niego pojawili się Mark i Bobby.

- Trój-Feniks!

Po chwili piłka wirowała w siatce.

Sposób Yuri świetnie się sprawdzał. Nie dali rady zabrać nam piłki i mogliśmy strzelać.

Wygraliśmy mecz.

***

Yuriko

Chłopacy postanowili, że zaprosimy drużynę Harley'a na wspólne ognisko na naszym polu campingowym. Wszyscy razem wyszliśmy z ich gimnazjum, mieszczącego się na pomoście na wodzie. Robiło wrażenie. Zagapiłam się na spokojne fale dookoła mnie i wpadłam na idącego przede mną Nathana. Spadł z pomostu wprost do wody.

- Hej! - spojrzał na mnie z udawaną złością, a do spółki z ociekającymi wodą włosami wyglądał przekomicznie. Zakryłam usta, aby nie wybuchnąć śmiechem. Nie wytrzymałam i zaczęłam wręcz płakać ze śmiechu. Nathan spojrzał na mnie spode łba.

- No co? Przyznaj, że jesteś bardzo śmieszny.

Zeszłam z pomostu i wyciągnęłam do niego rękę.

- Wstawaj.

Uśmiechnął się pod nosem i zanim zdążyłam się zorientować, co planuje, podciął mi nogi i z głośnym pluskiem wywaliłam się do wody. Obie drużyny stały na pomoście i się z nas śmiały.

- Już ja ci pokażę! - zerwałam się na równe nogi. - To wojna!

Zaczął przede mną uciekać, ale nie poddawałam się łatwo. Chlapałam na niego wodą, ile tylko dałam radę. W końcu zatrzymaliśmy się, zdyszani. Zrobił krok w moją stronę. Chciał mnie wywalić, ale byłam szybsza. Odsunęłam się gwałtownie i Nathan z rozpędu sam wylądował w wodzie. Uciekłam do pozostałych, zanim zdążył pociągnąć mnie za sobą.

Nathan wygrzebał się po dłuższej chwili. Podszedł do nas wolnym krokiem i próbował zabić mnie wzrokiem.

- Jestem. Cały. Mokry.

- Widzę. Ja też - starałam się opanować śmiech na widok jego oklapniętych włosów, choć sama nie wyglądałam pewnie lepiej. W końcu mi odpuścił, nie chcąc znowu wylądować w wodzie i ruszyliśmy za drużyną. Słońce trochę nas po drodze wysuszyło, ale i tak poszłam do namiotu się przebrać.

Gdy wyszłam, obie drużyny szykowały ognisko oraz jedzenie i napoje. Zrobiło się już dosyć ciemno, gdy Mark próbował nieudolnie rozpalić ognisko. Harley podszedł do niego i sprawnym ruchem rozpalił je. Każdy wziął kiełbaskę, nabitą na patyk do pieczenia i usiedliśmy dookoła ogniska na ławkach.

Było już całkiem ciemno. Ogień miło ogrzewał, a półmrok nadawał temu miejscu niezwykłej atmosfery. Część osób rozmawiała, inni jedli kiełbaski. Zobaczyłam, że Jude rozmawia z Cadence'em. Obie drużyny zdążyły się już polubić. Obok mnie usiadła Celia. Zaczęłyśmy rozmowę na jakiś mało istotny temat. Podniosłam wzrok i przyglądałam się jasno świecącym gwiazdom. Całe niebo zdawało się wręcz błyszczeć. Celia spojrzała, na co patrzę.

- Piękne - powiedziała cicho.

Pokiwałam głową. Ciszę przerwał śmiech pozostałych. Dostrzegłam Scotty'ego, stojącego za jednym z zawodników drużyny Okinawy. Chłopak miał na głowie mnóstwo warkoczyków. Ten widok strasznie mnie rozbawił. Celia zerwała się z miejsca i ruszyła w stronę Scotty'ego. Zaczął od niej uciekać.

- Wracaj mi tu!

Uśmiechnęłam się. Po chwili ktoś usiadł obok mnie. Rozpoznałam sylwetkę Jude'a. Siedzieliśmy w milczeniu, ale nie przeszkadzała nam cisza.

Poczułam, jak robię się coraz bardziej zmęczona. Wykończyły mnie dzisiejsze przeżycia. Najpierw trening, zgubienie się w lesie... Nie słyszałam już wyraźnych rozmów. Bezwiednie zamknęły mi się oczy.

Jude

Przy ognisku robiło się coraz ciszej. Większość z Raimona była już zmęczona, za to chłopaki z Mary Times Memorial byli pełni energii, hałasowali i śmiali się. Yuri oparła głowę na moim ramieniu. Miała zamknięte oczy. Ignorując spojrzenia wszystkich, podniosłem ją i ruszyłem w kierunku namiotu dziewczyn. Położyłem ją na materacu i przykryłem śpiworem. Stałem przez chwilę, wpatrując się w jej twarz. Była taka śliczna... Otrząsnąłem się i po cichu, żeby jej nie zbudzić, wyszedłem.

Podszedłem do ogniska. Czułem na sobie spojrzenia innych i zaczerwieniłem się. Dobrze, że było ciemno. Usiadłem z powrotem na ławce. Nathan, siedzący obok mnie, szczerzył się jak głupi.

- No co? - warknąłem.

- Nie, nic, nic.

Westchnąłem. Jemu już nic nie pomoże.

Ognisko dogasało i zaczynaliśmy się zbierać. Ja i Harley zgasiliśmy ognisko. Uznaliśmy, że resztę posprzątamy jutro. Pożegnaliśmy się i drużyna z Okinawy ruszyła w swoją stronę. Chłopacy poszli do busa, a dziewczyny do namiotu.

***

Yuriko

Obudziło mnie wschodzące słońce. Jak ja się znalazłam w namiocie? Ostatnie, co pamiętam, to ognisko, przy którym zasnęłam. Szybko się ubrałam i wyszłam na zewnątrz. Silvia już była na nogach i sprzątała po wczorajszym wieczorze. Podeszłam do niej i zaczęłam zbierać patyki.

- Cześć - przywitałam się. Odpowiedziała tym samym i uśmiechnęła się. Cisnęło mi się na usta jedno pytanie. W końcu je zadałam:

- Jak znalazłam się w namiocie? Przecież chyba spałam...

- Jude cię zaniósł - odpowiedziała. Zaczerwieniłam się po końcówki włosów. Zaczęłam szybko zbierać pozostawione papierowe kubki i talerze.

Po kilku minutach z busa wyszli chłopacy. Starali się przemknąć niezauważeni, ale Silvia zawołała:

- A wy dokąd? Trzeba posprzątać ten bałagan!

Wszyscy na raz jęknęli, ale podeszli, aby nam pomóc. Po chwili wszystko było posprzątane i poszliśmy na śniadanie.

***

- Chodźmy na plażę! - Mark zaproponował. Siedzieliśmy po śniadaniu przed busem i zastanawialiśmy się, co robić. Nie było dziś trenerki, więc treningu też jako takiego nie było.

- Super! - drużyna od razu była gotowa. Zebraliśmy rzeczy i poszliśmy na plażę. 

Mark zajął się nauką surfingu. Co chwila słyszeliśmy wołanie Harley'a:

- Nie tak! Źle! Równowagę utrzymaj!

Chłopak co chwila lądował w wodzie. Reszta albo siedziała na pomoście, albo pływała. Nie chciałam na razie wchodzić do wody i tylko przyglądałam się, jak kapitan próbuje opanować surfowanie. Nagle poczułam mocne popchnięcie i zanurzyłam się cała w wodzie. Wychyliłam się nad powierzchnią i zaniosłam się kaszlem. Nathan stał na pomoście i śmiał się ze mnie.

- I masz za swoje!

Mogłam przewidzieć, że zechce się odegrać. Ale nie ujdzie mu to na sucho. Chwyciłam go za nogę i szarpnęłam. Wpadł do morza z głośnym pluskiem. Podeszłam do pomostu i chciałam wyjść z wody, gdy poczułam, jak ktoś obejmuje mnie w pasie i wciąga do wody.

- Nathan...!

Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo znowu znalazłam się pod wodą. Szarpałam się z nim i udało mi się w końcu wydostać. Spojrzałam na niego z rządzą mordu w oczach. Po chwili oboje śmieliśmy się jak wariaci.

W końcu udało mi się wyjść z wody. Sięgnęłam po ręcznik, owinęłam się nim i usiadłam z powrotem na pomoście. Słońce wspaniale ogrzewało. Po jakimś czasie znudziło się nam siedzenie na plaży i razem z Markiem wróciliśmy na pole campingowe. Miało nie być treningu, ale zawodnicy postanowili i tak trochę pograć. Ruszyliśmy w stronę boiska. Menadżerki usiadły na ławce, a ja podeszłam do drużyny.

- Proszę, pozwólcie mi z wami pograć! Już wszystko jest w porządku! - nie miałam najmniejszej ochoty czekać na pozwolenie trenerki. Spojrzałam błagalnie na kapitana. 

- No nie wiem, czy to dobry pomysł - Mark spojrzał na mnie z powątpiewaniem.

- Pewnie, że dobry!

Po chwili odezwał się Jude:

- Trenerka ma rację. Nie powinnaś jeszcze grać.

Westchnęłam i wróciłam na ławkę. Wiem, że oni i trenerka chcą dla mnie dobrze, ale przecież nie ma powodu do aż takiej ostrożności!

Zawodnicy ćwiczyli techniki hissatsu i szybkie podania. Przyglądałam się im. W pewnym momencie wróciła trenerka. Spojrzałam na nią błagalnie.

- Nawet o tym nie myśl - wyprzedziła pytanie, które miałam zadać. Zna mnie już chyba na wylot po tych kilku latach spędzonych z poprzednią drużyną. Opadłam z powrotem na swoje miejsce. Po chwili wpadł mi do głowy pewien pomysł.

***

Była godzina w pół do pierwszej w nocy. Najciszej, jak potrafiłam, wyszłam ze śpiwora w nałożonych wcześniej spodniach i koszulce i chwyciłam piłkę. Wychyliłam się z namiotu. Pusto. Na palcach podeszłam pod namiot trenerki. Nie słyszałam nic i upewniłam się, że śpi. Byłam zdeterminowana. Skierowałam się nie w stronę boiska, ale trochę dalej, na wzgórze nad morzem. Tam również stały bramki. Zrobiłam krótką rozgrzewkę i zaczęłam trenować.

Jude

Obudził mnie jakiś dźwięk na zewnątrz. Czasami przeklinam mój słaby sen, bo przez to budzę się tak jak teraz, w środku nocy. Przez okno zobaczyłem w słabej poświacie księżyca sylwetkę Yuri. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Za pół godziny pierwsza. Dziewczyna zatrzymała się na chwilę przy namiocie trenerki. Dobra, o co chodzi? Po chwili odeszła.

Moja ciekawość zwyciężyła. Wstałem, narzuciłem na siebie bluzę i pelerynę i po cichu wyszedłem z busa. Gdy wysiadłem, Yuri znikała za wzgórzem. W ręce trzymała piłkę. Poszedłem za nią. Stała w oddali naprzeciwko bramki. Stanąłem na tyle daleko, żeby mnie nie zobaczyła.

Ktoś tu chyba planuje nielegalny trening. 

Yuriko

Oddaliłam się od bramki. Skupiłam się i zaczęłam biec. W odległości około dwunastu metrów od bramki wykopałam piłkę w powietrze i schyliłam się. Gdy się podniosłam, z ziemi wzniósł się świetlisty ptak, za którym powstawał szlak z gwiazd. Wybiłam się, a ptak swoimi skrzydłami mocno odbił piłkę w moją stronę. Zakręciłam się wokół piłki i kopnęłam ją prawą nogą z całej siły.

- Gwiezdny Feniks!

Piłka poleciała z wielką prędkością do bramki. To był mój ulubiony strzał. Piłka wirowała w siatce, a ja zaczęłam opadać na ziemię. Nagle poczułam przeszywający ból w nodze. Krzyknęłam i upadłam na ziemię. Próbowałam się podnieść, ale straciłam równowagę. No to się załatwiłam. Pięknie... Spróbowałam wstać jeszcze raz, znowu osuwając się na kolana. 

Poczułam, jak ktoś chwyta mnie za ramiona.

- Wszystko w porządku?

Zobaczyłam nad sobą Jude'a. Zmusiłam się, żeby pokiwać głową, ale chyba nie wypadłam zbyt przekonująco. Noga nadal pulsowała bólem i skrzywiłam się. Jude posadził mnie delikatnie na ziemi i przyjrzał się mojej nodze. Była opuchnięta i trochę zaczerwieniona.

- To się mogło skończyć gorzej - spojrzał na mnie poważnie.

Westchnęłam. Pewnie miał rację. Pomógł mi wstać. Przytrzymując mnie, doszliśmy, a raczej jedno z nas doszło, bo drugie dokuśtykało, do małej polanki przed busem. Chłopak posadził mnie na ławce i po chwili wrócił z apteczką.

Jude

Uklęknąłem i jeszcze raz obejrzałem nogę Yuriko. Na kostce zobaczyłem strużkę krwi.

- Krwawisz - spojrzałem na dziewczynę. Zdezynfekowałem rankę i zacząłem owijać ją miękkim bandażem.

- Przepraszam - spuściła wzrok. - To było głupie i nieodpowiedzialne, i...

- Ciii - położyłem palec na ustach. Wskazałem głową na busa. - Nie chcemy ich obudzić.

Skończyłem bandażować kostkę.

- Możesz nią poruszać? - spytałem. Yuri delikatnie poruszyła stopą i skinęła głową. - To dobrze.

- Dzięki - wyszeptała. - Za wszystko.

- Nie ma sprawy - uśmiechnąłem się, co ona odwzajemniła. Usiadłem obok dziewczyny i zapatrzyliśmy się na morze w oddali.

- Ten strzał był wspaniały - odezwałem się, pamiętając, pod jakim byłem wrażeniem, gdy go zobaczyłem. - Długo się go uczyłaś?

- To było pierwsze hissatsu, którego się nauczyłam. Trochę mi to zajęło - uśmiechnęła się lekko. Nie mogłem się powstrzymać i ciągle się na nią patrzyłem. Zauważyłem, że jest trochę blada.

- Zimno ci?

- Trochę - zdjąłem bluzę i okryłem nią Yuriko. Uśmiechnęła się z wdzięcznością. Dla jej uśmiechu mógłbym zrobić wszystko.

Yuriko

Posiedzieliśmy jeszcze trochę na zewnątrz, wsłuchując się w rozbijające się o klif fale i cykające świerszcze. Gdy zrobiło się już naprawdę lodowato, Jude pomógł mi wstać i dojść do namiotu. Już chciałam do niego wejść, gdy chłopak złapał mnie za rękę i delikatnie przytulił.

- Dobranoc - wyszeptał. Poczułam na czole jego pocałunek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro