7
Pov Paula
Na jaki kolor chcesz pofarbować włosy? - Spytał Harry jak siedzieliśmy razem w salonie.
- Na żaden - lubiłam te swoje brązowe włosy. Nigdy nawet nie przyszło mi do głowy by zmieniać ich kolor.
- Musimy trochę zmienić twój wygląd. Jesteś poszukiwana, wczoraj pokazali twoje zdjęcie w telewizji, jeśli nie chcesz wiecznie siedzieć w domu to musimy cię trochę zmienić. Moim zdaniem wystarczy zmiana koloru włosów i soczewki.
- Okej zgoda, ale mogę się przefarbować tylko na czarno - jakoś nigdy nie wyobrażałam się sobie w jasnych włosach. Sądzę, że źle bym w nich wyglądała.
- Dobrze, na pewno będziesz pięknie wyglądać.
- A jak daleko jestem od domu? - Wcześniej mieszkałam w Londynie, a teraz to nie mam pojęcia gdzie jesteśmy. Wolałabym nie być zbyt daleko od mojej rodziny.
- Jesteśmy w Dorchester - no super, to miasto jest prawie dwieście kilometrów oddalone od domu.
- A pozwolisz mi kiedyś odwiedzić moich rodziców - bardzo tego pragnęłam. Wystarczyło by mi ich tylko czasem zobaczyć, ja tak bardzo za nimi tęskniłam.
- Dobrze wiesz, że nie - pogłaskał mnie po policzku. - Jesteś uznana za zmarłą, nie będziesz mogła się pokazywać w okolicach Londynu.
Odsunęłam się od niego. Byłam zła, a tak naprawdę to zawiedziona. Miałam ogromną nadzieję, że jak będę miła dla Harry'ego to on pozwoli mi odzyskać chociaż namiastkę mojego dawnego życia.
- Nie smuć się - położył swoje dłonie na moim pasie, a głowę oparł o moje ramię. - Teraz masz mnie.
Odwróciłam się do niego.
- A potem co? Zabijesz mnie jak moją poprzedniczkę? - Sama nie mam pojęcia dlaczego to powiedziałam, chyba przez te emocje. On tylko słabo się uśmiechnął na moje słowa.
- Liam ci powiedział - przytaknęłam głową. - Tu nie ma nawet porównania, ona była zwykłą dziwką, której zależało tylko na mojej kasie. Zasłużyła na wszystko co dostała.
- Podobno ci się znudziła.
- Liam cię tylko nastraszył. Zaczęła się puszczać, nie mogłem tego tolerować i pozwolić by robiła ze mnie idiotę.
- Myślałam, że to ją wrzuciłeś do tej rzeki zamiast mnie - powiedziałam na głos swoje przemyślenia.
- To niemożliwe skarbie, to wydarzenie miało miejsce pół roku temu, wtedy nawet nie miałem pojęcia o twoim istnieniu. To nie są sprawy dla ciebie, więc nie zaprzątaj sobie tej ślicznej główki. I nie rozmawiajmy już o tym, mamy przyjemniejsze tematy.
Objął mnie ramieniem i zmusił mnie bym oparła głowę o jego ramię.
***
Harry przyprowadził do mnie jakoś starszą kobietę, która pofarbowała mi włosy na czarno i założyła niebieskie soczewki. Jak dla mnie to nie wyglądałam dużo inaczej. Jestem pewna, że moi rodzice na pewno by mnie poznali.
- Nie boisz się, że ona cię wyda - powiedziałam gdy ta kobieta wyszła. W każdej chwili ona mogła pójść na policję.
- Trupy nie mówią - jego głos był zupełnie pozbawiony uczuć. Tak jakby w ogóle go nie obchodziło, że właśnie zginął człowiek.
- A mój brat? Tak bardzo mu ufasz?
- Nie, ale on mnie nie wyda, bo równocześnie pogrążył by także siebie, więc nie masz co liczyć na to, że ode mnie odejdziesz.
Tak wiem kolejny nudny rozdział. Piszę teraz ósmy i staram się by on był trochę ciekawszy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro