54
Pov Paula
- Nie było tak fajnie jak zapowiadałeś - powiedziałam do Harry'ego jak leżeliśmy już po wszystkim. Może i nie czułam bólu, ale zbytnio przyjemnie to także mi nie było.
- Bo mnie nie słuchałaś, mówiłem ci byś się rozluźniła - musnął ustami mój policzek.
- Łatwo ci mówić to nie ty byś odczuwał ból, a poza tym ty wszystko kontrolujesz. Ja tylko jestem zdana na twoją łaskę - przewrócił oczami na moje słowa.
- Kiedy ty wreszcie mi zaufasz? Przecież robię wszystko byle byś tylko była ze mną szczęśliwa - po jego głosie wywnioskowałam, że nie był zły tylko zawiedziony, ale cóż ja na to poradzę, że nie potrafię tak łatwo zapomnieć o tym co mi zrobił.
- To może byś tak przestał na mnie naciskać. Trochę więcej cierpliwości - podniosłam się do pozycji siedzącej, a następnie wstałam.
- Gdzie idziesz? - Spytał.
- Do łazienki, chcę się umyć - miałam ochotę na mocno ciepłą kąpiel. Dzięki takich zawsze lepiej się czułam.
- Poczekaj idę z tobą - naprawdę zmartwiły mnie jego słowa. Chciałam na spokojnie wejść do wanny pełnej ciepłej wody, a z nim to nie będzie możliwe, bo po pierwsze źle się czuję gdy jestem naga w jego pobliżu i po drugi i najważniejsze ogromnie bym się bała przebywając razem z nim w wannie.
- Wolę jednak sama.
- A to czemu? - moja odpowiedź zbytnio mu się nie spodobało, ale na szczęście nie wyglądał groźnie.
- Bo ja lubię długie i bardzo gorące kąpiele, a ty będziesz mi w tym przeszkadzał - powiedziałam tak jakby prawdę.
- Wcale nie, będę tylko dotrzymywał ci towarzystwo. Obiecuję - uśmiechnął się do mnie. A ja już wiedziałam, że nie odpuści.
- Okej, chodź.
***
- Będę musiał dziś wyjść na kilka godzin - zakomunikował mi gdy robiłam sobie tosty z serem i szynką.
- No to idź - nie rozumiałam trochę tego, że informował mnie o swoich planach. W końcu to ja byłam jego więźniem, a nie odwrotnie. Nie miał obowiązku pytać mnie o zgodę.
- A nie zapytasz się mnie gdzie idę?
- Nie, bo jesteś już na tyle dorosły, że nie musisz mi mówić gdzie się wybierasz - wyciągnęłam z tostera moje śniadanie. I nalałam sobie jeszcze szklankę soku pomarańczowego.
- Wrócę wieczorem - mruknął i dał mi szybkiego, ale dość namiętnego buziaka w usta. A później opuścił pomieszczenie.
Jak siedziałam w salonie i oglądałam mój ulubiony serial to usłyszałam kroki. Byłam prawie pewna, że to Liam albo inny z pracowników Harry'ego, więc nawet nie odkręciłam głowy.
Lecz ta osoba wyraźnie zbliżała się w moim kierunku, więc wstałam i się odwróciłam.
Moim oczom ukazał się niebieskooki szatyn. Nigdy wcześniej go na oczy nie widziałam.
- Ty jesteś Paula?
Przytaknęłam jedynie głową.
- To bardzo dobrze się składa - nim się spostrzegłam to znalazł się obok mnie. - Niestety będziesz musiała na chwilę zasnąć - przyłożył mi do twarzy chusteczkę nasączaną jakimś dziwnym płynem. Po której prawie od razu usnęłam.
Następny w piątek
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro