Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

Pov Paula

Oglądałam ubrania, które przyniósł mi Harry. Nie można było powiedzieć, że mi się podobały. Prawie same spodniczki i sukienki. A ja wprost nienawidziłam chodzić w sukienkach. Od dziecka nie pozwalałam sobie ich zakładać. Mama oczywiście nie była z tego faktu zadowolona, bo podobno zawsze marzyła o córeczce, którą będzie ubierała jak księżniczkę. Na szczęście znalazłam w tej stercie ciuchów także kilka par leginsów i spodenek. Bluzki okazały się w miarę znośne.

- W Marsylii kupisz sobie więcej ubrań - odwróciłam się i zobaczyłam opartego o futrynę Harry'ego.

- Mam nadzieję, że tym razem sama będę mogła je sobie wybrać.

- A co ci się w nich nie podoba? Ekspedientka w sklepie powiedziała, że to najchętniej kupowane przez nastolatki ubrania.

- Wolę ciemniejsze kolory i nie cierpię spódniczek i sukienek.

- A szkoda. Ślicznie byś wyglądała, a w tej czerwonej to już na pewno - mówił o czerwonej sukience z rozkloszowanym dołem. Jestem przekonana, że gdybym się w niej schyliła to miałabym cały tyłek na wierzchu.

- Zapomnij, że kiedykolwiek to założę.

- Założysz i to o wiele ciekawsze i seksowniejsze stroje - miałam ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem. Za nic się na to nie zgodzę.

- Możesz sobie pomarzyć - prychnęłam pod nosem. Lecz on musiał to usłyszeć, bo klepnął mnie w pupę.

- Miałaś być miła skarbie, ja się staram jak tylko mogę. Myślisz, że łatwo mi było pójść do sklepu z damskimi ubraniami i powiedzieć, że chce kupić mnóstwo ciuchów dla nastolatki. Dopiero jak dodałem, że to dla mojej siostry to normalnie na mnie spojrzała.

No jak tak spojrzeć na Harry'ego to on wyglądał jakby był przed trzydziestką, więc nie ma się co dziwić, że sprzedawczyni się zaniepokoiła.

- Mogłeś mnie zabrać ze sobą. Nie wykosztowałbyś się tyle i szafy nie zawalałyby niepotrzebne rzeczy - chciałam pochować ubrania do szafy, ale przeszkodził mi w tym kładąc swoje dłonie na moich biodrach.

- Zostaw, późnej ktoś inny się tym zajmie - posadził mnie na swoich kolanach. Nie podobał mi się jego ruch, bo to naprawdę nie zmierzało w dobrym kierunku.

- Ale ja wolę sama - próbowałam się podnieść, ale jego rękę owinięta wokół mojego pasa skutecznie mi to uniemożliwiała.

- A ja chce by moja ślicznotka spędziła ze mną trochę czasu - to nie brzmiało zbyt dobrze.

- Po co? - Spytałam.

- Nie uwierzysz, ale lubię z tobą przebywać.

- Ja za to z tobą nie.

- To masz pecha, bo ja mam zamiar jeszcze trochę pożyć, więc najbliższe pięćdziesiąt lat jesteś na mnie skazana.

- A ile ty masz lat? - Zadałam to pytanie, bo od dłuższego czasu mnie ta kwestia zastanawiała.

- A na ile wyglądam? - Chociaż nie widziałam jego twarzy to mogłam się założyć, że się uśmiechnął.

- Coś około czterdziestu - nie mogłam się powstrzymać żeby mu coś takiego powiedzieć.

- Ja ci kiedyś coś zrobię - po jego głosie można było rozpoznać, że wcale nie był zły. Tylko się ze mną przekomarzał.

Jak na chwilę poluzował swój uścisk to zeskoczyłam z jego kolon i znalazłam się na łóżku.

 - A tak na serio, powiedź, bo jestem strasznie ciekawa?

Nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha.

- Dwadzieścia siedem - jak się mu tak dokładnie przyjrzałam to nawet na tyle wyglądał.


Ostatnio przybyło mi trochę zajęć, ale postaram się rozdziały dodać dość regularnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro