93
Pov Paula
Czekałam na nowego rehabilitanta dla Harry'ego. Zdecydowałam, że najlepiej będzie jeśli zatrudnię mężczyznę. Miałam nadzieję, że wtedy Harry pohamuje trochę tą swoją złość i zacznie się zachowywać poprawnie. Poza tym faceta raczej nie uderzy, a nawet jeśli będzie próbował to najpewniej mu się nie uda.
Po około pietnastu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybkim krokiem ruszyłam by je otworzyć. Już po rozmowie telefonicznej z nim wiedziałam, że jest dość młody, ale jak go zobaczyłam to stwierdziłam, że jest on ze dwa lata młodszy od Harry'ego.
- Pani Paula Styles? - Spytał, a ja jedynie kiwnęłam głową. Był dość wysokim szatynem o niebieskich oczach i dość regularnych rysach twarzy. Musiałam przyznać, że jest naprawdę przystojny.
Przeszliśmy razem do salonu, musiałam mu wytłumaczyć jak zajmować się Harry'm i uprzedzić go, że to najprawdopodobniej nie będzie łatwe zajęcie.
- Mój tata ma dość specyficzny charakter. I bardzo trudno się z nim współpracuje. Mam nadzieję, że pan tak łatwo się nie zrazi i nie zrezygnuje - jeżeli on także rezygnowałby z pracy to pewnie łatwo bym nikogo innego na zastępstwo nie znalazła. A Harry nie mógł długo pozostawać bez rehabilitacji. To nie pomogło by w jego stanie zdrowia.
- Niech się pani nie martwi, ludzie, którzy nagle zostają sparaliżowani zawsze są dość trudni - już nie chciałam mu mówić, że Harry od zawsze był trudny, a teraz momentami robił się wprost niedowytrzymania.
- Dobrze, to chodźmy do mojego taty - Harry znajdował się już w pokoju przeznaczonym do rehabilitacji. Był sceptycznie nastawiony do ćwiczeń z nową osobą. Oczywiście też nie miał pojęcia, że teraz będzie pracował z innym mężczyną.
Jak weszliśmy do pomieszczenia to twarz Harry'ego nie wyrażała zadowolenia, a można by powiedzieć, że było wręcz przeciwnie.
- Kto to? - Spytał, a można by nawet rzec, że warknął. Najwyraźniej nie podobała mu się obecność Jamesa.
- Twój nowy rehabiltant - oznajmiłam z uśmiechem na twarzy. - To ja zostawię was samych - dopowiedziłam po chwili i opuściłam pomieszczenie.
Miałam nadzieję, że James z nim wytrzyma.
Pov Harry
Byłem wprost wściekły na Paule, już sto razy bardziej wolałabym współpracować z tą wredną babą niż z tym facetem. On jest przystojny i do tego całkowicie sprawny. Ona chyba naprawdę chciałabym się jeszcze gorzej poczuł. Jak sobie tylóko pomyślę, że on by mógł zabrać moją ślicznotkę to normalnie krew mnie zalewa.
- Kiedy będę chodził? - Zapytałem go, jak już tu był to niech chociaż mi się do czegoś przyda.
- Może za kilka miesięcy, a możliwe także, że za kilka lat. Bardzo trudno powiedzieć - jego wypowiedź prawie mnie załamała. Praktycznie niczego nie mogłem być pewny.
- A jest jakaś możliwość by to przyśpieszyć?
- Tak, tylko to dość ryzykowna metoda - mocno mnie zaciekawiło to co powiedział. Może to była jedyna moja szansa.
- Jaka? - dopytałem.
- Można przeprowadzić operację, lecz nie musi się ona udać, a nawet zakończyć śmiercią.
***Pov Paula
Siedziałam w pokoju moim i Harry'ego i czytałam sobie ebooka na tablecie. Gdy był właśnie najciekawszy moment do pomieszczenia wjechał Harry.
- Mam ochotę cię zamordować - warknął w moją stronę. Miłe to nie było.
- Mógłbyś się zwracać do mnie w łagodniejszy sposób? Ja jestem dla ciebie bardzo wyrozumiała.
- Jak kiedyś znowu ci przyjdzie do głowy świetny pomysł, by zatrudnić kogoś takiego jak ten idiota to uprzedź mnie wcześniej bym mógł ci wybić ten idiotyczny pomysł - przewróciłam oczami na jego słowa.
- Mam nadzieję, że nie zwolniłeś go - no jakby to zrobił to chyba bym z miesiąc się do niego nie odezwała. Nieźle się namęczyłam by znaleźć dla niego rehabilitanta.
- Nie zrobiłem tego, ale tylko z jednego powodu - podjechał do łóżka, a następnie powoli się na nie wspiął. Nabrał już do tego wprawy.
- Jakiego?
- Powiedział mi, że ćwiczenia dają mi małą gwarancję iż znowu zacznę chodzić, ale powiedział mi, że istnieje także inna możliwość. Znacznie skuteczniejsza - na moje usta od razu wkradł się uśmiech. Bardzo chciałam by odzyskał władzę w nogach i wszystko między nami byłoby w porządku.
- Naprawdę - wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Tak, operacja jest dość ryzykowna, ale daje mi bardzo duże szanse - no i przestała mi się podobać jego wypowiedź.
- Ale jak duże jest ryzyko? - musiałam dokładnie się wywiedzieć co on ma na myśli.
- Nieduże - znałam go już trochę i doskonale wiedziałam, że kłamie. A to była zbyt poważna sytuacja by to ignorować. Musiałam poznać prawdę.
Gwałtownie się od niego oderwałam.
- Masz mi dokładnie opowiedzieć o wszystkim co wiesz - spojrzałam mu prosto w oczy. Nie miałam zamiaru dać się mu zbyć, choćbym miała się z nim pokłócić do wyciągnę z niego informacje.
- Okej, ten idiota, którego zatrudniłaś powiedział mi, że operacja nie musi zakończyć się sukcesem, a mogę nawet podczas niej umrzeć - i tyle już mi wystarczyło. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie mogę dopuścić do tego by on wyraził zgodę na coś takiego. Teraz gdy już go pokochałam nie mogłam go stracić.
- Nie zgadzam się.
- To wcale nie musi się tak skończyć. Nie mogę mieć aż takiego pecha - próbował mnie przekonać, lecz ja zdecydowałam, że będę nieugięta.
- Zrozum do jasnej cholery, że ja się nie zgadzam. Wolę byś nie chodził niż miałbyś umrzeć - zakomunikowałam i przytuliłam do siebie poduszkę.
Przybliżył się do mnie i objął mnie swoim ramieniem. Pojedyńcze łzy spłyneły po moich policzkach.
- Wcale nie mam zamiaru umierać i to jeszcze teraz gdy nareszcie się dogadaliśmy. Poza tym nie zamierzam wiecznie być dla ciebie ciężarem. Muszę wreszcie odzyskać władzę w nogach, i wiedź, że jestem gotów na wszystko byleby tylko osiągnąć wyznaczony cel.
Są to połączone dwa rozdziały.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro