80
Pov Harry
Od dwóch dni Paula prawie w ogóle się do mnie nie odzywała.Trochę nie rozumiałem tego jej zachowaniu, bo jakby się tak lepiej zastanowić to żadnej krzywdy jej nie zrobiłem. Można by to nawet uznać za żart. A ona wzięła się na mnie za to obraziła. I teraz ja nie mam pojęcia co zrobić by ona mi odpuściła, bo obecna sytuacja to jest nie do zniesienia.
- Może byśmy tak coś razem zrobili? - zaproponowałem jak jedliśmy w ciszy śniadanie. Nawet na mnie nie spojrzała. - To ty byś wybrała, objecuję się nie sprzeciwiać.
- Nie mam na nic ochoty, a tym bardziej na spędzanie czasu z tobą - czułem, że ponownie wracamy do punktu wyjścia, że wszystkie moje starania idą na marne.
- Rozumiem - mruknąłem prawie, że pod nosem.
Napiła się soku i odeszła od stołu. Miałem ochotę za nią pobiec, lecz wiedziałem iż to i tak byłoby bez sensu. Potrzebowałem jednego porządnego ruchu by ją przekonać do siebie. Coś takiego dzięki czemu zrozumiałaby, że ją kocham nie i powinna mnie inaczej traktować.
Pov Paula
Nie zamierzałam tak łatwo wybaczać Harry'emu. On naprawdę przegiął i to nie mówię tylko o tym podduszaniu poduszką, ale także o udawaniu choroby. Nie rozumiem jak w ogóle takie coś przyszło mu do głowy. Przecież ja prawie umierałam ze strachu o niego. Poza tym w obecnej sytuacji to szanse na moją ucieczkę całkowicie już się rozpłynęły. Nie miałam możliwości porozumienia się z moim bratem i nie mam także pewności czy mu się za to nie oberwie.
Podniosłam się z huśtawki i skierowałam się do salonu po mój tablet. Nie mogłam tak siedzieć bezczynnie. Na miejscu niestety okazało się, że przebywa tam także Harry.
- Skoro normalnie nie chcesz się ze mną porozumieć to zróbmy tak. Jeśli zaczniesz się do mnie odzywać i zachowywać tak jak wcześniej to może Zayn nie ucierpi, ale jeżeli dalej będziesz się na mnie gniewać to pomyślę nad tym czy przypadkiem nie uszkodzić twoich rodziców - nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Spodziewałam się oskarżeń wobec mojego brata, ale nigdy nawet nie przyszłoby mi do głowy, że posunie się do grożenia moim rodzicom.
- A może tak od razu mnie zabijesz? Skoro i tak chcesz się pozbyć wszystkich bliskich dla mnie osób i zabijać mnie powoli to czy nie szybciej by było pozbyć się mnie teraz?
Podniósł się z kanapy i wolnym krokiem do mnie podszedł.
- Nigdy więcej czegoś takiego nie mów. Doskonale wiesz, że cię kocham i nie potrafiłbym bez ciebie żyć - objął mnie w pasie. Nie wyrywałam się to nie miało sensu ani nie miałam na to siły.
- To czemu do cholery się mną bawiłeś?
- Dowiedziałem się, że planujesz ode mnie odejść, ale nadal się wachasz. Wiedziałem, że muszę coś zrobić, ale nie chciałem cię skrzywdzić. Zdawałem sobie sprawę z tego, że straciłbym już cię przez to na zawsze. Udawanie choroby wydało mi się najlepsze - prawą rękę przeniósł na mój lewy policzek i czule go pogłaskał.
- Mogłeś ze mną szczerze porozmawiać. To na pewno przyniosło by lepszy skutek - odsunęłam się od niego, a następnie przeniosłam się na kanapę i zaczęłam wpatrywać w podłogę.
- Może i tak, ale podczas tej rozmowy na pewno byśmy się pokłócili i wszystko by się spierdoliło - zajął miejsce obok mnie.
- I tak bym pewnie nie uciekła - podejrzewałam, że i tak na sam koniec bym się rozmyśliła.
- Wątpię po tym wszystkim co między nami zaszło to długo byś się nad tym zastanawiała. Zostawiłabyś mnie bez mrugnięcia oka.
- Wcale nie. Mimo wszystko wolałabym być z tobą niż znowu być na łasce Zayna - spojrzałam mu w oczy. - Naprawdę cię polubiłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro