Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

55


Pov Paula

Jak się tylko obudziłam to spostrzegłam, że znajduję się w kompletnie nieznanym mi pokoju. Ściany były koloru błękitnego i wystrój był nawet przyjemny dla oka. Podniosłam się z dość dużego łóżka i podeszłam do drzwi, jak nacisnęłam na klamkę i ku mojemu zdziwieniu one się otworzyły.

Powoli zeszłam na dół i ujrzałam tam tego niebieskookiego szatyna i mojego brata.

- Zayn - powiedziałam to by zwrócić ich uwagę na siebie. Ich oczy od razu zostały skierowane na mnie.

- Dobrze, że już się obudziłaś. Zaczynałem się powoli martwić - powiedział mój brat. Powoli do mnie podszedł.

- Wątpię - nie mogłam się powstrzymać przed powiedzeniem tego. Powinnam mu jeszcze bardziej wygarnąć.

- Nie bądź dla mnie taka nieprzyjemna. Uwolniłem cię od niego - coś mi w tym nie pasowało. Zayn nie ryzykował by dla mnie.

- A czemu to zrobiłeś? - Spytałam.

- Bo nie mogłem już znieść tego jak on cię traktuje. Jesteś moją małą siostrzyczką - aż musiałam się powstrzymać żeby nie wybuchnąć śmiechem. Może gdybym krócej go znała to uwierzyłabym w te jego kłamstwa.

- Przestań kłamać i powiedź mi prawdę.

- Widać, że nie jest głupia - oznajmił ten nieznany mi chłopak.

- Niestety - odrzekł mój brat.

Podeszłam do fotela i na nim usiadłam.

- Niech mi któryś wytłumaczy o co w tym wszystkim chodzi? - liczyłam, że jak nie mój brat to ten drugi mi powie co się stało.

- Uznałem, że już wystarczająco długo u niego byłaś. A poza tym to on miał aż tak bardzo cię nie skrzywdzić.

- Nie mam pojęcia czemu, ale ci nie wierzę. Lecz to teraz już nie ma znaczenie. Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz, przecież oficjalnie nie żyje.

- No właśnie dlatego nie wrócisz do domu - zakomunikował tak jak gdyby nic.

- To według ciebie gdzie miałabym być?

- Tutaj, zamieszkasz z Louis'em.

- I poprzedzając twoje pytanie to ja jestem Louis - oznajmił ten niebieskooki szatyn. Nie miałam pojęcia co oni obaj sobie myśleli, ale ja nie miałam zamiaru mieszkać z zupełnie obcym dla mnie chłopakiem.

- Nie zgadzam się - powiedziałam do nich. Nie obchodziło mnie jak Zayn to zrobi, ale chciałam wrócić do domu, do rodziny.

- Tylko, że to nie należy do ciebie - nieźle wkurzyła mnie ta jego wypowiedź. Znowu chciał decydować o moim losie.

- Nawet nie myśl, że kolejny raz mnie uwięzisz  - warknęłam do niego.

- Nikt nie zamierza cię tu więzić - poinformował mnie ten cały Louis. - Będziesz moim gościem.

- Sorry, ale mam swój dom i zamierzam do niego jak najszybciej wrócić.

- Dobrze wiesz, że to niemożliwe. Po pierwsze Harry od razu by cię tam znalazł i rodzice chyba by zawału dostali gdyby się dowiedzieli, że żyjesz.

- Chyba bardziej po tym jakbym im opowiedziała przez kogo - zagroziłam mu.

- Siostrzyczko dobrze ci radzę siedź  tu i trzymaj język za zębami. A unikniemy wielu nieprzyjemności.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro