Rozdział 7-Furia
Elizabeth POV:
- Co ty sobie myślisz co?! Nie masz prawa mnie tak traktować! Nie mam zamiaru spać z tobą w jednym pokoju,po tym co mi zrobiłeś!- Krzyczałam na niego, ale on nawet nie reagował na moje słowa. Stał sobie jakby nigdy nic i patrzył się na mnie pustym wzrokiem.
- A ty co mi zrobiłaś co?! Chciałaś mnie zabić, a teraz masz do mnie pretensje, że tak zareagowałem?!- Teraz to on zaczął krzyczeć.
- Nie chciałabym cię zabić, gdyby nie to, że ty i twoi kumple mnie porwaliście! Przez was,wilkołaki i wampiry nie zawrą sojuszu. Czy ty wiesz co to znaczy dla naszych ras. Po tylu latach wojen i konfliktów wreszcie mogliśmy to zakończyć. Obie strony przestałyby cierpieć, ale nie, tak się nie stanie, ponieważ czwórka zdziczałych futrzaków postanowiła porwać księżniczkę wampirów, a teraz jeszcze oczekują, że będzie mieć do nich szacunek. Pff...Niedoczekanie twoje!- Kończąc swoją wypowiedź, splunęłam mu w twarz. Normalnie, nigdy w życiu bym się tak nie zachowała, w końcu jestem członkinią rodziny królewskiej, jednakże znajdując się w takiej sytuacji nie myślałam o zasadach savoir-vivru.
- Nawet nie wiesz jak bardzo mylisz się w swoich przekonaniach.-Mruknął, ocierając ślinę ze swojej twarzy.
- O czym ty mówisz?!
- O tym, że to wampiry chciały tego durnego sojuszu. Naprawdę wyobrażasz sobie żeby nasze rasy żyły w zgodzie?! Spójrz chociażby na nas! Spędziliśmy ze sobą jeden dzień i już skaczemy sobie do gardeł. Dosłownie.- Patrzył na mnie wymownie, czym ciągle przypominał mi o tym jak straciłam nad sobą kontrolę.
- Wątpię żeby wszystkie wilkołaki były tak ograniczone jak ty!
- Ograniczone?! Co masz na myśli mówiąc ograniczone?!
- To, że dla ciebie liczy się tylko to, żeby zapolować na jakieś zwierzę, rzucić je na stół i zeżreć jak jakaś bestia. Po tym co dzisiaj zobaczyłam, myślę, że są to twoje jedyne życiowe priorytety.- Prychnęłam, patrząc na niego wymownym wzrokiem. Jego twarz z zaskoczonej nagle zmieniła się na wściekłą. W jednej chwili znalazł się przy mnie i przycisnął mnie swoim ciałem do ściany. Ręce położył tuż koło mojej głowy, więc nawet jak bym chciała nie mogłabym się ruszyć:
- Posłuchaj mnie uważnie! Nie znasz mnie, więc nie masz prawa mówić co jest moim priorytetem, a co nie! To, że jesteś księżniczką to nie znaczy, że będziesz się tak do mnie zwracać! Jeszcze jedno niewłaściwe słowo, a to,co zrobiłem ci wcześniej, będzie jedynie błahostką w porównaniu z tym co ci zrobię! Zrozumiano?!- Krzyczał, a jego spojrzenie momentalnie pociemniało. Warczał i patrzył na mnie tak jakby chciał mnie zabić.- A teraz, kładź się na tym cholernym łóżku i spróbuj się gdziekolwiek ruszyć, a gorzko tego pożałujesz!- Puścił mnie, a następnie wyszedł, trzaskając drzwiami. Trzęsąc się podeszłam do wspomnianego przez chłopaka mebla i usiadłam nim:
- Czeka mnie długa noc.-Powiedziałam sama do siebie. Ułożyłam się w wygodnej pozycji i przymknęłam oczy. Byłam pewna, że tej nocy nie będzie mi dane zasnąć.
Luke pokazał pazurki...Ciekawe co z tego wyniknie;)
Hejka:) Wróciłam po miesiącu przerwy. Wybaczcie mi, że tak długo mnie nie było. Doskonale zdaję sobie sprawę, że zaniedbałam to opowiadanie:( Teraz postaram się nadrobić zaległości i wstawiać rozdziały regularnie, co dwa, lub trzy dni. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie jakoś bardzo źli, że tak długo nie wstawiałam nic nowego. Do zobaczenia w następnym rozdziale, Andzia:-*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro