Rozdział 6-Ucieczka
Luke POV:
Poczułem piekący ból. Miałem wrażenie jakby ktoś rozrywał moje ciało na strzępy. I nagle wszystko zniknęło...powoli otworzyłem oczy. Zauważyłem Elizabeth, która odsunęła się ode mnie. Dopiero teraz zauważyłem strużkę krwi, która spływała z jej ust. Chwila...czy ona... się mną pożywiła?! Dla wilkołaka jest to gorsze niż śmierć. Przestałem panować nad sobą i uderzyłem dziewczynę w policzek. Normalnie nigdy bym tego nie zrobił, ale emocje wzięły górę. Spojrzała na mnie załzawionymi oczami, a następnie wstała i wybiegła z pokoju. Chciałem pójść za nią, ale uprzedził mnie Ashton.
Elizabeth POV:
Zbiegłam na dół chcąc wyjść na zewnątrz. Niestety moje zamiary pokrzyżował Ashton, który złapał mnie w pasie:
- Puszczaj mnie! Nie macie prawa mnie tak traktować!
- Uspokój się i posłuchaj mnie.-Warknął.
- Już.-Mruknęłam
- Świetnie, więc...myślę, że lepiej będzie jeśli będziesz mieszkać w moim pokoju. Luke, jest teraz na ciebie zły, z Chrisem raczej nie chcesz mieć do czynienia, a u Josh'a, mieszka przebywa twoja przyjaciółka.
- Sally? Nic jej nie jest?
- Spokojnie, myślę, że znajdą wspólny język, a teraz chodź.
- Będę mogła ją zobaczyć?
- Tak, ale nie teraz. Spotkacie się na kolacji.- Chłopak zmierzył mnie wzrokiem i spytał- Chcesz przebrać się w coś wygodniejszego?
- Nie marzę o niczym innym.
- W takim razie, zapraszam.-Mówiąc to otworzył zielone drzwi, które zapewne prowadzą do jego pokoju.
Luke POV:
- Powiedziałem, że chcę z nią porozmawiać!-Krzyknąłem na Josh'a, który swoim ciałem zasłaniał mi wyjście z pokoju.
- Luke, uspokój się, ochłoń. Pogadasz z nią na kolacji.
- On ma racje, stary. Wystarczy, że na pięć minut zostawiliśmy was samych i zobacz co narobiłeś.
- Zamknij się Chris! Nikt nie pytał cię o zdanie.
- Martwimy się o ciebie. Odkąd ona się pojawiła, przestałeś nad sobą panować.
- Dobrze. Porozmawiam z nią później, a teraz wyjdźcie stąd.
Po tym jak moi towarzysze opuścili pokój, usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach. Zawsze nad sobą panowałem. Nigdy nie uderzyłem żadnej dziewczyny, nawet jeśli jest ona wampirem. Zacząłem się zastanawiać co Elizabeth jest jeszcze w stanie zrobić. Jest z nami zaledwie od paru godzin, a już wprowadziła zamęt. Wstałem i zszedłem na dół. Czas zapolować na swoją kolację.
Elizabeth POV:
Siedziałam na łóżku Ashton'a i czekałam aż znajdzie mi jakieś ubranie. Po chwili odwrócił się z niezadowoloną miną i mruknął:
- Wszystkie ubrania jakie mam będą na ciebie za duże. Chyba mamy problem.
Zamyśliłam się na chwilę po czym spytałam:
- Masz może nożyczki?
- Tak, a co?
- Pożyczysz je na chwilę?
- No nie wiem, co ty kombinujesz?
- Uwierz mi, nic strasznego, to jak?
Chłopak wahał się chwilę, ale w końcu dał mi to o co prosiłam. Wstałam i poszłam do łazienki. Z tego co zauważyłam, wszystkie pokoje urządzone są tak samo, więc bez problemu do niej trafiłam. Po paru minutach wyszłam w swojej nowej sukience:
- I jak wyglądam?-Spytałam oszołomionego chłopaka.
- Wow, nie wiem co powiedzieć.
-Jest aż tak źle?-Zachichotałam nerwowo.
- Źle?! Wyglądasz przepięknie.
- Dziękuje. Szkoda tylko, że nie mam żadnych butów.
- Na to już nic nie poradzimy, a teraz chodź, czas na kolację.
Zeszłam a dół, trzymając się blisko chłopka. Muszę przyznać, że go polubiłam. Jest dla mnie taki miły. Nie to co Luke, albo Chris. Co do Josh'a nie mam zdania, ale na pewno wypytam o niego Sally. Gdy dotarliśmy do stołu zastałam na nim niezbyt przyjemny widok. Leżała na nim cała góra zakrwawionego mięsa. Każdy z chłopców patrzył na nią tak łakomie, że aż przeszły mnie ciarki.
Gdy zobaczyłam Sally, podbiegłam do niej i przytuliłam ją. Zdjęła swoją suknię i muszę przyznać, że w tym stroju wygląda o wiele lepiej. Czarne spodnie sięgające za pępek, idealnie kontrastowały z biały krótką koszulką z falbankami.
Poczułam na sobie palące spojrzenie. Odwróciłam się, a mój wzrok napotkał się z Lukiem. Nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać więc usiadłam na krześle koło Sally i Ashtona.
Kiedy wszyscy zasiedli przy stole, męskie grono zaczęło spożywać posiłek, natomiast ja i moja przyjaciółka patrzyłyśmy na to z obrzydzeniem:
- Co jest dziewczyny, nie jadłyście nigdy świeżo upolowanego, surowego mięsa?-Drwił z nas Chris.
- Nie, ale za to mogę ci pokazać jak się czuje zwierzyna, która została świeżo upolowana.-Odpyskowała Sally.
Mężczyzna przerwał swój posiłek i podszedł do mojej przyjaciółki. Po jego postawie i minie stwierdziłam, że ma ochotę ją zamordować. Nagle Josh wstał i zastąpił mu drogę:
- Zostaw ją i nie rób scen, Chris.
- Nie popisuj się Josh, chcesz skończyć tak samo jak twój przyjaciel? On też chronił tą pijawkę.
- Zamknij się!- Krzyknął blondyn.
Spojrzałam na Sally, ale ta była zbyt wpatrzona w Josh'a by cokolwiek zauważyć. Wstałam od stołu z zamiarem udania się do sypialni zielonowłosego. Niestety drogę zastąpił mi nie kto inny jak Luke:
- Gdzie idziesz?
- Do sypialni Ash'a.
- Po co?
- Chcę się przespać.
- Chyba zapomniałaś, że śpisz u mnie?
- Nie, śpię u Ashtona.
Chłopak nic nie mówiąc wziął mnie na ręce, mimo moich protestów i zaczął wchodzić na górę. Popatrzyłam w stronę mojego jedynego ratunku, niestety był on tak zaaferowany kłótnią Chris'a i Josh'a, że nawet nie zauważył tego, że zniknęłam.
Hej:) Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Przepraszam, że tak długo nic nie wstawiałam, ale nie miałam pomysłu na nowy rozdział:( Następny powinien pojawić się jutro, albo pojutrze:-*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro