Rozdział 22-Złamane serce
Luke POV:
Wiedziałem, że nie powinienem, a jednak zgodziłem się na ten głupi spacer. Ashley była moją najlepszą przyjaciółką i kiedyś czas spędzony razem na pewno sprawiłby mi dużo radości, niestety teraz jest dla mnie udręką. Zbyt wiele lat minęło, abym darzył tą dziewczynę tymi samymi uczuciami co kiedyś.
- Ashley, posłuchaj, ja muszę wracać, mam coś ważnego do zrobienia. Cieszę się, że wróciłaś i w ogóle, ale nie mogę poświęcić ci teraz swojego czasu.
- Co? Nie idź, proszę. Chcę ci coś pokazać. To zajmie tylko chwilę.
- Mówiłaś, że idziemy tylko na spacer. Nic nie mówiłaś o żadnej niespodziance.
- No chodź, proszę, to zajmie tylko chwilę.
- No dobrze...- Poszedłem w ślad za dziewczyną i po raz kolejny tego dnia zadałem sobie to samo pytanie. Dlaczego ciągle robię to co ona każe?
Elizabeth POV:
Usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi. Z jednej strony bałam się kogo zaraz zobaczę, ale z drugiej cieszyłam się, że wreszcie ktoś sobie o mnie przypomniał. Nie wiem ile tu siedzę, ale mam już dość. Chciałam uciec, ale ten ktoś,kto mnie porwał powiesił na klamce srebro. Z oknami zrobił to samo.
Drewniana powłoka uchyliłam się, a ja aż otworzyłam usta ze zdziwienia. Przede mną stał nie kto inny jak Ashton.
- Ashton? Ty...porwałeś mnie?! Jak mogłeś?!- Rzuciłam się w jego stronę i chciałam pobić, a następnie uciec. Niestety okazał się szybszy i złapał moje nadgarstki, a następnie przyszpilił do ściany. Przyjrzałam mu się i muszę stwierdzić, że od naszego ostatniego spotkania, dużo się zmieniło w jego wyglądzie. ( Ten w mediach to Ashton )
- Spokojnie księżniczko, nic ci nie zrobię. Wiem, że to okropne miejsce, ale nie miałem innego wyjścia. Musiałem cię tu trzymać, inaczej Luke szybko by cię znalazł.
- Ashton, puść mnie. Chcę wrócić do Luk'a. On jest moim mate.
- Pff...proszę cię. Myślisz, że on cię kocha? Gówno prawda! Tak naprawdę to ze mną powinnaś być!
- Ale...Ashton, o czym ty mówisz?
- Pamiętasz kto ci pomagał, jak ten idiota cię porwał, uderzył i ogólnie zachowywał się jak dupek? Ja, robiłem to, ponieważ cię kocham. Wiem, że zapewne mi nie wierzysz. W takim razie pokaże ci dowód świadczący o tym, że twój chłoptaś nie jest taki wspaniały jak myślisz.
Nie pozwolił mi nic odpowiedzieć. Złapał mnie w pasie, po czym podniósł w stylu panny młodej i niósł w stronę najbliższego okna znajdującego się na korytarzu.
Spojrzałam w nie i nie zobaczyłam nic oprócz otaczającego mnie lasu. Już miałam coś powiedzieć, kiedy z pomiędzy drzew wyszła roześmiana blondynka, a za nią szedł...Luke.
Myślałam, że będzie mnie szukać, a tym czasem on znalazł sobie nową dziewczynę? Myślałam, że pęknie mi serce, gdy widziałam ich tak roześmianych. Jednak najgorsze nastąpiło później. Dziewczyna wspięła się na palce i pocałowała mojego narzeczonego.
Zaniosłam się szlochem i nie chcąc dłużej na to patrzeć odwróciłam się i przytuliłam w tors Ashtona.
Hejka:) Wróciłam i w cale o was nie zapomniałam, nie martwcie się. Mam ograniczony czas wolny, tak więc rozdział wstawiam dopiero teraz. Następny powinien pojawić się w weekend. Piszcie, co tam się u was wydarzyło przez ten czas, kiedy mnie tu nie było. U mnie wiele się zmieniło, prawdopodobnie na lepsze. Miłej nocki życzę:) A i piszcie co sądzicie o rozdziale:) Wasza Andzia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro