Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2-Podróż

dedykowane dla: Justa0246

Elizabeth POV:

Siedziałam w karocy i wpatrywałam się w mijające nas otoczenie. Oprócz stukotu kopyt i odgłosów zwierząt dochodzących z lasu nie było słychać niczego. Księżyc świecił w pełni, a wokół niego migotało tysiące gwiazd. To ostatni raz kiedy przemierzam ten teren. Niedługo będę królową więc nie będę miała czasu na przechadzki po lesie. Już tęsknie za tym miejscem. 

Moje rozmyślania przerwały nerwowe ruchy Sally. Co chwilę zmieniała pozycję próbując doprowadzić do ładu swoją długą, falowaną, niebieską suknię. Odkąd pamiętam nie lubiła ona tego typów stroju. Kiedy musiała pójść na jakiś bankiet, lub przyjęcie, niechętnie zakładała to odzienie. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Dobrze, że chociaż ona może ze mną zamieszkać w moim nowym domu. Spojrzała się na mnie i powiedziała:

- Ta sukienka jest okropna....Dlaczego ja muszę w tym chodzić?

- Sally, nie długo wychodzę za mąż, a ty jesteś moją druhną. Musisz dobrze wyglądać. Wiem, że wolałabyś pójść w spodniach i koszuli, ale taki strój nie przystoi nosić damie.

- Obiecaj mi, że jak już zostaniesz tą królową, to zniesiesz ten durny nakaz, który mówi, że kobieta powinna chodzić tylko w sukienkach.

- Oh, ależ nie rozumiem o co ci chodzi? Przecież to taki wygodny strój. Spójrz na mnie,( zdjęcie w mediach ) doskonale się czuję w tej kreacji. 

- Nawet mnie nie prowokuj.-burknęła.

Po chwili obie śmiałyśmy się do rozpuku, uważając jednocześnie, aby nie zniszczyć sukien i starannie ułożonych fryzur. Jakiś czas później dobiegły mnie niepokojące głosy. Krzyki strażników, rżenie koni, a potem, cisza...ta głucha cisza przerażała mnie najbardziej. 

Spojrzałam na moją przyjaciółkę. Rozglądała się nerwowo.Wiem, że się nie boi, ponieważ przeszła specjalne szkolenie, dzięki, któremu może obronić mnie i siebie. 

Nagle drzwi prowadzące do karocy oderwały się i poleciały gdzieś daleko. Czułam się jakby czas stanął w miejscu. Mój oddech stał się nierówny, a ręce zaczęły się trząść. W tedy zobaczyłam jego - najbardziej przystojnego mężczyznę jakiego miałam okazję widzieć:


Miałam wrażenie, że swoim ciemnym spojrzeniem wwierca się w moją duszę. Uśmiechnął się szelmowsko, a następnie powiedział:

- Chłopcy, mamy ją.

Złapał mnie za rękę, a następnie brutalnie wyciągnął z karocy. Wtedy zobaczyłam trzy wilki, które nas otaczały. Gdy odwróciłam głowę zobaczyłam dwóch  martwych strażników z odgryzionymi głowami. Z ich martwych ciał sączyła się krew, która wsiąkała w ziemię. Zasłoniłam wolną ręka usta tak, aby stłumić jęk. Cóż, nie jestem przyzwyczajona do takich widoków. Spojrzałam na mojego oprawcę, a następnie spytałam:

- Czego chcesz?

- Ciebie, słonko.

Witam was w drugim rozdziale:) Miałam go dodać wczoraj, ale problemy z internetem utrudniły mi opublikowanie go:( Dziękuje za wszystkie gwiazdki i komentarze, gdyż one naprawdę motywują.Do zobaczenia w następnym rozdziale:)ANDZIA.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro