Rozdział 17-Rozmowa
Elizabeth POV:
Czułam, że leżę na czymś miękkim. Przesunęłam dłoń po aksamitnym materiale. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że moja głowa leży na równie miłym w dotyku wezgłowiu. Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Duża przestronna sypialnia z dużym łóżkiem, szafą i komodą. W prawym rogu, koło innych mebli stała mała toaletka. Duże okno zasłonięte zostało przez dużą narzutę, dzięki czemu w sali panował miły dla oka półmrok.
Kiedy wstałam,odkryłam, że jestem w pełni sił. Podeszłam do okna i otworzyłam je na całą szerokość, uprzednio odsłaniając zasłonę. Całe pomieszczenie zostało rozświetlone, a mi zaparło dech w piersiach na widok jaki ujrzałam. Nawet ze swojego pokoju w zamku,nie miałam takich krajobrazów. Góry urzekały swą wielkością, pod nimi roztaczała się piękna polana, którą przecinała rzeka. Budynek, w którym się znajduje stał bardzo blisko owej rzeki, dzięki czemu widziałam pasące się na polanie owce.
Moje rozmyślania przerwało otwieranie się drewnianych drzwi, przez, które wszedł nie kto inny jak Luke. Oczy zaszkliły mi się, gdy zobaczyłam w jakim jest stanie. Rozcięty łuk brwiowy, fioletowy siniak na lewym policzku, zmierzwione włosy i dziwnie wykręcona prawa ręka. Większość obrażeń była prawdopodobnie ukryta pod białą bluzką i czarnymi spodniami.
- Księżniczko, nie cieszysz się, że mnie widzisz?- Próbował się uśmiechnąć, jednak nie wyszło mu to za bardzo, gdyż jego twarz przeszył grymas bólu.
- Luke...- Nie byłam w stanie się wysłowić. Zdawałam sobie sprawę, że te rany to moja wina.- Przepra...sza..mmm.- Załkałam.
Chłopak widząc to podbiegł do mnie i mocno przytulił. Chciałam odwzajemnić uścisk i przez to ścisnęłam żebra Luka. Wilkołak syknął z bólu, a ja rozpłakałam się jeszcze bardziej. Poczucie winy rosło we mnie z każdą minutą. Gdybym go wtedy nie ugryzła, to zapewne nie miałby teraz tych ran. Upokorzyłam go publicznie i pewnie jeszcze dostało mu się za to, że zrobił to dobrowolnie.
- Hej, spójrz na mnie.- Złapał mój podbródek i podniósł go do góry.- To nie twoja wina. Pewnie myślisz, że zostałem ukarany po tym jak dałem ci się napić swojej krwi, ale to nie prawda.
Nie prawda?! Jeśli to nie moja wina, to kto go tak urządził?
- Skoro to nie przeze mnie, to przez kogo?
- To długa historia...
- Mamy czas. Mów.- Starałam się zabrzmieć groźnie, ale chyba marnie mi to wyszło, ponieważ po chwili usłyszałam donośny śmiech chłopka.
- Dobrze, kochanie. Powiem ci, ale chodź, usiądziemy na łóżku.
Przytaknęłam, po czym ze zniecierpliwieniem czekałam, na to, co powie mi Luke.
Pół godziny później siedziałam z otwartą buzią i mimo, że księżniczce nie przystoi takie zachowanie, to nie mogłam się powstrzymać. Dowiedziałam się, że po tym jak napiłam się krwi chłopka, zasłabłam i przez to ominęła mnie najciekawsza część historii. Mianowicie, kiedy ja leżałam nieprzytomna na posadce, Carl uzmysłowił sobie, że jest na przegranej pozycji. Rzucił się na Luka, chcąc go zabić. To przez to chłopka ma na ciele tyle uszkodzeń i obrażeń. Nie spodziewał się ataku, a poza tym był osłabiony. Prawdopodobnie przegrałby, gdyby nie jego ojciec, który był tak wściekły na alfę, za to, że go oszukał i w dodatku próbował zabić jego syna, że zgładził go w ciągu paru sekund. Później jak to opisał Luke była "łzawa scena" podczas której on i jego ojciec pogodzili się. Nie trwała ona jednak długo, gdyż Josh i Sally byli w kiepskim stanie i trzeba było im pomóc. Teraz leżą w zamkowym szpitalu i dochodzą do siebie. Najciekawszą wiadomość usłyszałam na końcu. Otóż okazało się, że jestem mate Luka i tak jak było na początku zaplanowane zostanę żoną alfy i razem połączymy nasze królestwa. Cóż chciałabym powiedzieć, że to koniec tej historii, która skończy się happy endem. Niestety nasze szczęście nie miało trwać długo, bowiem zignorowaliśmy wroga, który teraz chce zemsty. Krwawej zemsty.
Witam was w nowym rozdziale. Rozdział wstawiam dopiero teraz, gdyż byłam na wyjeździe integracyjnym z moją klasą. Było super, ale nie miałam tam zasięgu i nawet jak bym chciała to nie mogłabym wstawić tej części. Jutro postaram się wstawić kolejny rozdzialik.
A tak na marginesie, jak myślicie, kto jest wrogiem naszej szczęśliwej pary?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro