Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4-Nowy dom

Elizabeth POV:

Poczułam pulsujący ból, który przeszył moją skroń. Powoli otworzyłam powieki i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Pokój nie był duży. Na przeciwko mnie znajdował się kominek, w którym płomień ledwo się tli. Po mojej prawej stronie, drzwi które prowadzą do drugiego pomieszczenia, zaś po lewej ściana na której wiszą przeróżne obrazy. Podłoga i ściany zrobione są z drewna.

Spróbowałam się poruszyć, ale okazało się, że nie mogę, gdyż jestem przywiązana do krzesła. Wszędzie wokół, było ciemno i cicho. Jedyny dźwięk jaki słyszałam to deszcz, który uderza o parapet okna, które najwidoczniej znajdowało się za mną. Chwila...jeśli uda mi się rozerwać sznury, które krępują moje ręce i nogi to mogę uciec przez wspomniane wcześniej okno. 

Postanowiłam użyć swojej wampirzej siły, ale nawet ona nie pomogła mi w rozerwaniu więzów. Jedyne co udało mi się zdziałać, to to, że zamiast siedzieć na krześle, to leżę razem z nim na podłodze. 

Po chwili usłyszałam odgłos kroków. Drzwi otworzyły się, a ja usłyszałam czyjś śmiech. Mężczyzna podszedł do mnie i z powrotem postawił krzesło na podłogę:

- Widzę, że nasza księżniczka się obudziła.-powiedział, a następnie przyłożył mi ręką w twarz.

Spojrzałam na niego i wydałam z siebie okrzyk przerażenia,połączonego z bólem. Na jego twarzy zobaczyłam wielką bliznę ciągnącą się od łuku brwiowego przez policzek aż po brodę. Był łysy, a jego niebieskie tęczówki pałały nienawiścią. Zamachnął się ponownie,zapewne z zamiarem uderzenia mnie w drugi policzek. Zamknęłam oczy czekając na cios. Nic takiego nie nastąpiło. Powoli otworzyłam powieki i zobaczyłam coś co mnie kompletnie zaskoczyło. Mój oprawca leżał powalony na ziemi. Nad nim stał ten sam chłopak, który wyciągnął mnie z karocy. Był wściekły:

- Jeszcze raz ją tkniesz, a obiecuję ci, że do końca życia będziesz tego żałował!- Warknął.

- Będę robił z nią co mi się żywnie podoba, a tobie nic do tego Luke!

Widziałam, że chłopak ledwo panuje nad swoimi emocjami. Odsunął się od tego strasznego mężczyzny, a następnie podszedł do mnie. Myślałam, że on również będzie chciał mnie uderzyć, ale nie zrobił tego. Rozwiązał sznury i wziął mnie na ręce. Zaczęłam pocierać obolałe nadgarstki:

- Przepraszam, że związałem cię tak mocno, ale musiałem mieć pewność, że nam nie uciekniesz.-Powiedział.

Spojrzałam na niego i spytałam:

- Gdzie mnie niesiesz?- Chłopak przeszedł przez drzwi i wszedł do jasnego pomieszczenia, z dużą kanapą oraz biblioteczką. W rogu stał stół z pięcioma krzesłami.

- To jest salon.-Mruknął.Nie wolno ci tu schodzić samej. Zawsze musi być z tobą któryś z nas.

Zaczęłam zastanawiać się dlaczego, aż nie zobaczyłam drzwi. No tak, przecież mogłabym uciec, gdybym nie miała obstawy. 

Chłopak skierował się do schodów, które znajdowały się na końcu pokoju. Weszliśmy na piętro, a moim oczom ukazały się dwie pary drzwi. Każde wejście do pokoju było pomalowane na inny kolor. Pierwsze drzwi na rażącą w oczy czerwień, drugie na zgniłą zieleń, trzecie na granatowo, a ostatnie na czarno. To do nich podszedł Luke. Kopnął w nie, dzięki czemu otworzyły się z hukiem. Pomieszczenie, było takie same jak dwa poprzednie, w których się znajdowałam. Tylko, że tutaj znajdowały się dwa łóżka, szafa, komoda i drzwi, które najprawdopodobniej prowadzą na balkon. To znaczy, prowadziły, gdyż teraz oddzielała je żelazna krata. Po prawej stronie oprócz szafy i komody, było również wejście do malutkiej łazienki:

- Od teraz to twoja sypialnia...to znaczy nasza.-Powiedział chłopak, po czym postawił mnie na ziemię. Dopiero teraz zorientowałam się, że zgubiłam gdzieś swoje obuwie.

- Jak to nasza?-pisnęłam.

- Chyba nie myślałaś, że będziesz sama? Wybacz, ale nie możemy pozwolić, abyś nam uciekła. Po za ty ciesz się, że nie jesteś w pokoju z Chrisem. Czyli z tym przyjemniaczkiem, którego poznałaś na dole. 

- Co zamierzacie ze mną zrobić?

- Na razie będziesz tutaj z nami mieszkać. Na twoim miejscu cieszyłbym się, że żyje.

Czyta ktoś czyta to opowiadanie? Bo nie wiem czy jest sens je pisać. Jeśli chcecie next to proszę o:

- 3 gwiazdki 

- 2 komentarze 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro