Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16-Pij skarbie, pij

Luke POV:

- Śmieszny jesteś. Masz minutę żeby się zdecydować...Czas start...

Patrzyłem oniemiały i nie wiedziałem co mam zrobić. Pierwszy raz w życiu nie wiedziałem co mam zrobić. Kogo ratować? Przyjaciela? Miłość mojego życia? Czy nic nie znaczącą dla mnie dziewczynę?

Mój wilk kazał mi iść do mojej mate i to właśnie do niej się skierowałem. Niestety nie zdążyłem postawić ani jednego kroku, kiedy usłyszałem głos Carla:

- Ups. Skończył ci się czas, jaka szkoda, że nie zdążyłeś nikomu pomóc.- Patrzył się na mnie z przebrzydłym uśmiechem, jednocześnie pokazując swoim podwładnym, że mają przystąpić do ataku.

Nagle drzwi do sali otworzyły się, tak gwałtownie, że o mało nie wypadły z zawiasów. Odwróciłem się i zmierzyłem postać, która weszła do środka. Znałem ją doskonale. Nasze spojrzenia spotkały się, byłem pewny, że moje wyrażało wściekłość, natomiast jego...zdziwienie?

- Synu...ty żyjesz?- On sobie żartuje tak? Pozwolił, żeby ten dupek, przejął tytuł alfy, wygnał mnie i skompromitował przed całym stadem, a teraz pyta się, czy żyje. Pff...śmieszny jest.

- Nie jestem już twoim synem, nie po tym co mi zrobiłeś.- Odparłem beznamiętnym tonem.

Spojrzał się na mnie niezrozumiałym wzrokiem i już miał coś powiedzieć, gdy jego wzrok padł na trzy postacie wiszące na środku sali.

- Czy ktoś może mi wytłumaczyć, kim oni są i co tu robią?!- Popatrzył się w stronę Carla, na co ten momentalnie zbladł. No tak, mój ojciec, mimo swojego wieku, nadal ma posturę młodego i dobrze zbudowanego chłopka.- No słucham.

- Twój ukochany synuś, porwał moją mate, uwięził mojego przyjaciela i jego dziewczynę, a to wszystko tylko dlatego, żeby się na mnie zemścić.

- Zemścić, ale za co?

- Za to, że nie wypełniłem jego chorego rozkazu. Kazał mi zabić księżniczkę Elizabeth, żeby on nie musiał się z nią żenić.

- Czegoś tu nie rozumiem. Jak mógł ci kazać ją zabić, skoro wyparłeś się naszego rodu i uciekłeś z zamku. Mogłeś powiedzieć, że nie chcesz być alfą. Zrozumiałbym to.- W jego oczach przez chwilę można było dostrzec ból, jednakże szybko zastąpił go maską obojętności.

- Uciekłem?! Po co miałbym to robić?! To Carl ukartował moje zniknięcie. Pewnej nocy, kazał strażnikom związać mnie i wywieść do lasu, gdy ty przekazałeś mu władzę, wygnał mnie i uznał za banitę. Po paru miesiącach, powiedział, że jeśli porwę księżniczkę wampirów i ją zabiję to pozwoli mi tu wrócić. Jednak ja nie potrafiłem tego zrobić. Nie rozumiem jak mogłeś pomyśleć, że uciekłem!

Odwróciłem się gwałtownie i podbiegłem do Elizabeth. Nie zważałem na warczenie tego psa który ją pilnował. Odpiąłem ją z łańcuchów i delikatnie położyłem na posadce:

- El, skarbie, obudź się.- Martwił mnie jej stan. Na całym ciele widoczne były siniaki i zadrapania. Gdyby nie to, że jej klatka piersiowa, unosiła się w równomiernym tempie, pomyślałbym, że ją straciłem.

- Luke...Luke, to ty?- Oczy miała cały czas zamknięte. Jedynie cienki głosik dotarł do moich uszu, dzięki czemu moje serce, zaczęło bić szybciej.

- Tak to ja. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze, zaraz zajmie się tobą lekarz.

- Luke...ja muszę się napić krwi. Nic innego mi nie pomoże.

Cholera, skąd ja mam wziąć teraz krew?! Nie zdążę nic upolować, a jej stan nie jest na tyle stabilny, aby zostawić ją samą. Postanowiłem, że zrobię pierwszą rzecz jaka przyszła mi do głowy. Nachyliłem się i przekręciłem szyję tak aby dotykała jej ust.

- Pij skarbie, pij.

- Luke, nie...nie mogę.

- Pij.-Chwilę później poczułem jej kły, które delikatnie wbijały mi się w skórę. Mimo dziwnego uczucia nie żałowałem, że to zrobiłem.

Uff...udało się. Napisałam ten rozdział. Nie wiem czemu, ale bardzo opornie szło mi pisanie tej części. Piszcie czy wam się podoba:-*


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro