Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.1

Nowa cudowna historia......"Kopciuszek w Korei"

Prolog

Dawno, dawno temu była sobie piękna dziewczyna o imieniu Julia. Mieszkała w pięknym, wielkim domu w Polsce wraz ze swoimi rodzicami, siostrą, babcią i dziadkiem. Dziewczyna miała 17 lat. Na pierwszy rzut oka wydawała się zwyczajną nastolatką. Bladą niczym alabaster delikatną, lecz nieco dziecinną twarz okalały przez grube, mocne lekko kręcone jasnobrązowe włosy w kolorze sepii. Ciemnozielone, migdałowate oczy błyszczały niczym leśny zagajnik. Charakteryzowały ją zaróżowione uśmiechnięte usta, filigranowa wręcz wychudzona postura i bardzo bardzo niski wzrost. Jej twarz zawsze iskrzyła się promiennym uśmiechem, a oczy błyszczały dobrem i optymizmem. Julka zachowywała się jak słodki, niewinny elf zawsze wierzący w miłość, przyjaźń i dobro. Niestety nawet najpiękniejszy i najbardziej szczęśliwy żywot musi nawiedzić krew, łzy i smutek...

Rozpościerające się zewsząd atramentowe nocne ciemności ograniczały widoczność. Rozdzierający krzyk zginął w mglistej głuszy, a piski opon i zgrzyt kilka ton metalu poniósł się echem hen daleko. Z dachującego samochodu dało się usłyszeć tylko dziewczęcy wrzask, a potem nastała głucha, przerażająca cisza...

Jasne oślepiające światło rzucało lekką poświatę na alabastrową twarz małej, chudej postaci. W końcu osoba siedząca na łóżku otworzyła oczy, których barwa przywodziła zagajnik skąpany w letnim słońcu.
- Julciu....-obok rozległ się pełen bólu i zmęczenia drżący głos - Dobry Boże obudziła się wreszcie....
- Ja...- pisnęła cicho szatynka ruszając się niespokojnie próbując uzyskać kontrolę nad swoim ciałem...i życiem.
- Spokojnie nie kręć się - dodał ten sam głos kładąc żylastą dłoń na tą chudą i mniejszą.
Julka odwróciła głowę w bok spoglądając w jasnozielone seledynowe, podpuchnięte oczy i lekko pomarszczoną śniadą twarz starszej kobiety o kruchych włosach upiętych w ciasny kok. Obok niej siedział bezwłosy mężczyzna o jasnoniebieskich oczach przepełnionych cierpieniem.
- Babciu? Dziadku? - szepnęła nastolatka próbując się podnieść.
- Nie. Nie. Wstawaj - powiedziała uspokajająco babcia. - Byłaś w dwutygodniowej śpiączce..., bo samochód twojego taty wpadł w okropny poślizg, auto dachowało... wyszłaś z tego bez szwanku tylko jeden szef na czole i parę sińców, ale lekarze zdecydowali wprowadzić cię w stan śpiączki i już ci nic nie grozi - babcia ucałowała wnuczkę serdecznie w czoło.
- Gdzie rodzice? I siostra? - zapytała z niepokojem i z bijącym sercem.

Julka rozglądając się wokół, ale białe pomieszczenie było puste.
Oczy kobiety napełniły się łzami.
- Och dziecko! Moje biedne dziecko! - zaszlochali żałośnie dziadkowie.
- Gdzie oni są?! Gdzie?! - wykrzyczała dziewczyna czując, że przerażenie chwyta ją za gardło, więc natychmiast podniosła się do siadu.
- Miejmy nadzieję, że są szczęśliwi w niebie - dodała cicho babcia.
Na policzkach zielonookiej zalśniły łzy, oczy rozszerzyły się i wypełniły się szokiem i bólem, komórki niemalże eksplodowały z otępiającego smutku, który rozlał się po ciele dziewczyny, a z jej gardła wydobył się żałosny skowyt.
- Nie!!! Nie!!! Mamo!!! Tato!!! - zawołała rzucając się do przodu, ale w ostatniej chwili złapał ją dziadek chroniąc dziewczynę przed upadkiem - Nie!!! Nie!! - w końcu ze zmęczenia opadła nieprzytomnie na ramię dziadka łkając cicho.
Mężczyzna mocno ją przytulił. W szpitalnym pokoju przez parę minut słychać było tylko łkanie, a raz na jakiś czas krzyk frustracji. Kiedy do Julki dotarła już ta część informacji, dziewczyna miała wrażenie, że jej cały świat wywrócił się do góry nogami. I niewątpliwie tak było.
- To co teraz - zapytała ochrypłym głosem Julka.
Dziadkowie spojrzeli po sobie zmieszani.
- Tutaj właśnie zaczyna się bardzo duży problem dziecino... Jak wiesz jesteśmy już bardzo starszy... Cała twoja rodzina jest niewyobrażalne zajęta i chyba nikt nie dałby rady ci pomóc... Wiem, że nie sprawiasz żadnych kłopotów, ale mimo to...tą sytuacja...nikt nie może... choć bardzo bardzo by chcieli...- babcia spojrzała bezsilnie na wnuczkę bojąc się, że ta się załamie.
Julka spojrzała na nią jednak w determinacją oczach i bezbarwnym pełnym strachu głosem zapytała nieco burkliwie:
- To co? Mam rozumieć, że wyrzucicie mnie z domu na bruk?
- Ależ nigdy w życiu - zaoponował szybko dziadek, patrząc z przerażeniem na Julkę - Nigdy byśmy ci tego nie zrobili. Nie zostawimy cię bez opieki. Jest ktoś kto może się tobą zająć.
- Kto - zapytała głucho dziewczyna.
- Odświeżyliśmy stare kontakty twojego taty... okazało się że znał pewną kobietę, która może się tobą zająć...I nie uwierzysz...Ta pani pochodzi z Korei Południowej i to w dodatku z Seulu - smutną twarz babci rozjaśnił niepewny uśmiech połączony z lekką nadzieją - Zawsze marzyłaś o Seulu....
Emocje Julki były kompletnie pomieszane, a w głowie panował przejmujący chaos. Oczywiście, że niczego bardziej nie pragnęła niż zobaczenia Seulu na własne oczy, a co dopiero mieszkania tam. Gdyby ktoś przed tą okropną tragedią dałby jej szanse ujrzenia choć raz tego cudownego miasta dusza Julki chyba od razu wzniosłaby się daleka ponad nieboskłon, a osoba, która dałaby jej możliwość zobaczenia i pojechania do Seulu w oczach dziewczyny stałaby się święta. Jednakże w tej sytuacji.. miałaby zostawić szkołę, rodzinę, przyjaciół swoje życie i od tak wyjechać do obcego kraju, gdzie nawet nie zna języka? W dodatku obliczu w tej strasznej katastrofy, która spadła na nią zmieniając cały jej świat... miałaby tak po prostu wyjechać zostawiając i tracąc wszystko co znane? Dziewczyna nie była wstanie odpowiedzieć sobie na żadne z tych nurtujących pytań.
- Wyjdźcie - powiedziała Julka będąc w totalnym oszołomieniu - Chce zostać sama.
Dziadkowie spojrzeli po sobie i pokiwali w milczeniu głową. Następnie wstali i wyszli zostawiając nastolatkę samą.
Julka podkurczyła nogi i zatopiła się w gonitwie myśl przerywanych od czasu do czasu rzewnymi łzami, nie potrafiąc stwierdzić co przyniesie los....

- Będzie nam ciebie brakować - powiedziała babcia że smutkiem wymalowanym na twarzy.
- Będę dzwonić jak najczęściej. Obiecuję - przyrzekła dziewczyna.
- Pamiętaj kochanie... Bądź dobra, uśmiechnięta i nigdy się nie poddawaj - powiedział dziadek z zarówno powagą jak i czułością w głosie.
- Zapamiętam to - odszepnęła Julka z mocą głosie, a w jej oczach rozbłysło jasne światło.
Pożegnała się jeszcze w milczeniu z dziadkami, patrząc jak odchodzą. Stała jeszcze przez chwilę w milczeniu z nostalgią wymalowaną na alabastrowej twarzy. Nagle usłyszała za swoimi gruby, potężny głos mówiący szybko i donośnie po angielsku z wyraźnym wschodnimi akcentem :
- Czy to ty jesteś Julka?
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła w swój delikatny, nieśmiały, nieskazitelny sposób, który podbijał serca innych i cudownie uspokajał. Odwróciła się jednym pewnym ruchem, a kiedy ujrzała swoją rozmówczynię śliczny uśmiech zniknął z jej malinowych warg.
- Och - wymsknęło się Julce, przez co dziewczyna oblała się purpurą.
- Czy to ty jesteś Julka? - powtórzył znów kobieta.
- Tak. Mam na imię Julka - odparła Julka tracąc całą pewnością siebie patrząc na kobietę, o azjatyckich rysach, która z pewnością była Koreanką.
Do kobiety podeszły jeszcze dwie dziewczyny trochę starsze od Julki. Zielonooka zgięła się w przestrachu, a jej ciało ogarnął strach.
- Świetnie. Jesteś idealna. To ciebie zawsze szukałam - kobieta uśmiechnęła się zjadliwie mierząc nastolatkę chłodnym spojrzeniem, pozostałe dwie Koreanki uśmiechnęły się kpiąco.

I w tym momencie Julka wiedziała, że jej życie diametralnie się zmieniło i legło w gruzach....

Bądź dobra, uśmiechnięta i nigdy się nie poddawaj.....




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro