Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

[Valentino]

Zarzuciłem na siebie kurtkę i zamknąłem bramę warsztatu. Zerknąłem na zegarek i z niepokojem stwierdziłem, że muszę się pospieszyć, jeżeli chcę zdążyć na spotkanie z Giovannim. Wsiadłem na motocykl i odpaliłem silnik. Wyjechałem na drogę i dodałem gazu. Po obu stronach migały światła budynków, które szybko mijałem. Czułem zimny wiatr, wciskający się pod moje ubrania i wywołujący dreszcze. Tęskniłem za jej ciepłymi dłońmi, które obejmowały mnie kurczowo, kiedy wielokrotnie pędziliśmy ulicami. W uszach słyszałem tylko szum powietrza i brakowało mi jej podekscytowanych pisków, które wydawała, gdy przyspieszałem.

W końcu zjechałem z głównej drogi i musiałem zwolnić. W tej spokojnej okolicy nie brakowało spacerujacych po chodnikach ludzi mimo później pory. Jak na środek września, wieczór był całkiem ciepły. Niektórzy nie mieli nawet na sobie żadnych okryć, więc temperatura musiała przekraczać 20 stopni. W takie wieczory jak ten, Arianna również lubiła przechadzać się po uroczych wąskich uliczkach. Może gdzieś tam była? Zacząłem rozglądać się z nadzieją, ale nigdzie nie zauważyłem dziewczyny, więc z powrotem skupiłem się przygnębiony na drodze.

Nie odzywała się do mnie już od tygodnia, nie dawała żadnych znaków życia. Mimo to, nie poddawałem się i starałem się z nią zobaczyć. Za każdym razem jednak, kiedy przychodziłem do jej ojca zamykała się w pokoju i unikała mnie. Zaczynałem tracić już nadzieję.

Pogrążony w tych ponurych rozmyślaniach dojechałem do domu Bellinich. Zadzwoniłem do drzwi i jak zwykle odsunąłem się kawałek, żeby być widocznym przez wizjer. Do mojej głowy napłynęły wspomnienia sprzed tygodnia. Wtedy również stałem w tym miejscu czekając, aż ktoś mi otworzy. Spuściłem wzrok na nowo, przypominając sobie jak skończyła się tamta pechowa wizyta.

Usłyszałem szczęk zamka i zamarłem, widząc, że to nikt inny, ale właśnie ona otworzyła mi drzwi.

[Arianna]

Chciałam go zobaczyć, a jednocześnie się bałam. Wiedziałam, że przyjdzie, więc wykorzystałam konieczność otworzenia mu drzwi tylko jako pretekst, żeby to zrobić. Nie byłam pewna jak po moim wybuchu wyglądają relacje między nami i czułam się zażenowana swoim zachowaniem. Z drugiej strony wiedziałam, że było ono mi potrzebne, tak samo jak przerwa od Valentina, żeby mieć więcej czasu na ułożenie sobie wszystkiego w głowie.

Mimo wszystko, to on stał przede mną ze skruszoną miną jakby chciał zacząć mnie przepraszać. Może rzeczywiście tak było. Ponosiliśmy winę w takim samym stopniu.  Wydawał się też zaskoczony, że to ja otworzyłam mu drzwi. Sama się zdziwiłam. Nie planowałam tego. W jednej chwili stwierdziłam, że nie mogę dalej zachowywać się jak obrażone dziecko i uciekać od konsekwencji swojego zachowania. Poza tym, miałam już dosyć siedzenia nad projektem z matematyki z Gulią i zrobiłabym prawie wszystko, żeby się od niego oderwać.

Otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale po chwili je zamknął. Patrzyłam się w milczeniu w jego śliczne oczy i zastanawiałam się jak musiał się czuć,  kiedy go zostawiłam samego i ignorowałam przez równe 7 dni, które ciągnęły się w nieskończoność. Z każdą chwilą namysłu czułam się coraz gorzej. On się nie poddał. Widziałam ile wysłał do mnie wiadomości i jak często dzwonił, a teraz stał przede mną, nie wiedząc co zrobić. To przeze mnie, nie powinnam go tak traktować. Na jego twarzy widać było niepewność i smutek. Zalała mnie fala żalu. Chciałam go przytulić i błagać żebyśmy wszystko zaczęli od nowa, ale bałam się jego reakcji.

- Hej...- odezwał się w końcu, mierząc mnie ostrożnie wzrokiem.

- Cześć...- odpowiedziałam równie cicho i odsunęłam się od drzwi, robiąc mu miejsce.

Wszedł niepewnie i zdjął kurtkę. Znałam dokładnie wszystkie jego ruchy. Wiedziałam, na którym wieszaku ją powiesi, że za chwilę podwinie rękawy i którego buta zdejmie najpierw. Obserwowałam jak robił to niezliczenie wiele razy, ale dopiero teraz dotarło do mnie, że brakowało mi tych znajomych rzeczy.

- Arianna, jesteś tam?! Chodź tu! Nie odwalę za Ciebie całej roboty!- zawołała z salonu Gulia, czym wytrąciła mnie z rozmyślenia.

Spojrzałam przepraszająco na Valentina i niechętnie wróciłam do dziewczyny. Była całkiem sympatyczna, ale zdarzało jej się być też irytującą i zdecydowanie brakowało jej taktu. Nie mam na myśli, że szczerość jest czymś złym, wręcz przeciwnie. Jednak czasem lepiej jest przemilczeć pewne sprawy, a ta dziewczyna zdecydowanie nie wiedziała, kiedy powinna to robić.

Pani profesor ucząca nas matematyki podeszła do egzaminu końcowego bardzo poważnie i już na początku roku zadała nam projekty w parach, mające usystematyzować naszą wiedzę. Mimo że nie mieszkałam w pobliżu głównych włoskich miast i matematyczno- przyrodnicze liceum, do którego uczęszczałam, było niewielkie, poziom wcale nie był niski. Po pięciu latach nauki w liceum nieubłaganie nadchodził czas na sprawdzenie naszej wiedzy. Wszyscy przykładali do niego dużą wagę i ciążyła na nas nie mała presja. Chcąc, nie chcąc, padło na to, że pierwszy projekt powtórkowy miałam przygotować właśnie z Gulią.

Valentino tym czasem przemknął cicho przez korytarz i przechodząc obok salonu, rzucił w moją stronę ostatnie spojrzenie, którym wywołał u mnie kolejną falę żalu i wyrzutów sumienia. Musiałam koniecznie z nim porozmawiać.

- Uuuuu... no proszę, to twój chłopak?- zapytała zaciekawiona Gulia, poruszając sugestywnie brwiami, kiedy zniknął z pola widzenia.- Wszystko między wami ok? Nie wyglądacie na szczęśliwą parę- dodała po chwili.

Właśnie to był jeden z tych momentów, kiedy miałam ochotę dobitnie wytłumaczyć dziewczynie, że pewnych spraw nie powinno mówić się głośno...

○●○●○●○●○●○●○●○●○●

W tym rozdziale brakuje kolejnych niespodziewanych odkryć Valentina i kryminalnego wątku. Chciałam bardziej skupić się na uczuciach bohaterów, ale obiecuję, że za tydzień powrócę do prób znalezienia mordercy. Macie jakieś pomysły kto nim może być i dlaczego chciał śmierci Rachel? Chętnie poczytam Wasze teorie ;)

Papatki,
Szyszka ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro