Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

[Valentino]

Nie miałem zegarka, a mój telefon został skonfiskowany, więc nie wiedziałem, która była godzina. Mimo to, byłem pewien, że czas w celi płynął zdecydowanie wolniej niż poza więzieniem.

Przyglądanie się podrapanym i obitym ścianom, okazało się jeszcze nudniejszym zajęciem niż przypuszczałem, a strażnicy nie byli najlepszymi towarzyszami rozmów. Właściwie, to w ogóle się do mnie nie odzywali, więc chyba nie można ich nazwać nawet towarzyszami, a co dopiero najlepszymi.

Jedyną pociechą było to, że moja ręka bolała trochę mniej. Pomoc medyczna, którą otrzymałem po- delikatnie mówiąc- interwencji Arianny, która pewnie brzmiała jak wystrzelana z karabinu, nieustająca seria zbulwersowanych krzyków, okazała się skuteczna. To była jedna z zalet włoskiego charakteru.

Strażnik stojący przed moją kratą, odebrał swój interkom i burknął coś pod nosem, po czym otworzył moją celę.

- Masz gościa- powiedział krótko i nie odzywając się do mnie więcej, zaprowadził mnie do sali wizyt, w której zazwyczaj widywałem się z Arianną lub mamą, która uparcie odwiedzała mnie każdego dnia, bez względu na pogodę i jej pogarszające się zdrowie.

Tym razem to również była Ari. Siedziała przy stoliku z boku i bawiła się nerwowo swoimi dłońmi. Miała na sobie długie spodnie i grubą, wciąganą przez głowę bluzę, którą kiedyś u niej zostawiłem. Sądząc po jej stroju, na dworze musiało być już chłodniej niż kiedy ja ostatnio tam byłem. Byłem ciekawy, czy uda mi się wyjść zza krat zanim na dobre się ochłodzi.

Kiedy usiadłem na wprost niej, podniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się krzywo.

- Hej, co słychać?- spytała, starając się brzmieć spokojnie, jednak drżenie jej dłoni, kiedy poprawiała pasmo włosów zsuwające się na twarz, mówiło coś innego.

- No cóż, tutaj nie dzieje się zbyt wiele. Nie dowiedziałem się niczego nowego w kwestii mojej rozprawy. Twój tata załatwił mi adwokata, z którym rozmawiałem, ale to już chyba wiesz. Teraz zostaje tylko czekać, aż wyznaczą jej termin, bo zgodził się mnie bronić przed prokuraturą- odpowiedziałem z uśmiechem, starając się rozgryźć jej zachowanie.

- Tak, wiem, to super...- uśmiechnęła się sztucznie, próbując ukryć grymas, wypełzający na jej twarz.

- Wszystko w porządku?- spytałem zmartwiony, dalej mierząc ją wzrokiem.

- Tak, tak. Jasne. To nic takiego, na pewno tylko jakiś przypadek. Jakieś nieporozumienie. Przecież nic jej nie jest- wydukała szybko roztrzęsionym głosem.

Nie miałem pojęcia o czym mówiła, więc zmierzyłem ją uważnie wzrokiem, na co ona spuściła głowę i schowała twarz w dłoniach.

- Nie patrz tak na mnie! Przecież nic nie zrobiłam! Nie chciałam żeby coś jej się stało! To nie moja wina, że ktoś porwał Noemi!- wykrzyczała łamiącym się głosem.

Zupełnie mnie zatkało i przez chwilę jedynie tuliłem ją do siebie z niedowierzaniem i czekałem, aż trochę się uspokoi.

- Ale jak to porwał?

- Nie wiem jak! Nie ma jej, ktoś ją zabrał- wydusiła z trudem, tłumiąc szloch- Przyjechałam tu z tatą zgłosić jej zaginięcie- mówiąc to, rozpłakała się na dobre, a ja mogłem jedynie bezradnie siedzieć.

Dziewczyna nie zdążyła jeszcze skończyć żałoby po matce, a już przytrafiło jej się kolejne nieszczęście. Jeżeli Noemi coś by się stało, Arianna na pewno by się załamała. Doskonale wiedziałem, że to dzięki Noemi Ari się nie poddała i nie dała pochłonąć rozpaczy. Teraz to moją rolą było jej wsparcie.

- Ej, jeszcze nie wiadomo co się stało, nie? Może gdzieś się po prostu zgubiła? Na pewno nic jej nie jest- starałem się ją pocieszyć jak umiałem, mimo że wiedziałem, że puste słowa jej nie pomogą na długo.

- Nie martw się na zapas, może pomyśl o czymś miłym?- spytałem naiwnie z nadzieją, że uda mi się zająć czymś jej myśli.

- Na przykład o czym?- spytała, pociągając nosem i wycierając rękawami mokre policzki.

- Zabiorę Cię na wycieczkę, chcesz? Wiosną, jak już będzie ciepło. Pojedziemy gdzie tylko będziesz chciała, możemy nawet objechać całe Włochy. Wszystko będzie tak jak sobie wymarzysz, zabiorę Cię do jakiejś drogiej w cholerę restauracji w centrum Rzymu i nawet załatwię przejażdżkę białą limuzyną, żebyś nie musiała chodzić po ulicy, a jak już się zmęczysz sesją zdjęciową na czerwonym dywanie w wypasionym hotelu, będziesz mogła pójść spać do swojego luksusowego apartamentu z widokiem na podświetlane fontanny i zabytki. Widzisz już to oczami wyobraźni? Będzie cudownie, zobaczysz!

Słysząc moje słowa, dziewczyna uniosła lekko kąciki ust w górę, a ja byłem z siebie dumny, że udało mi się wywołać ten drobny uśmiech.

- Jesteś strasznym kłamcą i manipulatorem- wyszeptała z nutą rozbawienia w głosie.

- Może troszkę. Całych Włoch nie objedziemy, bo nie stać mnie na tyle paliwa do mojego "prestiżowego pojazdu"... No...W sensie motocykla. Znając życie, skończymy śpiąc w obskurnych motelach przy autostradach. Za to zostawię Ci wybór w kwestii jedzenia: wolisz żywienie się na stacjach benzynowych czy McDonaldzie? Z kolei jedyną rozrywką na jaką możesz liczyć podczas naszej podróży życia, jest wchodzenie do darmowych muzeów z tłumami turystów albo siedzenie wieczorem przy jakichś klimatycznych ruinach, z winem za kilka euro i słuchanie ulicznych grajków.

Arianna zaśmiała się cicho i oparła głowę o moje ramię.

- To brzmi bardziej prawdopodobnie, ale wiesz co? Mimo braku luksusów podoba mi się ta wersja. Lepiej już kombinuj jak wyjść z więzienia przed wiosną, pamiętaj, że musisz dotrzymać obietnicy.

Objąłem ją ramieniem i pozostawiłem jej odpowiedź bez komentarza, kwitując słowa dziewczyny jedynie słabym uśmiechem, którego i tak nie widziała. Miałem nadzieję, że naprawdę uda mi się jej nie zawieść i do tego czasu wszystko z powrotem się ułoży, a Noemi niedługo się odnajdzie.

○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Powiem mam szyszunie, że jestem z siebie dumna, że udało mi się napisać ten rozdział. Bywało trudno, bo podróże nie sprzyjają wenie, ale będąc właśnie we Włoszech starałam się zaczerpnąć jak najwięcej inspiracji. Mam nadzieję, że jakoś uda mi się wykorzystać swoje spostrzerzenia.

Papatki,
Szyszka ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro