2.
Przez cały dzień w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa na Grimmauld Place 12 trwała wrzawa. Jeszcze fochnięty za wczorajsze spotkanie* Harry powlekł się do kuchni. Zastał tam krzątającą się pani Weasley. Mama Rona uwijała się jak mrówka, najwyraźniej przygotowywując wielką kolację. Tylko pytanie się nasuwa, kto zamierza przybyć do ściśle tajnej kryjówki grupy anty-Voldemortowej? Postanowił zapytać panią Weasley.
- Gościmy kilku studentów z wymiany, kochaneczku. Razem z Ronem i Hermioną powinniście dobrze ich poznać, bo przybędą z bardzo daleka. Żebym tylko ja wiedziała ilu ich będzie...
I z tym akcentem został wygoniony na górę, robić porządki w swoim pokoju. Na szczęście nie zdążył zrobić takiego bajzlu jak Ron i szybko się uwinął. Zadziwiające, jak potrafili nabałaganić w jedną noc.
Gdy wieczorem zszedł na kolację zastał większość znanych mu członków Zakonu zgromadzonych w salonie pod ścianami. Uparcie wpatrywali się w punkt tuż pod sufitem. Cała dzieciarnia zaczaiła się za drzwiami, bo już raz matka wyrzuciła stamtąd Freda i George'a. Bliźniaki udali się na zwiad, skończyli z siniakami od matczynej patelni.
- W każdej sekundzie... - wymamrotała McGonagall. Ginny uciszyła szepczących Rona i Hermionę. Harry zapuścił żurawia jednym okiem przez szparę między drzwiami a futryna. Reszta powchodziła mu jeden za drugim na plecy. Jakby kto spojrzał, to przedstawiali ciekawy konspekt ludzkiej wieży piętrowej. W dodatku lampiącej się przez szparę w drzwiach.
Punkt, w który wpatrywali się członkowie Zakonu zapalił się niebieskim światłem. W przypływie kolorów i wiatru towarzyszącemu podróży świstoklikiem pojawiło się dwóch chłopców. Harry ugryzł rękę Rona, bo przyjaciel wbił mu kolano w żebra jak zmienił pozycję, by lepiej widzieć przybyszów.
Wylądowali lekko, jakby gwałtowna podróż nie zrobiła na nich najmniejszego wrażenia. Niższy, o miedzianym kolorze włosów i ubrany w kremowe ubrania wystąpił naprzód, najwyraźniej będąc liderem duetu. Wyższy, o ciemnoblond włosach, w ciemnym stroju i jednej ręce w skórzanej rękawiczce zatrzymał się z tyłu. Skrzyżował ręce na piersi w klasycznej pozie focha.
- Witajcie na Grimmauld Place 12. Jestem Minerwa McGonagall, profesor Transmutacji. To Severus Snape, profesor Eliksirów, pan i pani Weasley, Syriusz Black, właściciel tego domu, oraz Nimfadora Tonks. - przedstawiła ich McGonagall. Lewe oko blondyna minimalnie drgnęło w stronę ludzkiej wieży w drzwiach. Harry drgnął. Czyżby jakimś cudem wiedział, że tam są?
Jego towarzysz podał McGonagall rękę.
- Jestem Obi Wan Kenobi, a to jest Anakin Skywalker. - odparł przyjaźnie. Harry dopiero teraz mógł wyraźnie zobaczyć jego niebiesko-zielone oczy.
- Pozwólcie, że zaproszę was do kuchni. Jest parę osób, które chcielibyśmy wam przedstawić.
Nowo nazwany Anakin prychnął, przerywając profesorce.
- Chyba nie trzeba nas już przedstawiać. - szybkim krokiem podszedł do drzwi. Harry, przeczuwając co chce zrobić, próbował się cofnąć. Niestety przeszkodziło mu w tym parę osób na plecach. Skutek był taki, że gdy Anakin otworzył drzwi wszyscy polecieli na łeb na szyję do przodu. Jakoś tak wyszło, że Harry znalazł się tuż pod nogami Skywalkera. Pocierając bolącą głowę zerknął na sprawcę całego zamieszania.
I prawie ugryzł się w język by powstrzymać jęk zachwytu.
Anakin miał świecące oczy w najpiękniejszym odcieniu niebieskiego, jaki kiedykolwiek widział w swoim krótkim i nieszczęśliwym życiu. Tkwiła w nich jakaś dziwna moc. Na dodatek kącik prawego oka i brew przecinała pionowa blizna.
Moment przerwała McGonagall, domagająca się wyjaśnień. Ginny zaczęła ich tłumaczyć, mówiąc, że mieli prawo przywitać się z nowymi studentami. Na to Obi Wan wybuchł śmiechem i oznajmił, że przypominają mu kogoś, i że to nic złego w chceniu wiedzieć więcej. Zignorował zabójczy wzrok Anakina, który nie wiadomo dlaczego patrzył się na niego, jakby chciał go zabić.
- A więc, nas już znacie - ciągnął swój wywód Kenobi - To może się przedstawicie, bo my was nie znamy.
Po wyrecytowaniu listy nazwisk wszyscy aktualni domownicy GP 12 przenieśli się do kuchni, gdzie pani Weasley przeszła samą siebie. Podczas kolacji wszyscy rozmawiali o rzeczach typowo praktycznych, czyli jak działa Hogwart, co to są domy, itd. Aż w końcu Hermiona nie mogła dłużej powstrzymać swojej ciekawości i zadała długo wyczekiwane pytanie.
- Więc, skąd jesteście?
Anakin i Obi Wan wymienili spojrzenia. Harry mógł niemal poczuć, jak wymieniają myśli. Ciekawe czy byli telepatami.
- Obi Wan jest z Corusant. To tak jakby stolica. Ogromne miasto. Ja jestem z Tattoine. W sumie nic ciekawego. Dużo piasku, skał, smoków Krayt i złomu. - Anakin oparł brodę na prawej ręce, lewą grzebał w talerzu. Obi Wan dopijał drugą filiżankę herbaty.
- To jak się spotkaliście? - Ginny aż zsunęła się na brzeg krzesła z ciekawości. Dwaj nowi znowu wymieniają spojrzenia i Harry czuje już nieco wyraźniej, jak coś wesołego między nimi przepływa.
Obi Wan z uśmiechem podniósł herbatę do ust
- Cóż, można uznać to za przeznaczenie, z dużą pomocą pewnej królowej, inwazji, roztrzaskania środka transportu, chwiejnego zakładu i wyścigów w Mos Espa.
Anakin wypuścił cichy chichot. Obi Wan strzelił mu kuksańca w żebra.
- No co? Jak sobie przypomnę, to spotkaliśmy się na podłodze! I jak ty wtedy wyglądałeś!
Zapeszony Kenobi ukrył twarz w herbacie.
- Zamknij się, to tradycyjne uczesanie! A jeśli mnie pamięć nie myli, to później też takie miałeś!
Anakin przechylił się, i mimo że ten siedział po jego prawej, trzepnął go w ramię lewą ręką.
Po chwili wywiązała się między nimi pełnowymiarowa walka "na niby" i skończyła się dopiero, jak Anakin wreszcie użył prawej ręki, by chwycić Obi Wana za nadgarstek i zawinąć mu rękę za plecy.
- Wygrałem - oznajmił z krzywym uśmiechem. Ginny i Hermiona poczuły słabość i nogach na jego widok i gdyby nie siedziały, toby się osunęły na podłogę.
- I tak zmywasz naczynia jak wrócimy - Obi Wan potarł nagdarstek, świeżo uwolniony od stalowego uchwytu Skywalkera.
Blondyn strzelił focha, na co bliźniaki zachichotały, by po chwili zmienić chichot na bliźniacze ziewnięcie. Na to pani Weasley podniosła się od stołu i machnęła różdżką. Brudne naczynia uniosły się w powietrze i popłynęły do kuchni.
- Do łóżek - zakomenderowała - Obi Wan, Anakin, śpicie w pokoju Rona i Harry'ego. Zaprowadzą was. Tylko bądźcie cicho w holu. Nie chcecie obudzić pani Black.
Dzieciarnia najciszej jak mogła śmignęła schodami na górę. Harry zauważył, że Anakin i Obi Wan, nawet się nie starając robili najmniej hałasu. W zasadzie to w ogóle dźwięków nie wydawali, dopóki nie znaleźli się w ich pokoju.
Zostały dodane dwa łóżka, ale nigdzie nie widać było kufrów z rzeczami przybyszów.
- E... a gdzie wasze rzeczy? - spytał mało inteligentnie Ron.
- Mamy ze sobą. Nie potrzebujemy dużo i nie posiadamy dużo. - Obi Wan podniósł z łóżka ciężki brązowy płaszcz. Ich ubiór zdawał się składać z paru części: płaszcza, skórzanego kaftana, dwóch tunik noszonych jedna na drugiej, ciężkiego pasa, spodni i wysokich butów. Oba komplety różniła jedynie barwa. Obi Wan miał kremowe ubrania i jasnobrązowy płaszcz. Anakin z kolei zdawał się preferować ciemnobrązowy płaszcz i czarne ubrania.
Obaj zdjęli tylko buty i zewnętrzne tuniki i wskoczyli do łóżek. Po dwóch minutach już spali.
Ron spojrzał na Harry'ego. Potter wzruszył ramionami, chwycił piżamę i poszedł się kąpać. Gdy wrócił wymienił się z Ronem.
Jeszcze przez dwie godziny grali w szachy czarodziejów. Po czternastu porażkach Harry'ego wreszcie poszli spać.
################
* wczoraj Harry został przeniesiony na GP 12 i miał kłótnię z Ronem i Hermioną, potem podczas kolacji dowiedział się tyle co kot napłakał o planach Voldemorta. => Harry Potter i Zakon Feniksa.
Naprawdę nikt tego nie czyta?? *płakusia w kącie*
Jak dotrwaliście do końca, to napiszcie "AnixObi" w komentarzu
(>^<)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro