Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Do domu wróciłem koło 5 nad ranem, wszystko z powodu mojego ochroniarza. Byliśmy w barze i upiłem go, mając nadzieję że nie zdąży ze mną do szkoły na 08:00.

Z bólem serca i ciężką głową wstałem o 07:00 i udałem się do łazienki by wziąść szybki prysznic. Ubrałem na siebie czarne jeansy z przetarciami, oraz biały obcisły podkoszulek, do tego wszystkiego zarzuciłem na siebie czarną skurzaną kurtkę i czarne glany dziesiątki. Ułożyłem szybko włosy i zabierając telefon, fajki z zapalniczką zbiegłem szybko na dół, chwytając szybko jabłko wybiegłem z domu zgarniając jeszcze portfel i kluczyki od mojego auta. Zasiadając za kółkiem ruszyłem szybko z piskiem opon, a jeszcze szybciej znalazłem się przed szkołą. Zapakowałem na parkingu i z petem w mordzie ruszyłem w kierunku budynku. Wszyscy mnie obczajali, już mam naklejkę nowego. Stwierdziłem że jebie mnie to. Zadeptałem peta i weszłem do szkoły, jeszcze 10 minut do dzwonka, a już zaczęły się przewijać tłumy przez korytarze. Z pomocą jakiejś kujonki o imieniu Vanessa trafiłem do sekretariatu. Sekretarką dała mi plan lekcji i kod do szafki. Już miałem iść na lekcję, gdy do sekretariatu wszedł dobrze mi znany mężczyzna.

- O kurwa! No nie wierzę!

- Ja pierdole. Siema młody. Co Ty do chuja tutaj robisz? -spytał mnie wujek Patryk.

- Mieszkam teraz z Sebkiem. I muszę chodzić do tej zjebanej budy.

- Ejejej.. Nie wyzywaj mojej szkoły. -Stefański się zaśmiał, a ja byłem w szoku.

- Jesteś tutaj dyrektorem? -spytałem niedowierzając.

- Tak, a to nie koniec niespodzianek, ale zresztą sam zobaczysz. Co masz teraz?

- Chemię w 12.

- No to chodź. -ruszyłem za byłym raperem do klasy w której wszyscy już byli.

- O kurwa! Wac, jak ja Cię dawno nie widziałem! -przytuliłem mocno wujka.

- Jezu Chryste, Marcel! Co Ty u licha tutaj robisz? -spytał zaskoczony nauczyciel.

- Mieszka teraz z Sebkiem i musi chodzić do tej zjebanej szkoły. -rzucił Blacha robiąc palcami cudzysłów, na co się zaśmieliśmy.

- Resztę chłopaków już widziałeś? -spytał wujek Wacław.

- Jaką resztę? Inni są tutaj? Kto?

- Zobaczysz. Dobra chyba wypada Ciebie przedstawić klasie. - wyznał nauczyciel chemii, na co rozejrzałem się po klasie.

- Uwaga klaso! To jest wasz nowy kolega, Marcel Kondracki. Młody opowiedz coś o sobie. -Patryk szturchnął mnie łokciem, na co spojrzałem na niego gniewie, by po chwili znów rozejrzeć się po mojej nowej klasie.

- Hej, Jestem Marcel. I mieszkałem jakiś czas w Californii, pochodzę z Polski i tyle wam styka.

- Mógłbyś być milszy. -rzucił Wac.

- Dobra młody, siadaj gdzieś. W razie czego to kontakt. -oznajmił Blacha na co skinąłem głową, a ten poczochrał mi włosy i wyszedł.

W trzeciej ławce dostrzegłem tą kujonkę, która mi pomogła, więc dosiadłem się do niej uprzednio pytając czy mogę. Klasa się na mnie dziwnie spojrzała, ale ja miałem wyjebane. I zacząłem bazgrać w zeszycie.

Po paru minutach kulka papieru wylądowała na moim zeszycie. Rozejrzałem się po klasie, a niska blondynka się uśmiechnęła do mnie i puściła oczko. Oho, już wiem że to ona. Świetnie, numer telefonu tylko potrafi napisać. Zgniotłem kulkę spowrotem i rzuciłem do kosza, na co dziewczyna tylko prychnęła.

- Może i w nożną jesteś dobry, ale w kosza coś Ci chyba szwankuje. -nauczyciel się zaśmiał podnosząc kulkę papieru która nie trafiła do kosza i ją wyrzucił.

- No wiesz, może i dobry z Ciebie nauczyciel, ale coś chyba słaby raper. -odgryzłem się, na co mężczyzna się zaśmiał.

- Tak? To pokaż jaki jesteś dobry i rozwiąż zadanie z tablicy.

- Dobrze wiesz, że nie umiem. - rzuciłem niechętnie wstając i idąc do tablicy.

- Próbuj.

- Specjalnie chcesz mnie ośmieszyć przed tymi debilami.

- No proste, ale dam Ci kogoś do pomocy.

- Jakiś Ty łaskawy. - prychnąłem, na co Wacław się zaśmiał.

- Vanessa, chodź proszę do tablicy i pokaż dla Marcela jak się to robi.

Dziewczyna podeszła do tablicy i szybko rozwiązała jakąś reakcję chemiczną, czy coś.

- Brawo Vanessa, dostajesz piątkę. Marcel, Ci by się przydały koki.

- Dobrze wiesz że nie mam nawet czasu.

- Czyli jednak. Sebek kurwa oszalał, masz dopiero 16 lat.

- Tak i jeden typek chce mojej głowy.

- W co Ty się wpakowałeś młody? Siadajcie.

Wykonałem polecenie, jak i moja koleżanka. Po 15 minutach zadzwonił dzwonek na przerwę i wszyscy wyszli z klasy. Podbiły do mnie jakieś plastiki, ale szybko zgarnął mnie Wac wychodząc na tyły szkoły, gdzie była palarnia.

- Nauczyciele mogą palić z uczniami? -spytałem odpalając papierosa.

- No, ale a dlaczego nie? W końcu przerwa jest też dla nauczycieli.

Po chwili dołączył do nas wujek Kuqe z Żabsonem i Chivasem. Z każdym się przywitałem i porozmawialiśmy chwilę. Wyjaśniłem chłopakom wszystko i dlaczego tutaj jestem. Ale również oni mi wyjaśnili o co chodzi z tą szkołą w której uczą. Tato chcę mieć ich blisko siebie, poza tym również należą do gagu. Tak samo jak wujek Maciek jest dyrektorem w mojej byłej szkole. Zwyczajnie tato, wolał mieć blisko nas kogoś w razie zagrożenia. Teraz już wszystko zrozumiałem.

- Ej, chłopaki? Moglibyście kryć mnie przed tatą? Proszę.

- Chłopie, to jest Twój pierwszy dzień w nowej szkole. Nie możesz zwalić nauki i nie możesz spierdalać z lekcji. -zaczął Żaba dążyć mi kazanie, na co Chivas wywrócił oczami i zgasił peta.

- Dobra, kryjemy Cię. Ale tylko dzisiaj i tylko dlatego że to Twój pierwszy dzień. Potem tylko nauka, treningi i ciężka praca. Jasne młody? -spytał wujek Krystian na co pokiwałem ochoczo głową.

- No pewnie, dzięki wam. Dobra, to ja spadam. Do jutra chłopaki. -porzegnałem się z wujkami i udałem się na parking przed szkołę.

Wokół mojego auta było małe zbiorowisko. Przeraziłem się i szybko podbiegłem. Zobaczyłem blondyna wyrywającego laski na moje auto. Wśród dziewczyn była ta niska blondyneczka z mojej klasy i jeszcze jakieś których nie widziałem jeszcze. Podeszłem bliżej, a chłopak jak i dziewczyny spojrzeli się na mnie.

- No hej. - rzuciłem na wstępie.

- Spadaj lamusie. -rzucił chłopak, na co się zaśmiałem pod nosem.

- Nie ma sprawy, tylko najpierw zrób mi miejsce bym mógł wsiąść do auta. Wypad od mojego Camaro z tymi plastikami.

Chłopak był w szoku, a dziewczęta wkurzone że je okłamał. Co za blachary. Wsiadłem do auta i z piskiem opon ruszyłem spod szkoły robiąc jeszcze przy tym mały drift pędząc ulicami miasta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro