Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

- Synu wstawaj, już 11.  -dość niechętnie uchylilem powieki i ujrzałem Sebastiana.

- Tata? Co Ty tu robisz? Miałeś być po południu.

- Wyjaśnię Ci potem. A to kto?  -spojrzałem na drugi koniec mojego łóżka na którym spała jakaś blondynka, którą chyba pierwszy raz na oczy widzę.

- Koleżanka.  -odparłem zawstydzony, na co tata się zaśmiał.

- Obudź koleżankę i niech się zbiera do domu.  - cicho rzucił, po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Zrobiłem tak jak powiedział tata. Obudziłem nieznajomą i kulturalnie kazałem jej spierdalać. Gdy się już ubrała i wyszła, ja ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, by nastepnie ubrać na siebie czarne jeansy i białą koszulkę. Włosy tylko przeczesałem do tyłu i z szedłem na dół zgarniając ze sobą telefon.

- Gdzie Igor i Hubert?  -spytałem podchodząc do lodówki z której wyjąłem butelkę wody. Następnie w apteczce znalazłem jakieś tabletki przeciwbólowe, które zażyłem popijając dużą ilością wody.

- Igor w robocie, Hubert w szkole.

- Co Ty tu tak właściwe robisz? Miałeś być później.

- Hubert do mnie w nocy zadzwonił.

- Po co?

- Bo zostawiłeś go samego na imprezie u Twoich głupich kolegów! A sam zawinąłeś z laleczką. Hubert do Igora nie zadzwonił bo, ten był najebany, a mama nie odbiera

- Przepraszam.

- Brata przeproś, a nie mnie. W dodatku zachowujesz się jak gówniarz, a jesteś dorosły.

- Co Ty o mnie możesz wiedzieć!? Więcej Cię nie ma, jak jesteś.

- Wiem więcej niż Ci się wydaje i nie krzycz na mnie!

- Gówno wiesz.

- Tak? To zbieraj się. Za dwie minuty w samochodzie. 

Zrobiłem tak jak ojciec chciał, po dwóch minutach siedziałem w jego nowym czarnym Mercedesie. Jechaliśmy jakieś 30 minut nie odzywając się do siebie ani słowem. Zaparkowaliśmy pod dobrze mi znaną opuszczoną fabryką. Spojrzalem niezrozumiale na ojca.

- Co my tutaj robimy?

- A nie poznajesz tego miejsca? Daj spokój toż wymiana była dopiero wczoraj.

- Hubert Ci powiedział!? Mogłem się tego po nim spodziewać!  - wkurzony wysiadłem z samochodu trzaskając drzwiami, po czym oparłem się o maskę, by odpalić szluga. Po chwili dołączył do mnie tata.

- Wiem od początku. Co dwa tygodnie wymiana chajs, za towar. Ty kontra Olek.

- Skąd wiesz?

- Musisz przestać. Jeśli szef Olka Cię zwerbuje to skończysz z trzecim oczodołem.

- Co Ty możesz wiedzieć? Dlaczego miałby niby mnie zabić?

- Bo jesteś następcą szefa gangu 48. Najgroźniejszego gangu w Stanach Zjednoczonych, Rosji, Polsce, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, RPA i Francji.

- Że jak to!? Nie rozumiem.

- Synu trudno jest mi o tym mówić, ale jesteś moim następcą. Jeśli mi się coś stanie, to Ty przejmiesz tron.

- Nie. Nie mówisz chyba tego poważnie!

- Przykro mi, ale taki Twój los, czy tego chcesz, czy nie.

- Zawieś mnie do domu.  - rzuciłem ostro, po czym wyrzuciłem niedopałka i wsiadłem na miejsce pasażera.

Jak tylko dojechaliśmy do domu, wyszedłem szybko z auta i biegiem ruszyłem do swojego pokoju. Zabrałem hajs i portfel, do sportowej torby wrzuciłem dwa karabiny, trzy rewolwery, trzy glocki, sporo amunicji i kilka granatów. Mojego ulubionego Magnum 357 włożyłem za spodnie. Ubrałem na siebie bluzę i ruszyłem do drzwi.

- Dokąd się wybierasz?  -zatrzymał mnie głos Sebka, na co machnałem tylko ręką i wyszedłem z domu trzaskąc drzwiami.

Do bagażnika swojego Subaru wrzuciłem torbę z bronią, a sam zasiadłem za kółkiem, by z piskiem opon ruszyć spod domu.
Jechałem dosyć szybko, łamiąc jakiekolwiek ograniczenia. Byłem na maksa wkurzony, a myśli zatłaczały mi głowę. Jest tylko jedna osoba, która byłaby w stanie mi pomóc, nawet zwykłą rozmową.

Po 2 godzinach jazdy zaparkowałem pod dosyć znanym mi motelem. Wyszedłem z samochodu zgarniając torbę z bagażnika i zamykając auto. Kolejno ruszyłem do środka. Udałem się do recepcji i przywitałem się z Josie.

- Cześć Marcel! Dawno Cię u nas nie było.  -kobieta przytuliła mnie mocno do siebie.

- Bo do czasu wszystko było dobrze. A gdy głowa pęka od samych myśli, to mam ochotę pobyć właśnie tu.

- Długo u nas zostajesz?

- Jak narazie to na dwie noce, ale możliwe że przedłuże znając mnie.  -rzuciłem na co kobieta cicho się zaśmiała, by następnie podać mi odpowiedni klucz.

Zabrałem klucz i ruszyłem na piętro. Zatrzymałem się pod numerem 27. Wsadziłem klucz w zamek, po czym go przekreciłem.
Wszedłem do środka, zapalają światło. Rzuciłem torbę pod łóżko, a sam wylądowałem na nim, przytulając się do poduszki. Sprawdziłem telefon, by następnie go wyłączyć.

Teraz byłem tylko ja. I moje myśli, które kłębiły mi się pod czaszką. Postanowiłem udać się do lokalu naprzeciw motelu.

Już z zewnątrz było dobrze słychać muzykę rockową, motocykle przed barem świadczyły że w środku jest gang węży. Tym bardziej nie spieprzyłem, a wszedłem dumnie do środka zasiadając przed barem.

- No witam, witam. Kogo to moje piękne oczy widzą.

- Ciebie też miło widzieć Vivien.  - uśmiechnąłem się i rzuciłem trzy dolary na bar.

- Na koszt firmy. Dobrze że wróciłeś Marcel.  -kobieta postawiła przede mną kolejkę tequili i kilka ćwiartek limonki.

- Mamo!? Czy ja dobrze słyszałam? Marcel wrócił?  - zza baru wyszła wysoka szatynka o nieziemskiej urodzie i dużych zielonych oczach. Ubrana była w wysokie botki, jeansowe szorty i czarny top. Gdy tylko mnie ujrzała, rzuciła się na mnie oplatając swoje długie nogi wokół mojego pasa.

- Tęskniłem Molly. - przytuliłem mocno do siebie dziewczynę, po czym ją namiętnie pocałowałem.

- Nie pij już. - poprosiła robiąc przy tym kwaśną minę.

- Tylko jeśli spędzisz ze mną dzisiejszą noc.

- Myślałam że już nie spytasz, chodźmy.

Nie puściłem szatynki nawet na chwilę. Wyszliśmy z baru oklaskiwani przez motocyklistów. Wbiegłem szybko do motelu kierując się prosto do mojego pokoju. Dziewczyna przysunęła się do mnie jeszcze bliżej oddając mi się całkowicie. Otworzyłem szybko drzwi, a jeszcze szybciej zacząłem się pozbywać ubrań Molly.

- Kocham Twój tyłeczek. - klepnąłem dziewczynę w pośladki na co ta jęknęła.

Pchnąłem ją na łóżko, by ściągnąć z siebie koszulkę i rzucić się na nią, całując jej piękne ciało.

Obudziłem się przed świtem. Ukochana spała wtulona w pościel. Wymknąłem się z łóżka ubierając na siebie bokserki i dresy. Wyszedłem na taras z paczką papierosów i telefonem. Oparłem się o barierki odpalając papierosa i telefon, by go przejrzeć. Ukazało się mnóstwo nieodebranych połączeń i wiadomości. Napisałem szybko do mamy że jestem z Molly i by się nie martwiła. Zadzwoniłem też do Sebka, który szybko odebrał. Jakby czekał tylko, aż zadzwonię.

- Wszystko wporządku? - spytał tato na co lekko się uśmiechnąłem.

- Tak. Muszę po prostu pobyć trochę sam i to wszystko przemyśleć.

- Rozumiem.

- Wrócę jutro, to porozmawiamy.

- Dobrze, będę czekał. Mogę chociaż wiedzieć gdzie jesteś?

- W Glendale.

- Co Ty u licha tam robisz!? Tam swoje hrabstwo mają węże. Wiesz co Ci zrobią jak się dowiedzą kim jesteś?

- Nie. Tato skończ, proszę. Węże nic mi nie zrobią, uwierz. A teraz muszę kończyć.

- Nie ma mowy! Już po Ciebie jadę.

- Daj mi spokój. Narazie. - wkurzony rozłączyłem się i spaliłem peta do końca. Poczułem ciepłe dłonie oplatające mnie w pasie. Odwróciłem się w stronę pięknej szatynki.

- Co się stało? - spytała zmartwiona dziewczyna głaszcząc czule mój policzek.

- Ojciec po mnie jedzie. Twierdzi że nie mogę tutaj być.

- Igor?

- Nie. Igor ma to w dupie. Sebastian przyjechał na kilka dni, chyba po to by zrujnować mi życie.

- Ey, nie mów tak. Mimo wszystko to Twój tata.

- Wczoraj się dowiedziałem że jestem następcą gangu 48 i że Sebastian to ich szef.

- Wiesz co się stanie, gdy mój ojciec się o tym dowie? Że szef najsilniejszego gangu na świecie wjechał na jego terytorium po swojego syna, który kocha się z córką szefa węży? To będzie piekło.

- Wiem mała. Dlatego muszę wyjechać i powstrzymać ojca.

- I znów mnie zostawisz samą na tak długo?

- Coś wymyślę skarbie, a wtedy już będziemy razem.

- Kocham Cię Marcel.

- Ja Ciebie też kocham Molly, ale jeszcze nie możemy być razem. - pocałowałem ostatni raz dziewczynę na pożegnanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro