Rozdział 1
Nudny, ciepły dzień. Jakiś taki bez życia. Pączek leżał jak zdechły pod oknem. To mój mały gruby kot. Nie lubię się przedstawiać, ale dla was zrobię wyjątek. Jestem Blanka Szygner, mam 17 lat, mieszkam tu w domu w Leśnej Górze na ul. Barwnej 48, obok szpitala jestem osobą uspokojoną i jestem pesymistką. Mam 2 siostry Lene ma 6 lat i Kornelie ma 8 miesiące, kota "Pączka,, i psa "Zicka,,. Chodzę do liceum dwujęzycznego ,,Kopernika" na Woli. Mam rok by zdecydować kim będę w przyszłość i rok do matury. Aktualnie są wakacje od 5 dni. I ciągle myślę ,,kim zostać? kim jesteś?". Muszę coś wymyśleć przez wakacje, bo będę składć podanie na maturę. Nagle usłyszałam krzyk mamy:
- Obiad!!!
- Nie dziękuję
- Musisz jeść
- Zjem potem
- Nie potem tylko złość na dół
- Boże idę
Czemu zawsze jak się odchudzać na obiad jest stek i frytki. Lena przerwała mi rozmyślania:
- smacnego- powiedziała by mnie wkurzyć
- Powiedziałam, nie będę się z tobą kucić
- tiudno
- Przestań seplenić, denerwujesz
- Mamo ona mnie oblaza
- Cicho baby- wcisnoł się tata
- am am ja
- Cicho karnelka
- Błe am am
- Idę
- Nie idziesz - powiedziała mama
- Idę
- Ona się odchudza- powiedziała śpiewając lena
- Nie prawda Lena, jesteś...
- Ty idziesz, a ty Lena jesz- przerwał mi tata
- To nie fer
I tym zdaniem zakończyła się kutnia. Jaka beznadziejna rodzina. Idę myślęć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro